14 | get well soon dear

556 113 8
                                    

00:23

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

00:23

- G-Guk...

Wspomniany odwrócił się za siebie jak poparzony, mimowolnie ściągając obie brwi do siebie. Spojrzenie niekontrolowanie zlustrowało całą sylwetkę chłopaka przed nim, a sam brunet nie potrafił połączyć ze sobą wszystkich faktów i złożyć jakiś sensowny wniosek. Był po prostu bardzo zaskoczony i zaniepokojony. Wszystko działo się dla niego tak cholernie szybko i niespodziewanie, że nie potrafił tego znieść i zrozumieć. Tragiczna sytuacja była dla niego czystą, niewiarygodną abstrakcją.

I stojący za nim, wyczerpany, z przekrwionymi oczami i posiniaczoną twarzą Hoseok nic nie ułatwiał. Jeszcze bardziej komplikował i robił Jeonggukowi bałagan w głowie. Ciemnowłosy nie wiedział czy powinien wstać i upewnić się czy z przyjacielem wszystko dobrze, czy pozostać w bezpiecznej odległości i nie dawać złapać się w ewentualną pułapkę. Ostatecznie został w jednym miejscu i jedyne co zdołał zrobić to wydusić niewyraźne „Hoseok?", przełykając dużą gulę w gardle.

Spojrzenie rudzielca co chwilę się zmieniało. Raz było ostre, a raz łagodne i takie jak zwykle. Jeongguk był zdezorientowany, ale tak samo zdezorientowany był Hoseok, kiedy w jednej chwili kontaktował ze światem, a w drugiej kompletnie odlatywał - jakoby zasypiał albo mdlał, a nad jego ciałem przejmował kontrolę ktoś zupełnie inny. I tak właśnie było, choć sam tego jeszcze nie wiedział. Starszy chłopak spinał swoje mięśnie tak mocno, że aż go bolało i nic nie mógł na to poradzić. Odczuwał w sobie ogromną ilość nienawiści, którą potrzebował na czymś wyładować. Nie mógł się powstrzymać przed zerwaniem się w stronę najlepszego przyjaciela i złapaniem go mocno za kołnierz bluzy. Jeongguk nic nie powiedział ani nie ruszył się z miejsca; wpatrywał się zmęczonymi oczami w rudzielca, próbując wyczytać coś z tych jego, ale były one na tyle puste, że miał wrażenie, iż są one całkowicie bez duszy, życia. Kompletnie martwe.

- Kim teraz jesteś? - Spytał w końcu z zaciśniętymi zębami. Był gotowy na wszystko, choć Hoseok był totalnie nieobliczalny. - Hoseokiem czy dupkiem, który zabił moich przyjaciół?

Rudowłosy oddychał płytko, ale szybko i nie odpowiedział przyjacielowi. Sam nie był pewny kim jest. Z jednej strony chciał zatłuc wszystkich, a w szczególności Jeongguka, natomiast z drugiej chciał już przestać. Przestać nienawidzić, ranić i czerpać przyjemność z krzywdy innych. Choć wszystko to nie trwało stosunkowo długo, był okropnie zmęczony. Czuł się jakby cała jego energia była w niebezpiecznie szybkim tempie wysysana.

- Odpowiedz. - Odezwał się znowu Jeongguk.

- Nie obudzi się. Zapierdoliłem go. - Odpowiedział, a na jego twarzy wykwitł szaleńczy uśmiech. - Na co jeszcze czekasz?

- Rosalie powiedziała-

- To świruska. Bajkopisarka po ojcu-wariacie. Naprawdę jej wierzysz? - Prychnął. - No co ty? Wiedziałem, że jesteś naiwny, ale że aż do tego stopnia?

- Kłamiesz! To tobie nie wierzę. - Odpechnął starszego od siebie wskutek czego ten poleciał do tyłu. - Taehyung się obudzi. Chłopaki też, wiem to.

- Gguk, j-ja... - Zająkał się i zerknął zagubiony na przyjaciela. Za chwilę jednak roześmiał się jak wariat. - Jesteś największym idiotą jakiego znam.

- Co? - Ponownie się zakłopotał. - Co z nim? - Tu zwrócił się do Rosalie, która przyglądała się im z boku w ciszy.

- Jest za słaby, żeby wygrać z drugą stroną siebie. Chce wrócić do normalności, ale nie daje rady przezwyciężyć zła w sobie. - Westchnęła.

- Bzudra! Jestem silny! Mogę was wszystkich pozabijać, jeśli tylko chcę! - Wrzasnął wściekle.

- Najlepszym sposobem na przezwyciężenie zła, jest przestanie się go obawiać. Hoseok jest przerażony i nie wie co się dzieje. - Mruknęła. - Nie możesz pozwolić na to, aby wykwitł w tobie strach, inaczej skończysz tak jak blondwłosy chłopiec i reszta.

- Więc co mam robić?

- Nie bać się. - Uśmiechnęła się do bruneta. - Potwory karmią się strachem. Jeśli nie będziesz się bał, nie będą cię nawiedzać. Stań do nich plecami i nie odwracaj się.

Jeongguk kiwnął głową, odwracając się ponownie w stronę uwięzionego w śnie Taehyunga. Nie był przekonany, jednak ostatecznie stwierdził, że i tak nie ma wiele do stracenia, a zastosowanie się do rady Rosalie może okazać się być jedynym ratunkiem. Hoseok długi czas po tym szarpał go za ramiona i krzyczał wiele niezrozumiałych dla niego słów, jednak ten usilnie trwał w swoim postanowieniu. Zbierał w sobie całą odwagę i obojętność. Nie mógł pozwolić sobie na to, aby rzucić się na ratunek przyjacielowi, który naprzemiennie błagał go o pomoc i wrzeszczał, że - kolokwialnie mówiąc - zapierdoli go własnymi dłońmi i wtedy nie będzie tak kolorowo.

Jeongguk nie chciał się bać. Był jedynym, który może to skończyć i wrócić rzeczywistość do normalności. Wierzył całym sobą, iż wszyscy mogą wyjść z prostej linii życia na tę krzywą, którą zawsze pokazuje pikająca aparatura w szpitalnych salach. Ściskał swoje oczy równie mocno co ściskał w swoich ramionach Taehyunga. Był maksymalnie blisko jasnowłosego, ponieważ bał się, że jeśli oddali się choć na milimetr to Hoseok mu go ukradnie i nigdy nie odda. To było jedyne co przysparzało go w tej chwili o nutkę strachu, ale rudzielec nie był już dla niego przerażający.

- G-gguk... Pomóż... - Wymamrotał niewyraźnie rudowłosy.

- To podstęp, nie słuchaj go. - Podpowiedziała Rosalie.

- Zostawisz najlepszego przyjaciela w potrzebie, huh? - Padł na kolana. - Ja bym cię nie porzucił.

- Zostaw nas w końcu. - Odparł. - Wcale się nie przyjaźnimy. Jesteś potworem.

- Jeszcze zobaczymy! Nie powiedziałem ostatniego słowa!

I zniknął. Rozpłynął się całkowicie. Jakby był watą cukrową w ustach, ślad po nim rozmył się, nie pozostawiając za sobą nawet pyłu z kurzu. Jeongguk odetchnął z taką ulgą, że nawet go przeraził charakterystyczny dźwięk wydychanego powietrza z własnych płuc. Obrócił się za siebie i przełknął ślinę, widząc za sobą jedynie pustą resztę sali szpitalnej.

Ponownie zwrócił wzrok ku Taehyungu i po raz kolejny zaczął się bać i stresować. Blondyn nie otworzył oczu, nie dał żadnego znaku życia. A więc Rosalie kłamała? Być może chciała dać mu jedynie nadzieję.

Brunet potrząsnął delikatnie wątłymi ramionami sojusznika i znowu począł przekonywać go do pobudki. Nie chciał się poddawać. Mógłby spędzić na rozmowie do martwego ciała resztę swojego życia - przecież tak czy inaczej może stracić je w każdej chwili. Co za różnica. Przynajmniej nie zostanie w nim poczucie marnowanego czasu; nie zeżre go sumienie, że nie próbował niczego zrobić.

Wciąż nie mógł uwierzyć w absurdalność własnego życia. Utknął na drugim końcu świata w nawiedzonym szpitalu psychiatrycznym, który straszy; stracił wszystkich przyjaciół i tego świeżo poznanego, grozi mu strata życia i Jeongguk był tym wszystkim przerażony. Kiedy tylko jego myśli zbaczały na tę stronę, był przerażony do własnych granic, a Jeongguk jest odporny na strach i aby doprowadzić go do aktualnego stanu trzeba się niesamowicie wysilić. Teraz czuł, że umiera; że mimowolnie uchodzi z niego życie.

Nie bał się Hoseoka, ale bał się samotności i ciszy. Nie mógł tego znieść.

- Obudź się, ty głupi wentylatorze. - Powiedział na koniec i zatopił twarz w kącie zimnej szyi Taehyunga.

I wcale się nie rozpłakał.

A blondwłosy dotychczasowy trup wcale nie zachłysnął się powietrzem, gdy tylko mokra, przezroczysta łza bruneta strumyczkiem spłynęła po jego skórze.

__________

ciekawe czy będziemy płakusiać na epilogu

Knock, knock! || Taekook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz