00:23
- Yoongi wygląda, jakby był aktywnym wulkanem, który może wybuchnąć w każdej chwili - odezwał się Taehyung markotnym tonem głosu, patrząc z żałością w oczach na spanikowanego, zdenerwowanego i jednocześnie wystraszonego chłopaka, który niespokojnie podążał znacznie szybszym krokiem od reszty grupy przez korytarz i rozglądając się wokół siebie, przegryzał ze stresu swoją wargę.
- Trafne porównanie - Jeongguk przyznał. - Ale nie dziwię mu się, to jego chłopak i są ze sobą bardzo blisko, boi się o niego. Zresztą, ja tak samo. Hoseok to taki mój oszukany starszy brat i bardzo się o niego martwię.
- Kocha go jak wariat, co?
- Tak, dokładnie tak. Czasem mnie to przeraża. Są tacy różni. - Uśmiechnął się. - Hoseok jest energiczny, żywiołowy i taki towarzyski, a z drugiej strony Yoongi to typ samotnika, nie lubi przebywać wśród tłumów i najlepiej to całe dnie spędzałby przed pianinem, a wieczory przy Hoseoku z gitarą.
- W takim razie muszą się idealnie uzupełniać, nie sądzisz?
- Pewnie tak, ale wciąż tego nie czaję. Może kiedyś zrozumiem, jak takie różnice mogą połączyć ze sobą ludzi. Cholernie dziwne. - Zaśmiał się słabo.
Taehyung odpowiedział ciemnowłosemu lekkim uśmiechem, po czym wyciągnął z kieszeni swój telefon, aby skontrolować godzinę, która aktualnie im wszystkim towarzyszyła. Odrobinę zdziwił się, widząc na wyświetlaczu liczby dwadzieścia cztery i dwadzieścia trzy. Był pewny, iż od czasu porwania członka ich grupy minęło o wiele więcej, a tymczasem zegar zaskoczył go tak wczesną godziną. Pokręcił głową i schował smartfona z powrotem do kieszeni jeansów, a następnie poprosił Jeongguka o użyczenie mu na moment swój telefon. Był pewny, że jego po prostu się zawiesił albo może to przez zmianę kontynentu coś mu się w nim popsuło. Ale tak samo, jak jego smartfon, tak i Jeona wskazywał wspomnianą wcześniej godzinę i Taehyung pomyślał, że nie ma opcji, aby zarówno jego, jak i ciemnowłosego telefon się zepsuł.
Oddał urządzenie brunetowi i zerknął na swoje przedramię, gdzie wokół chudego nadgarstka miał luźno zapięty zegarek ze skórzanym paskiem i białą tarczą. Chwilę zajęło mu odczytanie godziny ze wskazówek, ale kiedy już mu się to udało, przegryzł zestresowany wargę i poczochrał włosy z tyłu głowy.
Czy to możliwe, aby czas stanął dla nich w miejscu?
- Nie, nie, to przecież absurd - mruknął do siebie, kręcąc energicznie głową. Miał wrażenie, że zwariował. Może oczy robią mu psikusa i pokazują mu zupełnie inną godzinę do rzeczywistej?
- Coś mówiłeś?
- Właściwie to tak. Jeongguk, myślisz, że ile czasu minęło, od kiedy Hoseok zniknął?
- Na oko to jakieś dwie godziny, a dlaczego pytasz?
- A która jest teraz godzina? - dopytywał.
- Dwudziesta czwarta dwadzieścia trzy.
Taehyung zatrzymał bruneta chwyceniem go za przedramię. Zacisnął tam swoją dłoń i mocno zmarszczył brwi, oczy nieco zmrużył, a wargi ścisnął w wąską linię. Nie był pewny, czy powinien mówić chłopakowi o swoim podejrzeniu, bo to wszystko przecież nawet w jego głowie brzmiało szalenie idiotycznie, a jakby tego było mało, takim myśleniem wcale nie pomaga w ich obecnej sytuacji. Zamiast myśleć pozytywnie, on snuje durne teorie.
- Ja wiem, że to może zabrzmi głupio, ale wysłuchaj mnie, dobrze?
- O co chodzi?
- Myślę, że cz-czas się dla nas zatrzymał - powiedział na jednym wdechu, wymieniając się z ciemnowłosym długim spojrzeniem, zanim ten zaśmiał się i zdjął z siebie dłoń jasnowłosego, którą ten uparcie zaciskał na jego ręku. - Nie śmiej się do cholery! Nie żartuję!
- Co ty wygadujesz? Nawdychałeś się czegoś?
