18 | oh, fuck...

577 101 8
                                    

00:23

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

00:23

D

o momentu, aż Jeongguk ujrzał światło w tunelu wypełnionym beznadziejnością. A raczej to los postanowił dać mi odrobinę szczęścia i poprowadził ich drogą do wyjścia z niekończących się korytarzy marności. Biegnąc schodami z jednego piętra na drugie, niższe, niespodziewanie urwały się stopnie, sprawiając, iż dwójka uciekinierów zapadli się w dół. Spadali krótko, jednak oboje czuli jakoby trwało to wieczność. Chwilę po upadku, pierwsze co Jeongguk zrobił, to upewnił się, że z Taehyungiem wszystko gra, a przynajmniej, że ten żyje i spadek z pięter nie spowodował u niego większych obrażeń, następnie spanikowany szukał zegarka, który mocno dzierżył w dłoni, jakby był najcenniejszym skarbem, który posiadał. Właściwie, biorąc pod uwagę potęgę owego przedmiotu to tak, było to najcenniejsze co kiedykolwiek miał i nad czym pełnił opiekę do momentu przywrócenia wszystkiego do normalności.

Jeonggguk niemal rozpłakał się, nie mogąc znaleźć nigdzie poszukiwanego przedmiotu, ponieważ nagle zapadła tak męcząca ciemność, iż ujrzenie czegokolwiek graniczyło z cudem. Miał wrażenie, że spadli prosto do piekieł, choć tak naprawdę wszystko co przeżywali do tej pory było czymś na jego pozór. Bał się, że zaprzepaścił swoją szansę na ruszenie czasem i miał sobie to za złe dopóki zegarek z impetem nie uderzył w jego głowę i samoistnie zawisł mu na szyi. Cios na chwilę go ogłuszył i sprawił, iż był bardzo zakłopotany i otumaniony, jednak musiał, nieważne co się działo, myśleć trzeźwo. Postura Taehyunga odznaczała się jedynie ciemnym zarysem w ciemności, ale widział go, dlatego za chwilę pomógł mu wstać, mrucząc cicho, że wszystko jest ok i za chwilę stąd zwieją. Splótł z jasnowłosym palce i rozejrzał się dookoła. Światło w szpitalu mrugało co chwilę sprawiając, iż co jakiś czas ponownie zapadała ta uporczywa ciemność, ale wszystko było dobrze, dopóki byli razem, bo zgubienie się teraz i podążanie drogami przypominającymi labirynt byłoby niesamowicie trudne.

Na początku musiał rozejrzeć się w otoczeniu i jeśli miałby być szczery, nie kojarzył go. Przypominało ono recepcje, ale była całkowicie inna niżeli ta, którą minęli wchodząc do tego szpitala na początku. Nie chciał się długo nad tym zastanawiać, po prostu szukał jakiegoś okna, drzwi, którymi mogliby uciec.

I znaleźli coś takiego. Jedno okno, które lekko otwarte czekało na nich, aż przez nie przejdą i zaczerpną świeżego powietrza. Jeongguk przez chwilę miał wątpliwości, ale nie miał innego wyboru. Gdy ponownie rozejrzał się dookoła, to było jedyne co mieściło się w tym pomieszczeniu. Wszystkie przejścia i przedmioty zniknęły i to okno też wydawało się być coraz mniej wyraźne, co zmotywowało ciemnowłosego do ruszenia się z miejsca. Wyglądało to trochę jakoby przechodzili przez migający portal i tym razem naprawdę miał wrażenie, iż uciekają z piekła.

Najpierw pozwolił Taehyungowi wyjść pierwszemu i gdy upewnił się, iż ten stoi bezpiecznie na trawie przed szpitalem, sam szybko zeskoczył, ponownie łącząc swoją dłoń z tą Taehyunga. Chwilę stali, przyciągając się za moment do mocnego uścisku i odetchnęli z naprawdę głęboką ulgą w swych objęciach, ale nie było czasu, aby odpoczywać dłużej.

Bo to piekło ciągnęło się dalej.

Jeongguk, przychodząc w to miejsce, nie wiedział, co oznaczały taksówki, komiczna ilość taksówek zaparkowanych przed szpitalem i na początku śmiał się, iż taksówkarze wykorzystują to miejsce jako bezpłatny parking, ale teraz, ta komedia, którą urozmaicał o swoje wtedy śmieszne żarty, zmieniła się w straszny horror, bo za chwilę światła reflektorów oślepiły go w oczy, sprawiając, iż ten przez chwilę jedyne co był w stanie zobaczyć to jasność i nic więcej, ale gdy już się otrząsnął, od razu wzdrygnął się i nieświadomie ścisnął dłoń Taehyunga tak mocno, że jego kostki zaskrzypiały pod jego silnym uściskiem. Ale jasnowłosy nic nie odpowiedział, bo nie miał mu tego za złe; przecież nic złego mu nie zrobił. Był mu wdzięczny, iż trzyma go tak mocno i nie pozwoli na to, aby był zdany tylko na siebie i swoje martwe spojrzenie, utrudniające mu tak właściwie wszystko.

