Nie odebrał telefonu, kiedy dzwoniłam rano. Około 11 przed południem, napisał tylko sms-a: Przyjdziesz?. Odpowiedziałam po sekundzie, pisząc, że będę za dwadzieścia minut. Szybko się przebrałam i wsiadłam w autobus, na najbliższym przystanku. Dojechałam do centrum, skąd poszłam już pieszo, przemierzając nie duży kawałek drogi. Drzwi do domu otworzyła mama Maćka. Była uśmiechnięta i miła. Powiedziała, żebym weszła na górę, chłopak był w pokoju. Do kobiety podbiegła Hania, wcześniej witając się ze mną. Wyszły do sklepu. Doszłam do pokoju, gdzie Maciek przeglądał coś w laptopie, kiedy mnie zobaczył, przywitał się i od razu zapytał co u mnie.
- Lepiej ty powiedz co u Ciebie. - przerwałam chłopakowi – Wczoraj tak szybko wyszedłeś z domu, dzisiaj chciałeś żebym to ja wpadła do Ciebie. Coś się stało?
- Nic się nie stało... Zuza, daj spokój. Zawsze przychodzę do Ciebie to Ty raz możemy spotkać się tutaj.
- No racja.
Nie wypytywałam go, co stało się wczorajszego dnia, widać było, że nie chciał o tym mówić. Najprawdopodobniej nie zauważył, że to jak się zachowuje, widać.
Leżeliśmy na łóżku i oglądaliśmy film, puszczony z laptopa. W pewnym momencie kątem oka spojrzałam na chłopaka i zorientowałam się, że wcale nie ogląda filmu, tylko patrzy się w okno. Nie było nawet czego tam podziwiać. Z szybą można zobaczyć wyłącznie kilka drzew i plac zabaw, którego siedząc na łóżku, nie widać. Oglądałam dalej film, nie zwracając na to uwagi, jednak kiedy jeszcze kilka razy zauważyłam, że nadal patrzy się w to samo miejsce, zastopowałam wideo i obróciłam się na brzuch, patrząc mu prosto w oczy.
- Czemu wyłączyłaś? - pytał
- Maciek, ja widzę, nie jestem ślepa. - mówiłam z pełną powagą w głosie, żeby zrozumiał, że się martwię.
- Nie ma czym, serio. Wszystko jest w porządku.
- Oh przestań!! - nie mogłam się powstrzymać od uniesionego tonu – znam Cię może nie od kilku lat, ale widzę kiedy coś się dzieję. To, że jest w porządku powtarzałeś też w szpitalu, a wtedy nie było wcale super! Maciek... - powiedziałam już ciszej – co się dzieję?
- Zuza – przytulił mnie – miewam gorsze dni... każdy ma, ty też. Może po prostu dzisiaj taki właśnie dzień mam? Oglądajmy dalej film.
- Jakoś straciłam ochotę.
Wstałam i pokierowałam się na dół, w stronę drzwi, po czym wyszłam z mieszkania. Od razu po mnie wybiegł chłopak, szybko mnie doganiając.
- Gdzie Ty idziesz? - pytał zainteresowany
- Na spacer. - odpowiedziałam bardzo oschle i bez jakiegokolwiek wyrazu na twarzy
- W takim razie idę z Tobą.
Szliśmy chwilę obok siebie, po czym Maciek chwycił moją rękę. Nie potrafiłam być na niego w żaden sposób zła. Uśmiechnęłam się, a on rozczochrał mi włosy, śmiejąc się przy tym. Wiedział oczywiście, że bardzo tego nie znoszę, ale ja wiedziałam, że on lubi się ze mną droczyć.
Maciek zaproponował, że zaprowadzi mnie w miejsce, gdzie kocha przychodzić. Zgodziłam się, nie wiedząc jaki kawał trzeba iść. Przeszliśmy przez całe miasto, przez pole i weszliśmy do lasu. Tam też droga nie była krótka. Przechadzaliśmy się jakąś wąską ścieżką. Od razu stwierdziłam, że złapie pełno kleszczy, mimo że miałam na sobie dresy. W końcu Maciek zasłonił mi oczy ręką, mówiąc, że za chwilę będziemy, a chcę zrobić mi niespodziankę. Przeszliśmy jeszcze kilkadziesiąt metrów, po czym stanęliśmy w miejscu i chłopak odsłonił mi oczy.
Ujrzałam piękne, duże jezioro, w którym odbijało się kilka gwiazd. Tak... zdążyło się ściemnić. Księżyc także odbijał się w granatowej tafli jeziora. Wokół otaczał nas las, a obok stał mały drewniany pomost i ławeczka, równie mała. Usiedliśmy na niej i wpatrywaliśmy się w ciszy ten piękny krajobraz. Można było usłyszeć bardzo delikatny szum wody, od czasu do czasu ryby, wyłaniające się na kilka sekund na powierzchnię i ich „plum” do jeziora. Po jakiś dziesięciu minutach Maciek odezwał się:
- Jak byłem mały, to tutaj przychodziłem i razem z dziadkiem wędkowałem.
- Nigdy nie mówiłeś, że potrafisz.
- Bo nie robię tego od wielu lat. Dziadek zmarł jak miałem siedem lat i od tego momentu nie dotknąłem już nigdy wędki.
- Chciałbyś? - spytałam
- Nie mam pojęcia. Może kiedyś... nie zastanawiałem się nigdy nad tym.
Widziałam, że znowu posmutniał. Tym razem z powodu dziadka. Zdaję sobie sprawę jakie to uczucie, bo moi dziadkowie zmarli kiedy miałam osiem lat, a też byłam z nimi bardzo zżyta. Drugą babcię i dziadka, nigdy nawet nie poznałam. Zmarli przed moimi narodzinami.
Siedzieliśmy tak na tej nie wygodnej ławce przez jakiś czas, w końcu położyliśmy się na pomoście, bo było wygodniej. Wpatrywaliśmy się w gwiazdy, o których Maciek zaczął mi opowiadać.
- Spójrz tam. - wskazał rękę niebo – to jest Mały Wóz – pokazał po kolei gwiazdy na które mam spojrzeć
- Dlaczego tak wiele dowiaduję się od Ciebie właśnie dzisiaj? - o swojej znajomości i zainteresowania gwiazdami nigdy mi nie mówił
- Wiele rzeczy o mnie nie wiesz. Tak naprawdę to nic.
- Dzięki. Haha. To Ty mi niczego o sobie nie powiedziałeś.
- Czy wiesz na przykład, co jest moją największą, ale to największą pasją? - zapytał z przejęciem
- Nooo... - zawahałam się, ale byłam pewna, że nigdy i o tym nie wspominał. - nie.
- Robię zdjęcia. Zastanawiałem się też, nad studiami w tym kierunku.
- Wow. Tego się nie spodziewałam
- Nikt się nie spodziewa, kiedy mnie poznaję.
- Musisz mi kiedyś zrobić jakieś zdjęcia. Chcę mieć pamiątkę... - nie wiem dlaczego to powiedziałam. O tej pamiątce...
Maciek odprowadził mnie do domu, było już późno. Nigdzie nie świeciły się żadne światła. Weszłam, więc o cichu, najciszej jak tylko się dało i udałam się do swojego pokoju, po czym, w łazience urządziłam sobie długą kąpiel. Prawie, że zasnęłam w wannie, byłam strasznie zmęczona. Wskoczyłam w pidżamę i położyłam się do łóżka.
Chwilę przed zaśnięciem zastanawiałam się jeszcze nad dzisiejszą postawą Maćka. Nad jego smutkiem, tym długim spacerem, a potem tym, jak wszystko zaczął mi o sobie mówić. W kilku momentach, czułam się jakbym nie z nim szła na spacer. Widać było, że cały czas o czymś myśli, ale nie chcę mi powiedzieć. Czułam się z tym źle, bo wiedziałam, że coś przed mną ukrywa. Nie chciałam się dopytywać, bo mogły być to jego prywatne sprawy, ale nie podobało mi się, jak powtarzał, że wszystko jest w porządku. Irytowało mnie to. Bardzo. Wystarczyło tylko powiedzieć, że nie chcę o tym póki co gadać, ale on tak nie powiedział. Przekładał tą rozmowę i zaczynał inny temat. Mam nadzieję, że wszystko jak najszybciej się wyjaśni.
_______________________________________________________________________________
Rozdział się podoba? W opowiadaniu wydarzy się jeszcze trochę rzeczy, więc nie myślcie, że za chwilę koniec. :) Szczerze powiedziawszy nie potrafię ocenić czy jesteśmy bliżej początku czy końca. W głowie mam wiele pomysłów, część z nich przelałam już na "papier". Miłego czytania rozdziału i dlaszych części.

CZYTASZ
Inaczej
Novela Juvenil"Leżenia całymi godzinami na ciepłym, a niekiedy ziemnym piachu, długich nocnych spacerów, przyglądania się gwiazdom, które błyszczały i oświetlały nam drogę w ciemnym lesie. Wstawania o 4.30 i obserwowania wschodów słońca, trzymania w dłoniach zimn...