00:23
Przeciągły jazgot niemal przebijał bębenki uszne Taehyunga i Jeongguka. Ciemnowłosy w zdezorientowaniu rozglądał się po zamglonym pomieszczeniu, natomiast blondyn zaciskał dłoń na jego nadgarstku, tą wolną zakrywając podrażnione hałasem ucho. Słaba widoczność uniemożliwiała konkretne rozpoznanie sytuacji, jednak brunet domyślał się, że szykują się kłopoty. Utknęli w samym środku łączenia się osobowości znanej już dobrze Rosalie.
Co wydarzy się, jeśli kobiety połączą swe siły? Czy nie będą wtedy niepowstrzymane? Jeongguk obawiał się, że są w ogromnym niebezpieczeństwie i kompletnie nie wiedział jak ma zapobiec możliwej tragedii. Dlatego jedyne co zrobił to wydusił słabe "Oho..." i przyciągnął Taehyunga do swojego boku najbliżej jak było to tylko możliwe. Nie chciał go niepokoić, jasnowłosy ma juz i tak zanadto stresu i bólu, jednak nie mógł uchronić go od samodzielnego domyślenia się w sytuacji. Taehyung nie jest głupcem ani dzieckiem, aby nie zrozumieć co jest powodem tego uporczywego hałasu i bał się tego. Zdecydowanie wolałby tkwić w niewiedzy, ponieważ ten strach paraliżował mu wszystko, unieruchamiał nogi i przyprawiał o niepokojąco szybkie bicie serca, które sprawiało wrażenie, że jeszcze krótki moment, a zakończy swą pracę i odejdzie na emeryturę.
Mgła po dłuższym czasie gwałtownie opadła, opruszając kawałkami kurzu blondyna i bruneta. Taehyung zakasłał kilka razy, przecierając piekące oczy, aby za chwilę spytać szeptem co się tak właściwie dzieje i czy są w dużych tarapatach, ale ciemnowłosy mu nie odpowiedział. Był zbyt zajęty mierzeniem się wzrokiem z długowłosą, rudą kobietą o przeszywającym spojrzeniu i zalotnym uśmiechu, który krył za sobą jedynie obłudę i niezwykłe zasoby zła. Dźwięk odbijanych o drewnianą podłogę obcasów sprawił, iż młodzi mężczyźni cofnęli się mimowolnie i przełknęli dużą gulę w gardle. Ta postać zbliżała się do nich powoli, kobiecym chodem, nie odrywając wzroku od wpatrzonego w nią Jeongguka, na co przez jego kręgosłup przepłynęła fala zimnych dreszczy.
Czyżby był jej kolejnym celem, trofeum do zdobycia?
Chwilę później, tuż obok kobiety znalazł się Hoseok. Poobijany, zmęczony i zgarbiony podszedł posłusznie do rudowłosej, będąc kierowany przez nią niczym pionek w grze. Wszyscy tak się czuli. Jakoby stali się marionetkami, których sznurkami pociągała sama wroga strona Rosalie. Chłopak o ognistych kosmykach marszczył swoje brwi, zaciskał szczękę i pięści wpatrzony w dwójkę przerażonych przyjaciół jego drugiej, dobrej strony.
- Pamiętasz co ci mówiłem? - Zaczął Jeongguk. - To o potworach i strachu.
- Nie bardzo.
- Myśl o czymś przyjemnym, na przykład o bułkach z jagodami albo szczeniakach. - Przełknął ślinę. - A może wszystko będzie dobrze.
- Może? - Zapytał łamiącym się głosem, jednak Jeongguk nie odpowiedział mu słownie, jedynie ścisnął swoją drżącą dłoń na taehyungowym przedramieniu, które również obejmowało go mocno i szczelnie. Słowa ponownie tej nocy ugrzęzły w jego gardle.
Dobrzy ludzie nigdy nie zrozumieją jak to jest, gdy ciało wypełnione jest złością, nienawiścią do świata i ludzi, każdej żyjącej istoty. To uczucie jest niezrozumiałe, niepojęte i pełne zagadek, których nie da się rozwiązać. To tak, jakby dać rocznemu dziecku rebus i kazać mu go rozwiązać. Absurdalnie niewykonalne, absolutnie abstrakcyjne.
Druga, wymyślona strona Rosalie była przesiąknięta złem do szpiku kości, nienawiść miała we krwi. Zdawało się, że wszystkie negatywne uczucia wstrzyknięto jej strzykawką.
Kobieta rozsiewała swą aurę niebezpiecznie szybko, była zarazą, zaraźliwym wirusem, zbuntowanym potworem stworzonym w dobrych celach. Miała w sobie tak wiele odwagi, że stanęła plecami do swego stwórcy i poszła w zupełnie innym kierunku, całkowicie odwrotnie jak jej kazano. I była z tym szczęśliwa, choć można byłoby pomyśleć, że ona wcale nie odczuwa radości.
