00:23
Taehyung chciał się gdzieś schować. Marzył, by jak struś ukryć głowę w piasek i nie pokazywać się Jeonggukowi na oczy, bo czuł, że gdyby tylko w nie zerknął, spaliłby się ze wstydu. Jego policzki i tak płonęły już żywym odcieniem czerwieni, a serce drżało z niewiadomego dla niego strachu pomieszanego z ekscytacją i zdenerwowaniem. Chwilę po pocałunku, który podarował ciemnowłosemu w akcie radości niemal natychmiast spuścił swoją głowę i zakrył usta wierzchem dłoni. Zrobił to pod wpływem tak silnego impulsu, że nie potrafił nawet przez sekundę zastanowić się nad swoimi czynami. Był przerażony, wstrząśnięty i zestresowany, ponieważ nie wiedział jak Jeongguk zareaguje. Stał w ciszy, a to nie dobrze i to nie dlatego, bo przyspieszony i niespokojny oddech jasnowłosego był słyszalny jeszcze bardziej. Cisza ze strony bruneta niosła za sobą albo jego złość, albo w najlepszym wypadku coś dobrego, w co Taehyung szczerze wątpił. Sam nie wiedział, co dokładnie czuje, bo wydawało mu się, że jedyną emocją wypełniającą jego serce był strach przed reakcją. Nic więcej, jedno wielkie zero.
W panice zaśmiał się i zamaszyście odgarnął grzywkę do tyłu. Przelotnie zerknął prosto w oczy bruneta i przez tą jedną sekundę wychwycił w nich jedynie niepewność i zaskoczenie. Był zdezorientowany, ale nie chciał długo nad tym myśleć, dlatego gwałtownie się odwrócił i niemal odbiegł od sfrustrowanego obecną sytuacją Jeongguka. Los jednak nie chciał być dla niego łaskawy, a rozciągliwa linka, którą byli do siebie przywiązani zadziałała jak bumerang i sprawiła, że ten ponownie, ku uciesze pecha, wylądował prosto w ramionach wciąż oniemiałego chłopaka. Mimowolnie przełknął dużą gulę w gardle i prawie się przez nią udusił, bo nagle zebrało mu się na płacz i ta jedynie dzięki temu powiększyła się, sprawiając, że wzburzyło się w nim poczucie przerażenia.
Warga mu zadrżała, a dłonie samowolnie zacisnęły się w pięści. Paznokcie wbiły mu się w wewnętrzną stronę dłoni, a oczy rozszerzyły do maksimum, gdy Jeongguk jedyne co powiedział to „Chodźmy już", następnie ruszył przed siebie, opuszczając to przeklęte miejsce. Taehyung posłusznie dreptał za nim, starając skupiać swoją uwagę na wszystkim innym, tylko nie na brunecie, który co jakiś czas odwracał się w jego stronę, aby skontrolować, czy jest obecny i nic mu się nie dzieje. Taehyung chciał, naprawdę chciał zainicjować jakąś rozmowę dla rozluźnienia, ale nie był w stanie wydusić słowa. Wszystko przychodziło mu z niewiadomą trudnością, co było dla niego niezwykle dużym ciężarem. Miał ochotę autentycznie na siebie nawrzeszczeć, ale nie chciał robić z siebie jeszcze większego wariata. Jeongguk i tak pewnie ma go za szalonego idiotę, który działa pod wpływem impulsu albo w ogóle nie wie co robi. Miał wrażenie, że za chwilę zapadnie się pod ziemię albo utonie w żałości niczym w ruchomych piaskach.
Mijali w ciszy kolejne metry szpitala, zaglądając ostrożnie do wszystkich sal. Każde pomieszczenie uważnie eksplorowali w poszukiwaniu dziennika Rosalie. Jeongguk wciąż wierzył, że jest w nim jakaś wskazówka co do ucieczki z owego miejsca i był zdeterminowany, aby wyjść na wolność dzięki ewentualnym podpowiedziom. Innego sposobu nie widział. Razem z Taehyungiem próbowali już znaleźć drzwi wyjściowe, którymi weszli do środka, ale jedyne co ich spotkało to rozciągające się w nieskończoność korytarze i niezliczone ilości piętra. Tak jakby budynek był labiryntem albo błędnym kołem. W międzyczasie nasłuchiwał czy gdzieś w oddali jego przyjaciele nie wołają go o pomoc i gdyby tak się stało, nie miałby ani odrobiny oporu, aby ruszyć biegiem im na ratunek.
Taehyung zajrzał do sali, którą Jeongguk nieumyślnie ominął i niemal natychmiastowo zatrzasnął przed sobą drzwi, wstrzymując swój oddech. W życiu widział już wiele, ale to znacznie przerosło wszystko inne, bo nigdy wcześniej nie miał okazji zobaczyć trójki mężczyzn wiszących pod sufitem. Chyba, że w filmach.
- Co tam masz? - Głos Jeongguka wyrwał go z zamyślenia. Wciąż trzymał dłoń na klamce.
- Nic, chodźmy już. - Uśmiechnął się słabo.
- Chcę zobaczyć. Nie byłem chyba w tej.
- Ale nie ma tu nic ciekawego. Serio, pusta sala. Nie marnujmy na nią czasu. - Przekonywał.
- Tae, daj spokój, otwieraj. Jak nie zobaczę, to nie uwierzę. - Zaśmiał się, wywracając oczami.
Jasnowłosy kiwnął lekko głową i zdjął swoją rękę z klamki. Wpuścił Jeongguka przed siebie, pozwalając mu na wejście do pomieszczenia, które stało się grobem dla jego przyjaciół. Nie był przekonany czy zrobił dobrze, ale wiedział także, że okłamywanie i dawanie chłopakowi złudnej nadziei na znalezienie Namjoona, Yeonjuna i Yoongiego żywych również nie jest dobrym pomysłem. Przez chwilę pozwolił mu na pobycie w sali samemu, aby mógł w spokoju pogodzić się ze stratą, ale już około dwóch minut później sam wszedł do środka i ustał przed Jeonggukiem, zakrywając mu dłonią oczy.
- Nie patrz tak długo. Będziesz miał koszmary. - Powiedział skruszony, ale brunet na jego słowa nawet nie drgnął. - Chodźmy już.
Ale Jeongguk miał teraz ochotę pobyć nieposłuszny i ostrożnie wyminął swojego sojusznika, idąc w stronę wiszących ciał bliskich. Przez chwilę miał ochotę zwymiotować ze stresu, ale po męsku się opanował i przystąpił do ściągania swoich przyjaciół ze sznurków. Taehyung zadał mu pytanie:
- Co robisz?
- Nie mogę pozwolić, aby tak po prostu tu wisieli. - Odpowiedział. Jego głos był o krok od załamania się, ale usilnie próbował zacisnąć szczękę i nie uronić przed blondynem ani jednej łzy.
Jeongguk ostrożnie ucinał jasne sznury wielofunkcyjnym scyzorykiem, a Taehyung asekurował martwe ciała, aby te nie uderzały o drewnianą podłogę. Pomimo, iż chłopaki nie byli jego przyjaciółmi i było im do tego naprawdę bardzo daleko, był chyba równie przygnębiony co Jeongguk, choć to dużo powiedziane. Ciemnowłosy traktował ich jak własnych braci i blondyn nawet nie wyobrażał sobie co ten mógłby czuć widząc ich wszystkich nieżywych. Bardzo mu współczuł i miał ochotę mocno go przytulić i powiedzieć, że to faktycznie tylko zły sen i kiedy się obudzi, wszystko będzie po staremu w najlepszym porządku.
Ale nie mógłby okłamywać go w ten sposób.
Wkrótce wspólnie udało im się ułożyć przyjaciół Jeongguka w ludzkiej pozycji na połamanym łóżku. Siedzieli obok siebie tak jakby wciąż żyli i byli po prostu na przyjacielskim spotkaniu z tą różnicą, że po prostu spali i niedługo się obudzą. Ciemnowłosy na taką myśl uronił kilka rzadkich łez, ale szybko i niezauważalnie starł je dłońmi. Pociągnął nosem i razem z blondynem wyszedł z sali, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Gguk, zaczekaj. - Taehyung złapał bruneta za nadgarstek. - J-ja... Uh...
- Tak?
- No, bo... - Nie mógł wydusić słowa. - Twoi przyjaciele, po prostu...
Nie był w stanie zebrać się na żadne słowa pocieszenia. Wszystko co powtarzał sobie w głowie wydawało się być za banalne, aby móc powiedzieć to na głos, patrząc przy tym prosto w pogrążone smutkiem oczy Jeongguka.
Podniósł wzrok i przytulił się niepewnie do torsu bruneta, który przez chwilę stał skamieniały, ale niedługo po tym się przełamał i także objął jasnowłosego. Wiedział, że nie może się teraz załamać. Ich sytuacja jest tragiczna i po prostu musi zachować zimną krew, aby nie skończyć jak trójka z ich przyjaciół. Ale tak się nie dało.
Taehyung poczuł jak po boku szyi ściekają mu kropelki wody i domyślił się, że nie jest to żaden pot, a łzy Jeongguka, których nie potrafił dłużej wstrzymywać. Jasnowłosy mocniej go do siebie przycisnął i pogłaskał po plecach, dodając mu owym gestem odrobiny otuchy, choć naprawdę niewiele to dało.
- Nie płacz, kochanie... - wyszeptał.
Wtedy również i jego głos się załamał, a oczy zaszły łzami, jakoby ktoś przysłonił mu widoczność szklaną, mglistą ścianą.
__________
moonchild, don't cry:'(
CZYTASZ
Knock, knock! || Taekook
FanfictionTaehyung spotyka Jeongguka podczas eksploracji opuszczonego szpitala psychiatrycznego w Dallas. Wraz z minięciem godziny zero, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Połączywszy wspólne siły, grupą próbują dotrwać do rana, a ich priorytetem jest wyjście...