00:23
Jeongguk zgodnie z Taehyungiem stwierdził, że pora się ruszać. Głosy wydawały się być coraz głośniejsze, a strach silniejszy, jednak tym razem nie paraliżujący, a wstrzykujący w żyły porządne dawki adrenaliny i motywacji do ucieczki. „Musimy trzymać się razem." - ciemnowłosy powiedział, zawiązując na nadgarstku blondyna rozciągliwą, cienką linę, którą trzymał w plecaku. Drugim końcem przywiązał siebie, a znaczną i zbędną część sznura okręcił wokół swojego nadgarstka. Taehyung nawet nie próbował protestować, bo nie uważał, że było po co. Jeongguk był po prostu zapobiegawczy i nie chciał go zgubić, zresztą działało to również i w drugą stronę. Jasnowłosy w myślach przyznał, że prawdopodobnie mógłby umrzeć, gdyby brunet teraz go porzucił i postanowił działać sam. Nawet zastanawiał się przez moment, dlaczego ten jeszcze tego nie zrobił, ponieważ Taehyung osobiście uważał, że z czasem mógłby ciążyć Jeonggukowi i zamiast pomagać, przysparzać mu problemów.
Ciemnowłosy otworzył niepewnie drzwi i rozejrzał się w stronę lewą i prawą i kiedy nie miał nikogo w zasięgu swojego wzroku postanowił ruszyć przed siebie. Taehyunga ciągle trzymał bardziej z tyłu, dosyć blisko; tak, aby mógł ciągle czuć, że jest tuż przy nim i nigdzie się nie zapodział. W końcu nie mogą się teraz rozstać. Przecież mają wybrać się razem do pokoju gier, prawda?
Blondyn skupiał się bardziej na architekturze, która go otaczała, aniżeli na niebezpieczeństwie, mogące czyhać na nich obu za każdym rogiem. Jeongguk ani na moment nie dekoncentrował się na jakimkolwiek obrazie, wyjątkowym zdobieniu podłogi czy sufitu, bo uważał, że ich życia są znacznie bardziej warte od na ten moment głupich pamiątek w postaci tak naprawdę nieważnych szczegółów, które pozostawia po sobie to burzące się powoli miejsce. Może nigdy by się do tego nie przyznał, bo był dość wstydliwy, jeśli chodzi o takie sprawy, ale martwił się znacznie bardziej o Taehyunga, niżeli o siebie. Gdyby tylko stracił go z oczu, mógłby skończyć jak Hoseok i owy fakt naprawdę podburzał w nim pewną odwagę i chęć bronienia go.
I będzie powtarzał to do końca: Swoich przyjaciół nie zdołał obronić, więc za Taehyungiem stanie nawet murem.
Niemal wyszli zza jednej ściany i zdradzili fakt, że są tuż obok, ale gdy Jeongguk tylko ujrzał na podłodze cień człowieka, od razu cofnął się i skrył w najbliższym z pokoi. Właściciel ciemnej smugi na drewnianym podeście usłyszał szmer cichym kroków, a więc za intuicja podążył w jego stronę. Jeongguk natomiast panikował. W pomieszczeniu nie było odpowiedniejszego miejsca, w którym mogliby się skryć, aby wróg ich nie zauważył, a był pewny, iż w końcu wkroczy do ich pokoju. W geście paniki nieświadomie ścisnął dłoń blondwłosego.
Jasnowłosy tym razem okazał się być tym trzeźwo myślącym i pociągnął bruneta w stronę niewielkiej szafy, mieszczącej się tuż przy zabitym deskami oknie. Jeongguk przez chwilę stał znieruchomiały, dopóki Taehyung nie wepchnął go do szafy na siłę i w momencie zamknięcia za sobą ich drzwi, do pokoju wparowała roześmiana dwójka, dyskutująca ze sobą niezrozumiałym dla skrywających się mężczyzn językiem. Blondwłosy przycisnął się bardziej do torsu bruneta, ponieważ było w ich kryjówce tak mało miejsca, iż miał wrażenie, że za chwilę mógłby być w stanie runąć wraz z drzwiami na zewnątrz, tym samym jasno zdradzając miejsce ich skrycia.
- Złap mnie, Gguk. - Wyszeptał maksymalnie cicho, obejmując ciemnowłosego w talii. Jeongguk zrobił za chwilę to samo, układając swoje dłonie tuż nad biodrami Taehyunga i przyciągnął go do siebie tak, że nie było między nimi centymetra odległości.
Hoseok na zewnątrz robił ciche kroki, a spomiędzy jego nieustannie szeroko uśmiechniętych warg wydobywały się ochrypłe nawoływania swojego przyjaciela i jego sojusznika. Oni obaj wiedzieli, iż wkrótce ich aktualny wróg zajrzy do szafy, ale w duszy każdy z nich wierzył w przekonanie, że lepiej później niż wcześniej. Taehyung w nerwach mocniej ścisnął nadgarstki na kurtce Jeongguka i oparł się policzkiem o jego lewą pierś. Gdzieś daleko w sercu miał nadzieję, że jednak wyjdą z tego wszystkiego cało, ale strach i niepokój znacznie przewyższały głupie marzenia, które natychmiast zostały nimi przyćmione.
Słyszeli nieprzyjemny dla ucha pisk, który wydobywał się dzięki jeżdżeniu nożem po metalowych elementach pomieszczenia. Była to akurat sala pacjenta, także znajdowało się w niej takowych bardzo wiele.
Kroki Hoseoka ustały. Taehyung w ciemności uniósł swoją głowę i spojrzał w dwa mieniące się punkciki, w które płynęło strumienie światła przez szczelinę z kąta szafy. Niemal wstrzymali oddechy, gdy rudzielec wypowiedział dwa z pozoru zwykłe słowa, ale jednak było w nich coś, co przysporzyło ich obu o płytsze bicie serc.
- Puk, puk. - Owe słowa wypłynęły z ust Hoseoka bardzo łagodnie, ale za tą łagodnością kryło się pełne jadu przesłanie. Zapukał w drewniane drzwi i chwycił za połamaną w pół klamkę. Zaczął niemal odkrywać ich kryjówkę, gdy nagle odezwał się kobiecy głos, przywołujący go do siebie.
Trzask drzwi i nagle głucha cisza.
Jeongguk wychylił głowę z szafy i po chwili całkowicie z niej wyszedł, ciągnąc za sobą Taehyunga. Był to dla nich niesamowicie szczęśliwy moment.
- Poszedł. - Zaśmiał się Taehyung.
- Boże tak się zestresowałem!
- Ja też. - Przytaknął, przyciągając Jeongguka do mocnego uścisku.
Po raz kolejny wyminęli się z niebezpieczeństwem szerokim łukiem. Tak naprawdę nie byli do końca pewni, czy Hoseok zaraz do nich nie wróci albo nie wyjdzie zza łóżka i ich zaatakuje, ale teraz się to nie liczyło. Ważne było tylko to, że na ten jeden moment byli całkowicie bezpieczni, tonąc w swoich ramionach. Wymieniali się głębokimi oddychami, a ich serca niemal wyskoczyły z klatek piersiowych. Ten jeden raz emocje tak bardzo wzięły nad nimi górę i sprawiły, że byli krok od płaczu. Bali się o swoje życie, Hoseok był nieobliczalny, a jego ruchy niespodziewane i przy tym również śmiertelnie niebezpieczne. Nie mogli przewidzieć co tym razem mogłoby trafić mu do głowy, ale byli świecie przekonani, że coś katastroficznego.
Ale Hoseok sobie poszedł. Tak po prostu, bez sprawdzenia tego ostatniego miejsca, zostawił ich samych sobie. Czy to nie nazywa się przypadkiem prawdziwym szczęściem?
Zdecydowanie byli farciarzami.
Minęła dłuższa chwila zanim Taehyung odsunął się od Jeongguka, ale radość nie opuściła go nawet wtedy. Był pod dziwnym urokiem szczęścia i potrzebował jakiegoś wyładowania, niczym grzmoty i pioruny podczas burzy.
Chwycił więc z kolejnym przypływem szczęścia policzki bruneta w swoje dłonie i może odrobinę w ramach wdzięczności za przyczynienie się do uratowania mu życia, cmoknął go w jego dziubek, który uformował się na wskutek ściśnięcia lic ciemnowłosego.
I było to podobne do tego pioruna, który właśnie znalazł ujście w tafli wody na samym środku oceanu.
__________a co tu się wydarzyło z naszymi taekooczami omo
CZYTASZ
Knock, knock! || Taekook
FanfictionTaehyung spotyka Jeongguka podczas eksploracji opuszczonego szpitala psychiatrycznego w Dallas. Wraz z minięciem godziny zero, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Połączywszy wspólne siły, grupą próbują dotrwać do rana, a ich priorytetem jest wyjście...