Ustawiwszy krok przed przerażonym ciemnowłosym, przekręciła w bok swoją głowę i puściła mu oczko. Flirtowała z nim, choć tak właściwie Jeongguk wcale tak tego nie odbierał. Próbowała omotać go wdziękiem, kobiecością, zalotnym spojrzeniem - była piękna; zgrabna, jej spojrzenie przeszywało, a rysy twarzy zdawały się być gładkie i delikatne. Ale to było jedno wielkie kłamstwo, a jak mówi stare, dobre przysłowie: Kłamstwo ma krótkie nogi. Naiwni ludzie szybko wpadliby w sidła oszustki, ale Jeongguk się nie dał. Z tyłu głowy słyszał dwa głosy - jeden namawiający, drugi zaś powstrzymujący. To Rosalie odciągała go od postawienia kroku w przód i złapania diabła za dłoń. Ona trzymała go w swoich ramionach, nie chcąc aby ciemnowłosy stał się ofiarą. Została jego aniołem stróżem, jego niewidzialnym, ukrytym w podświadomości rycerzem - była jego tarczą od momentu pierwszego spotkania. Chciała być dla kogoś ważna, pomocna, odpokutowując za grzechy swoich wrogich stron.
Prosiła w ten sposób o wybaczenie.
Rudowłosa obeszła bruneta i będąc już tuż za nim, objęła szczupłym ramieniem jego tors, usta nachylając tuż nad uchem. Uwodziła go cichym szeptem o jego męskości, pociągających oczach i inne takie bzdety, które Jeongguk wraz z Taehyungiem uznali za obrzydliwe. Czuł jej lodowaty oddech na skórze, gdy wymawiała wszystkie te odrzucające słowa. Trzymała go mocno, ciemnowłosy przez chwilę poczuł jakoby jej ręka była ze stali. Chłodna, twarda i silna - demoniczna.
„Naszyjnik chłopaka..." - Usłyszał łagodny głos w głowie. - „Zerwij."
Zamrugał kilkukrotnie, przez chwilę zastanawiając się skąd słyszy owy głos, ale nie chciał długo nad tym myśleć, bowiem spoglądając na swojego rudego przyjaciela, dostrzegł obwiązany wokół jego szyi staromodny zegarek. „Dlaczego?" - Zapytał w myślach, całkowicie wyłączając się ze świata. Teraz był tylko on i Rosalie ukryta w jego głowie.
„Odbierz mu go. To główny zegar zatrzymujący wasz czas. Musisz go włączyć, a później zniszczyć. Nie pomyl kolejności, to bardzo ważne."
Jeongguk przełknął ciężko ślinę. Ciążyła na nim ogromna odpowiedzialnośc. Co jeśli wszystko pójdzie nie tak? Co jeśli przed zabraniem Hoseokowi zegarek, ten go roztrzaska i zniszczy wszystkim życie? Stresował się.
Teraz cała ludzkość była w rękach Jeongguka.
Ale nie miał żadnego planu, dlatego działał szybko, pod wpływem chwili, nie do końca zastanawiając się nad czymkolwiek. Splótł z milczącym Taehyungiem dłonie i rzucił się w stronę przyjaciela, za chwilę zrywając z jego szyi amulet. Ten padł na ziemie. Kompletnie bezwładnie runął na drewnianą posadzkę, jakoby Jeongguk uciął właśnie sznurki z marionetki. Ponownie rozbrzmiał przeciągły pisk i gdzieś pomiędzy nim słyszał ciche zapytanie jasnowłosego niewidomego co się właśnie stało, ale nie było czasu na odpowiedź. Jeongguk stał przed wyborem czy zgarnąć ze sobą nieprzytomnego Hoseoka, czy zacząć biec.
Nie byłby w stanie wybrać, gdyby niebezpieczeństwo nie siedziało mu na ogonie. Kompletnie odruchowo zaczął uciekać, gdy diabelska Rosalie ruszyła w jego kierunku. Nie była zadowolona. Delikatne rysy i uwodzicielski uśmiech zmienił się w demoniczny wyraz, co było przerażające.
Mijali niezliczone ilości korytarzy, ciągle zbiegając z coraz to dłuższych, ciągnących się zdawało się prosto do bram piekieł schodów w poszukiwaniu parteru, ale przez dłuższy czas jedyne co mogli zobaczyć, to te cholerne schody, schody i schody plus pozabijane okna w korytarzach.
Do momentu...
__________
zdecydowanie mój ulubiony rozdział
jak Wam podoba sie rozwój akcji? czekacie na epilog i zastanawiacie się czy chłopaki przeżyją, czy zakończenie wydaje się być dla Was oczywiste?
opowiadajcie jak widzicie zakończenie! jestem super ciekawa!
CZYTASZ
Knock, knock! || Taekook
Fiksi PenggemarTaehyung spotyka Jeongguka podczas eksploracji opuszczonego szpitala psychiatrycznego w Dallas. Wraz z minięciem godziny zero, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Połączywszy wspólne siły, grupą próbują dotrwać do rana, a ich priorytetem jest wyjście...