- C-co? Nie! To prawda! - Podniósł głos, uderzając chłopaka w pierś. - Sam mówiłeś, że minęły około dwóch godzin, wszystkie zegarki wskazują godzinę dwudziestą czwartą dwadzieścia trzy, a chwilę przed tym, jak Hoseok zniknął była dopiero północ i sam to powiedziałem, gdy zaczęły się te dziwne rzeczy. Jeongguk, uwierz mi, wiejmy stąd - mówił spanikowany. - Zadzwońmy na policję i zgłośmy zaginięcie Hoseoka i-
- To ma sens - przerwał mu. - To trochę szalone, ale nie bezsensowne.
- No mówię!
- Ale nie możemy stąd pójść. Nigdzie nie ruszam się bez Junga. Jak ty chcesz, to możesz iść, my zostajemy.
- Ale Jeongguk!
- Taehyung, to mój przyjaciel, nie zostawię go tu samego, ale ty idź, jeśli chcesz. - Uśmiechnął się. - Ale uważaj na siebie, a jakby coś to krzycz, tak?
- Dobra, ale wy też na siebie uważajcie.
- Leć już.
- Ok, to pa.
Taehyung jeszcze chwilę zastanawiał się nad podjęciem decyzji, jednak ostatecznie postanowił uciec z tego miejsca. Było intrygująco i ciekawie, ale naprawdę bał się o swoje bezpieczeństwo. Ta książka, czas, Hoseok i śmiech kobiety... To było dla niego totalnie za dużo. Chciał doświadczyć jakichś zjawisk paranormalnych, ale nie takich! Nie takich, że o mało a zesikałby się w majtki, bo latająca książka wcale nie była lekkim przestraszeniem, a totalnie, masakrycznie ogromnym przerażeniem. Nie dawał po sobie tego poznać, ale na samo wspomnienie o tym drżały mu dłonie i on sam miał ochotę rozpłakać się ze strachu.
Tak naprawdę to Taehyung biegł przez te korytarze. Biegł tak długo, aż jego nogi stały się jak z waty, a on, prawie że upadł na kolana ze zmęczenia. Miał wrażenie, że szukał wyjścia wieki, miał wrażenie, że mijał jedno miejsce czwarty raz i w końcu padł pod ścianę z wycieńczenia. Był przerażony, ponieważ dom zdawał się nie chcieć wypuścić go z własnych sideł. Czuł się, jakoby utknął w labiryncie pełnym korytarzy, mylnych dróg i dużą ilością drzwi, które po drugiej stronie miały dokładnie to samo co widział, zanim przekroczył ich próg. Chciał już wrócić do domu, położyć się w swoim łóżku i aby to wszystko okazało się jedynie złym snem, a on byłby bezpieczny.
W głowie zaczęło mu szumieć, a wzrok stał się jakby zamglony albo to w pomieszczeniu, w którym był, rozprzestrzeniał się szarawy dym bądź ewentualnie jakichś gaz o takowym zabarwieniu. Podejrzewał gaz, ponieważ nagle poczuł się, jak drastycznie opada z sił. Jego ramiona zrobiły się wiotkie, nogi mu zdrętwiały, a złapanie oddechu zaczęło być znacznie trudniejsze niż normalnie. Brał płytkie hausty powietrza, ale to jedynie przysparzało go o ból w klatce piersiowej. Jego głowa opadała mu na ramię, a powieki kleiły się do siebie. Czuł, że dzieje się coś śmiertelnie złego i nie chciał teraz zasypiać. Musiał być świadom, aby w razie niebezpieczeństwa móc się obronić, ale stracenie kontaktu z rzeczywistością przyszło niekontrolowanie i szybko. Chciał być silny i to wytrzymać, ale nie dał rady. Coś go sparaliżowało.
I zanim zamknął oczy, ujrzał przed sobą nikogo innego, jak Hoseoka z rudowłosą kobietą obok, która coś do niego mówiła. Szeptała mu do ucha tak cicho, że nie był w stanie tego usłyszeć. Co więcej, nie był w stanie nawet ruszyć palcem, czy wydusić z siebie nawet słowa.
A miał ochotę zacząć wrzeszczeć imię Jeongguka, że jednak chce z nimi zostać i aby ten go uratował, wyciągnął z opresji jak rycerz i fakt, że nie mógł tego zrobić, sprawił, że kilka łez poleciało z kącików jego zamkniętych oczu.
Doszedł po prostu do wniosku, iż odłączenie się z grupy było większym błędem, niżeli samo wejście do tego cholernego szpitala psychiatrycznego.
(Z którego wyjścia już nie ma).
CZYTASZ
Knock, knock! || Taekook
FanfictionTaehyung spotyka Jeongguka podczas eksploracji opuszczonego szpitala psychiatrycznego w Dallas. Wraz z minięciem godziny zero, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Połączywszy wspólne siły, grupą próbują dotrwać do rana, a ich priorytetem jest wyjście...