Sześć

278 14 2
                                    

Mogłam przejąć się ilością osób w domu, wiedząc, że jest ogromne, a w każdym jego zakamarku ktoś jest. Miałam prawo myśleć, że za chwilę kolejnymi gośćmi będzie policja, kiedy to muzyka grała głośno, że ściany się trzęsły, a było już po 12 w nocy. Wiedziałam, że jedzenie powoli się kończy i byłoby super gdyby pojechać do sklepu po kolejną porcję i to razy dwa. Nie miałam pojęcia gdzie jest Daria, chociaż tym przejmowałam się najmniej. Miałam stu procentową pewność, że się nie zgubi.

Dziwnym trafem nic z wymienionych wcześniej rzeczy mnie nie interesowała. Bawiłam się wspaniale i nawet przez chwilę nie pomyślałam, że mogę mieć kłopoty. Odeszłam dawna ja, która zamartwiała się o wszystko!

Siedziałam na plaży z Maćkiem, który przyglądał się falom na morzu, tak delikatnymi, że wszystko wyglądało jak jezioro. Wszyscy głównie siedzieli w domu, tylko trochę osób czas spędzało na tarasie. Na plażę, natomiast nikt nie przyszedł, oprócz nas.

- Chociaż, że nic nie widzę, bo jest ciemno, jest pięknie. - powiedział

- Cudownie lepiej brzmi. -od razu go poprawiłam

Chciał coś powiedzieć, ale nie wydusił się z siebie ani jednego słowa. Czułam u chłopaka chwilę niepewności, po czym ogromnego zwątpienia. Siedział tak przez kilka minut, jakby zdegustowany czymś, odpuścił. Nie wiedziałam o co chodzi, niczego nie rozumiałam. Nie chciałam siedzieć w ciszy, widząc, że Maćka coś gryzie.

- Coś się stało? - zapytałam bez zastanowienia

- Mam problem.

- Co to za problem w takim razie? - kontynuowałam – Możesz mi wszystko powiedzieć.

- Raczej kto, jest tym problemem, chciałaś powiedzieć. – po raz pierwszy od kilkunastu minut, na twarzy kolegi, siedzącego obok, na mokrym piachu, z rozwianymi włosami, pojawił się uśmiech.

U mnie natomiast mina zbrzydła. Domyśliłam się do czego wszystko zmierza. Każdy z Was może teraz się tego domyślić. Nie mogłam, jednak przerwać rozmowy, w końcu to ja ją zaczęłam. Nie miałam jednak ochoty, słuchać historii o dziewczynie, w której się zakochał.

- Więc... Kto jest Twoim problemem? ...

- Ty... - usłyszałam, chociaż myślałam, że się przesłyszałam

Czy naprawdę problemem Maćka jestem ja? W jakim sensie?

- Maciek... o co chodzi? - mój głos zadrżał. Cała ja, w środku i na zewnątrz.

- Nie zrozumiesz... to bez sensu.

- Wszystko ma jakiś sens. Powiedz co się dzieje.

- … Przyjechałaś tutaj tylko na wakacje. Ja o tym zapomniałem i przyzwyczaiłem się do Twojej obecności. Przywiązałem się i nie chcę odwiązywać. - moje serce biło tak szybko, jak nigdy dotąd. - Kurde... Nigdy nie spotkałem wspanialszej dziewczyny na świecie! Tak pięknej, zabawnej i inteligentnej...

- Ale – chciałam coś powiedzieć, jednak Maciek mi przerwał i coraz głośniej, prawie krzycząc, mówił.

- Wiem, że za chwilę wyjedziesz i to będzie koniec, a tylko przy Tobie czuję się tak dobrze! I nie mam pojęcia co stanie się z naszą przyjaźnią, ale muszę to zrobić, przepraszam!! - i siedział tak przez krótką chwilę, patrząc się na mnie, prawie ze łzami w oczach.

Tego co wydarzyło się po tych sekundach, które myślałam, że trwają wieczność, nigdy się nie spodziewałam. Chłopak szybko przybliżył się do mnie i przywarł do moich warg, swoimi. Odwzajemniłam pocałunek, czując jak spełnia się moje marzenie. Trzeba przyznać, ze całował nieziemsko. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Maciek może czuć do mnie coś innego niż tylko przyjaźń, a jednak. Widać, że odwzajemnił moje uczucie.

Poczułam jak wszystko się zatrzymuje. Czas, wszyscy ludzie tutaj, cała moja rodzina. Wszystko. Teraz, tylko ja i on.

Przytulając się, skończyliśmy ten długi, w moim życiu nigdy nie zapomniany pocałunek. Maciek wiedział, że wcale mi to nie przeszkadzało i nic nie zrujnuje już naszej znajomości.

- Jesteś głupi... - wyszeptałam ciszej, niż jakikolwiek możliwy szept

- Wiem. Przepraszam.

Wiedziałam, że wszystko może się ułożyć. Siedzieliśmy tak przez pół godziny, po czym postanowiliśmy wrócić do reszty. W domu nie było najgorzej, jeżeli patrzyłam przez pryzmat szczęścia, który w tej chwili mnie ogarniał. W rzeczywistości, dom wyglądał jak totalne pobojowisko. Wszędzie porozrzucane puszki po coli, na podłodze po rozgniatane chipsy i wiele innych uboczności tworzenia imprez. Znaleźliśmy Darię, która bawiła się jak nigdy dotąd w obecności jakiegoś kumpla Maćka. Wróciliśmy do kuchni, gdzie zrobiliśmy drinki i ruszyliśmy na parkiet.

Rankiem obudziłam się na kanapie w salonie, Maciek obok. Daria z Filipem, bo tak nazywał się jej towarzysz, spali w sypialni. Ci to chociaż mieli wygodne łóżko, bo kanapa nie była najlepszym wyborem. Znajomi wyszli nad ranem, a my od razu położyliśmy się do spania. Wstałam jako pierwsza, wszystko mnie bolało, czułam lekkiego kaca. Zrobiłam kawę i oparłam się o kuchenną wyspę. Teraz nie było się czym rozkoszować. Pyszna, zazwyczaj kawa, dzisiaj smakowała najgorzej na świecie. Popatrzyłam na Maćka i pomyślałam jak cudownie było tutaj przyjechać. Chociaż nie chciałam, teraz dziękowałam rodzicom jeszcze bardziej, niż poprzednio. Zagapiona w przystojniaka, nie zauważyłam, że się obudził i na mnie spogląda. Po chwili, nadal patrzyłam się na kanapę, teraz już pustą. Poczułam jak ktoś obejmuję mnie w pasie i całuje w szyję. Obróciłam się i zobaczyłam tego samego chłopaka, którego poznałam dwa tygodnie temu. Nie ubranego już w garnitur z pięknie ułożonymi włosami, wypolerowanymi butami i w białych rękawiczkach. Ten Maciek był rozczochrany, ubrany w luźny T-shirt i bokserki. Zaspane jeszcze oczy i ten sam wyśmienity uśmiech, który witał mnie codziennie, po godzinie 12.30, kiedy to wraz ze swoim właścicielem przychodził do pracy.

- Nie pomyślałbym, że... - nie pozwoliłam mu dokończyć. Położyłam tylko palec na ustach, po czym zabierając go, złożyłam na nich delikatny pocałunek.

- Ohoho. Co ja widzę? Mówiłam Ci tysiąc razy Zuza, że stworzycie parę idealną. - słysząc głos przyjaciółki i wchodzącego do kuchni Filipa od razu odwróciłam się w ich stronę

- Nigdy nie powiedziałaś czegoś takiego! - zaczęłyśmy się śmiać

Po dłuższym czasie, kiedy cała czwórka, włącznie ze mną, obudziła się, zjadła śniadanie i zaczęła normalnie funkcjonować, zaczęliśmy sprzątać. Poszło dość sprawnie, ale nie w chwili, kiedy w oknie mojej sypialni, na piętrze, zauważyłam nadjeżdżający samochód.

- Wujek!!!

Nie problemem było skończenie sprzątania, bo pozostało tylko wynieść śmieci, ale pytanie co zrobić z Filipem, a co dopiero z Maćkiem. Stój! Pracownikiem mojego wujka. Wszyscy, zostawiając mnie ze śmieciami, pobiegli do łazienki. Chłopacy ubrali się w normalne ciuchy, włożyli buty i uczesali. Daria stwierdziła, że do przyjazdu będzie w łazience, pod pretekstem, że się szykuje Ja włożyłam dresy i spokojnie już wyszłam z domu, wynosząc śmieci, w czym pomagali mi chłopcy. Wujek akurat podjechał pod dom! Dlaczego tak wcześnie, ja się pytam?!

- Witaj Zuza. Maciek? Co ty tutaj robisz?!

Zdezorientowana jego postawą, szybko wymyśliłam.

- Wujek, cześć! - wyściskałam go za wszystkie czasy, czego nie zrobiłam nawet przy pierwszym spotkaniu. - Tak, Maciek mnie odwiedził ze swoim przyjacielem. - przedstawiłam ich sobie nawzajem – Oni już idą. Daria jest w łazience. To na razie chłopcy! - i zabierając bagaże wujka, pomogłam mu wejść do domu. Zauważyłam, ze nie zamknął samochodu, co mnie bardzo zdziwiło.

- Wujku, samochód. Zapomniałeś zamknąć.- napomknęłam

- Mamy gości. - stwierdził.

W drzwiach, przez które przed momentem weszłam, stali już rodzice z walizką. Tak, moi rodzice, Ci z Warszawy, którzy przyjechać mieli dopiero w sierpniu. Do pokoju weszła także Daria, która z wrażenia wyszczerzyła oczy, dodając:

- Filip zapomniał kluczy, zaniosę mu. - i wybiegła doganiając chłopaków, mnie zostawiając samą.

InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz