0:23
Delikatnie przytknięta nawilżająca chusteczka wywołała w ciele ciemnowłosego falę nieprzyjemnych dreszczy, a sama rana na udzie zaczęła go niesamowicie piec, podczas gdy Taehyung maksymalnie ostrożnie próbował oczyścić rozcięcie. Po dokładnym wytarciu krwi okazało się, iż rana nie jest tak poważna, jak obaj się spodziewali.
Kiedy już zebrali się do kupy po tak emocjonalnej walce o przetrwanie, wspólnie doszli do wniosku, że należy im się kilka minut odpoczynku i regeneracji. Jasnowłosy podczas leżakowania na podłodze (ponieważ powiedział, że nie zamierza kłaść się na łóżko stojące w rogu pokoju) zauważył krwawiącą ranę Jeongguka, która najwyraźniej zaczęła wysyłać do samego chłopaka sygnały, gdyż ten nieustannie krzywił się z bólu i zaciskał dłoń na swym udzie. Blondyn chciał mu udzielić pomocy, dlatego też wyciągnął ze zmasakrowanego i brudnego plecaka kilka rzeczy, które zawsze bierze na każdą eksplorację, a nigdy mu się (dotychczas) nie przydały i namówiwszy bruneta, aby ściągnął spodnie, przystąpił do oczyszczania jego rany.- Bardzo cię boli?
- Huh? Co? Nic mi przecież nie jest. - Taehyung zamrugał kilkakrotnie, na chwilę przerywając swą pracę. - Powinienem zapytać o to ciebie, ale znam odpowiedź.
- Twoja szyja. - Westchnął, unosząc lekko głowę jasnowłosego do góry, aby ułożyć dłoń na posiniaczonej, karmelowej skórze. - Wyglądasz okropnie.
- Przeżyję.
Jeongguk kiwnął nieco nieprzekonany głową i cicho westchnął. Taehyung nie wyglądał, jakby było z nim wszystko w porządku i pomimo tego, że nie powiedział na głos, że jest z nim okej, to widocznie chciał sprawić takowe wrażenie. Mięśnie jego twarzy były nieustannie ściągnięte, rysy zaostrzone, a usta uformowane w cienką linię, dzięki czemu wyglądał na zmartwionego i zamyślonego, ale szybkim mruganiem i wypuszczaniem ze świstem zgromadzonego w płucach powietrza nieco karykaturalnie zdradzał, że jest przerażony na zabój. Ale to nic, bo Jeongguk też taki był, tylko ciemnowłosy nieco lepiej aktorzył.
Brunet, nieważne ile myślałby o wyjściu z ich sytuacji, nie mógł niczego wykombinować, a zazwyczaj jego pomysły były naprawdę dobre i sprawdzające się w rzeczywistości. Tak jak zawsze wszystko udawało mu się zrealizować, tak teraz absolutnie każda opcja, którą próbował sklecić w głowie, było absurdalnie niewykonalna i naprawdę był zasmucony tym wszystkim, bo chciał ich uratować i zapewnić bezpieczeństwo, nieważne za jaką cenę.
Nieważne, że zostałby zraniony.
Zerknął na Taehyunga skupionego na przemywaniu jego własnego uda i tak jakoś zrobiło mu się bardzo przykro na jego widok, bo ten chłopak, pomimo sprawiania wrażenia twardego i nieprzezwyciężonego, był miękki i bał się, ale to było zrozumiałe. Aczkolwiek, dla Jeongguka fakt przerażenia w ich sytuacji nie był wystarczająco przekonujący do zostawienia stanu blondyna w spokoju, bo martwił się o niego. Po ludzku był zmartwiony i to było jeszcze bardziej zrozumiałe, niżeli sam strach.
Taehyung wkrótce skończył pracę nad udem Jeongguka i przystąpił do oczyszczania jego twarzy, ponieważ ta także niemało ucierpiała. Jedną dłoń ułożył mu na policzku, a kciukiem obsunął jego wargę w dół, aby móc dokładnie ją wytrzeć. Przyciskał do niej chusteczkę bardzo delikatnie, a ciemnowłosy nawet pomimo tego odczuwał niesamowite pieczenie i ból. Jasnowłosy nawet nie zwracał na to uwagi, bo nieważne jak bardzo Jeongguka by bolało, i tak trzeba byłoby coś zrobić, by choć odrobinę uniknąć ewentualnego zakażenia, które mogłoby wdać się poprzez kurz czy powietrze z tego miejsca, będące niesamowicie zanieczyszczone. W końcu budynek jest stary, a nawet bardzo stary, niemal walący się od zewnątrz, bo w środku wyglądał całkiem przyzwoicie.
- Skończyłem. - Uśmiechnął się na koniec, przyklejając jeszcze pod okiem bruneta niewielki plaster i odsunął się nieco. - Pewnie jeszcze cię poboli, ale myślę, że niedługo przejdzie.
- Dziękuję.
Taehyung odpowiedział mu lekkim uśmiechem i wrzucił wszystkie używane wcześniej rzeczy z powrotem do plecaka. Pomimo swoich słów, które paręnaście minut temu rzucił w stronę Jeongguka, że nie zamierza siadać na tym przeklętym łóżku, bo w końcu nie wiadomo, kto kiedyś na nim leżał, teraz usiadł obok bruneta i bez uprzedzenia ułożył swoją głowę na jego ramieniu. Nie miał ku temu żadnych oporów, bo także nie uważał, że zrobił coś dziwnego i nie miał wrażenia, iż narusza przestrzeń osobistą Jeongguka. Potrzebował po prostu chwili odsapnięcia przy kimś, kto mógłby chociaż objąć go ramieniem i powiedzieć, że wszystko niedługo będzie dobrze i żeby się nie bał, bo z tą osobą jest całkowicie bezpieczny, a żadne zło nie przedostanie się przez ich wspólną barierę. I Jeongguk totalnie zrozumiał tę aluzję, bo za chwilę po przyjacielsku objął ręką blondyna i pogłaskał go po boku głowy, tak jak Taehyung tego potrzebował. Ciemnowłosy jest zdecydowanie dla niego dobry.
- Sorki za to, że wcześniej nazwałem cię brzydkim szczurem, czy jakoś tak. - Wymamrotał skruszony. - Nie jesteś taki zły.
- Już zdążyłem o tym zapomnieć. - Zaśmiał się. - W takim razie ja przepraszam za to, że wtedy cię zaatakowałem.
- Okej. Wybaczam.
- To dobrze. - Uśmiechnął się ciepło. - Może chciałbyś się trochę przespać? Wydaje mi się, że jesteś padnięty po tym, co przeżyłeś.
- ... Nie jestem pewny. Co, jeśli coś mnie zabije podczas snu?
- To się nie zdarzy. Będę nad tobą czuwał i pilnował, abyś spał spokojnie. - Zapewniał.
- Zachowujesz się jak naiwny rycerz, Jeongguk. - Prychnął. - Ale zaufam ci, bo naprawdę mam wrażenie, że mógłbym zasnąć wbrew swojej woli w najmniej odpowiednim momencie.
- Wolisz łóżko, czy-
- Podłogę. Wolę spać na podłodze.
Ciemnowłosy wywrócił oczami i z niezrozumieniem spojrzał na Taehyunga, który nie widział w swojej decyzji niczego złego. Jeongguk chwilę się zastanawiał, ale ostatecznie zdecydował jednak posunąć się do tego kroku i ściągnął ze swoich barków kurtkę, która za moment wylądowała w jednym miejscu na ziemi, a z plecaka Taehyunga zrobiła się niezbyt wygodna poduszka. Jasnowłosy nawet nie miał sił wykłócać się, że Jeongguk ma natychmiast założyć swoją kurtkę z powrotem, ponieważ dobrze wiedział, że ten ani myśli go posłuchać i, tak czy siak, wyjdzie na jego. Za chwilę położył się na podłodze i głośno odetchnął, policzek wtulając w ciepłą kurtkę swego sojusznika.
Taehyung zasnął bardzo szybko, natomiast Jeongguk dużo myślał. Wykorzystywał chwilę dla siebie i w głowie próbował znaleźć jakieś rozwiązanie ich problemu. Na początku myślał o wyjściu oknem, co uznał za całkiem dobrą opcję, jednak gdy tylko zajrzał za deski zabijające wybite okna, niemal od razu wykreślił ten sposób ucieczki ze swojej listy, ponieważ wysokość, na której się aktualnie znajdowali, była przerażająca. Jeongguk nie mógł dojść do tego, jak to wszystko mogło być możliwe, ale nie myślał o tym za wiele, ponieważ i tak nie wymyśliłby niczego, co miałoby większy sens.
Ale przecież musi być jakieś wyjście, prawda?
I odpowiedź na to pytanie może znać tylko i wyłącznie jedna, martwa już osoba.
Rosalie, o której wcześniej opowiadał mu Taehyung.
__________
Nawet nie wiecie jak dobrze mi się to ostatnio pisze ajejku, dzięki temu myślę, że mogę w szybkim tempie, do końca tego miesiąca doprowadzić knock, knock! do epilogu, ale tu nachodzi mnie myśl
wolicie rozdziały nieregularnie, ale często, czy dajmy na to raz w tygodniu, w poniedziałek o 20:00?
+co myślicie o tej historii do tej pory? nie uważacie, że dzieje się coś za szybko, niezrozumiale, czy coś w tym stylu?
CZYTASZ
Knock, knock! || Taekook
FanfictionTaehyung spotyka Jeongguka podczas eksploracji opuszczonego szpitala psychiatrycznego w Dallas. Wraz z minięciem godziny zero, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Połączywszy wspólne siły, grupą próbują dotrwać do rana, a ich priorytetem jest wyjście...