Taksówki, będące dotychczas obiektem śmiechów, samoistnie włączyły własne światła, a kluczyki w stacyjkach przekręciły się o własnych siłach, jakoby ktoś podarował im dusze i pozwolił na swoje własne decyzje. Taehyung zapytał cicho co się dzieje i dlaczego stoją w miejscu, ale Jeongguk nie odpowiedział, a wydusił kruche:

- Oh, kurwa...

Przerażanie wysyłające drżenia w okolice dłoni Taehyunga obudziło Jeongguka z transu zaskoczenia i sprawiło, iż ten w końcu ruszył się. Uważał, aby nie potknąć się o wystające kafelki na wybiegu i kiedy w końcu dobiegł do furtki, począł podsadzanie swojego towarzysza, aby ten przeszedł na drugą stronę.

Obaj byli zestresowani jak cholera, ale kiedy taksówki ruszyły w ich stronę, zarówno nogi Taehyunga jak i Jeongguka zaczęły trząść się tak mocno, że jeśliby nie towarzyszyła im adrenalina, mogliby paść ze strachu na ziemię i znieruchomieć jak głaz. Jasnowłosy kilka razy poślizgnął się przy wspinaczce, klnąc przy tym na swoją nieporadność, a gdy znajdował się już na górze, nie zważając co mogłoby znajdować się na ziemi, czym prędzej skoczył, pozwalając wreszcie Jeonggukowi, aby ten również do niego dołączył.

Ale w jego przypadku nie było to tak łatwe. Jeongguk dobrze radził sobie we wspinaczce, niegdyś z Hoseokiem niemal co dzień wybierali się na ściankę, jednak teraz był tak zestresowany i tak drżały mu dłonie, że nie był w stanie zrobić tego szybko. Na domiar złego, niedługo po rozpoczęciu swojej wspinaczki, coś pociągnęło go na ziemię po stronie szpitala i ciągnęło tak do siebie, dopóki nie wylądował tuż przy drzwiach, ale nie pozwolił na ponowne wciągnięcie się do środka, bo... Bo nie chciał umierać i nie chciał zostawiać Taehyunga samego sobie. Taehyunga, który krzyczał teraz do niego i głos trząsł mu się tak, że ciemnowłosy nawet nie rozumiał jego słów. Blondyn kilka razy próbował wspiąć się na furtkę i ruszyć mu na pomoc, ale nie potrafił. Nie mógł trafić butem w dziurki pomiędzy metalowymi ozdobnikami i był tym naprawdę zrozpaczony. Martwił się o Jeongguka tak bardzo jak on martwił się również o niego.

Ale tak naprawdę nie musiał, bo brunet stanął na przekór złu i przestał się bać. Stanął plecami do potwora, nie pozwalając mu, aby ten karmił się jego strachem i uwolnił się. Ponownie zaczął biec w stronę furtki, jednak tym razem, uciekał przed pędzącymi w jego stronę taksówkami, które jedyne czego pragnęły (o ile teoretycznie przedmioty martwe mogą czegoś pragnąć) to jego na swoich tapicerkach, najlepiej, żeby ten już nigdy z którejś nie wychodził i zajmował miejsce pasażera do końca świata.

Nie wiedział kiedy, ale prędko znalazł się przy Taehyungu, którego na moment zsapany mocno przytulił, za chwilę uciekając w las. Pojazdy uderzyły w furtkę, a z oddali można było usłyszeć odgłosy dziesiątek klaksonów, które z pewnością będą śnić się Jeonggukowi każdej nocy.

Las nie był dla nich miejsce odpoczynku, ponieważ zarówno szpital jak i on, nie chcieli wypuścić ich z objęć. Z każdym przebytym krokiem, liście i drzewa za nimi tworzyli z siebie zieloną ścianę, w którą jeśliby wpadli, nigdy by się już nie wydostali.

To byłby kres ich podróży, ale przeżyli już tak wiele i byli tak daleko, że nie mogli się poddać, nawet pomimo tak silnego zmęczenia.

Dopóki...

Knock, knock! || Taekook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz