Czternaście

195 12 0
                                        

Hania miała siedem lat, w tym roku szła do pierwszej klasy szkoły podstawowej.

Jest wesołą, zabawną i pełną energii dziewczynką, która codziennie ma wiele nowych pomysłów na zabawę. Ciemno włosa, blada o niebieskich oczach, rumieńcach na policzkach, zawsze uczesana w dwie wysokie kitki. Kiedy na nią patrze, przypominam sobie siebie, jak biegałam z tatą po śniegu, białym, puchu, który zawsze tak kochałam. Chwilę potem rodzice dostali bardzo dobrą pracę i wszystko się skończyło, a na dwór wychodziłam już tylko z opiekunką.

Hania ma wspaniałe dzieciństwo. Ze starszym bratem, który się z nią bawi i siostrą, z którą uwielbia się przebierać i malować. Ja rodzeństwa nie mam i nigdy nie będę miała. Oprócz tego, jedyne co nas różni, kiedy byłam w jej wieku to przeżycie tak tragicznego wypadku, które zobaczyła tak niedawno. Mama oprócz stresu związanego ze stanem zdrowia Maćka, była bardzo zdenerwowana samopoczuciem Hani. Dowiedziałam się od chłopaka, że kilka razy były u psychologa, który próbował pomóc dziewczynce i póki co, chodzą tam dwa razu w tygodniu. Hania jest jeszcze młoda, a Ela nie chce ryzykować, zostawiając córkę w domu. To co dziewczynka przeżyła i widziała nie doświadczyłam nawet ja, a byłam w rozsypce po wszystkich tych wydarzeniach.

- Ułożyłaś już niebo? - pytała dziewczynka, w związku z wspólnie układanymi puzzlami.

- Szukam jeszcze kilku elementów. A Tobie jak idzie? - nie odpowiedziała

Nie przejmowałam się. Nie dodałam od siebie nic więcej. Zajęłam się układaniem, tak samo jak Hania. Niespodziewanie powiedziała:

- Kiedy Maciek wyjedzie będziesz sama. - uderzyły we mnie te słowa, bardzo. Mimo, że były powiedziane przez siedmioletnią osobę, wiedziałam, że mówi prawdę. Dzieci nie potrafią kłamać.

- J-jak to wyjedzie? Haniu, powiedz mi o co chodzi. - próbowałam być spokojna, nie chciałam jej przestraszyć

- No kiedy wyjedzie do Nowego Jorku. Pozna gwiazdy i będzie sławny i tam zamieszka – mówiła to bez przejęcia, jakby od dawna to wiedziała

Czułam jak znowu wszystko zaczyna się walić. Maciek nic mi nie mówił, że chce wyjechać, okłamywał mnie. Czy chciał mnie zostawić, bez słowa? Od środka zrobiło mi się gorąco.

- Maciek chce wyjechać? - pragnęłam dowiedzieć się jak najwięcej, póki chłopak nie wróci do pokoju

- No tak. - Hania zapatrzona była w puzzle, które ze skupieniem układała i szukała odpowiednich kawałków. Nie patrzyła w moja stronę – Wyjedzie do swojego taty. Bo on ma tatę, ja nie mam.

Do pokoju w tym momencie wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak. Nie słyszał o czym rozmawiałyśmy. Przyniósł nam sok i krakersy, siadając obok mnie, pocałował prosto w usta i spytał się co robimy. Byłam wstrząśnięta. Nie wiedziałam jak się zachować, co powiedzieć. Nie odwzajemniłam nawet pocałunku, bo uświadamiałam sobie, że Maciek chce mnie zostawić. Czyli nigdy mnie nie kochał, a wszystko było kłamstwem?! Wspólne noce, dni na plaży, spacery. To jak bardzo płakałam, kiedy leżał nieprzytomny w szpitalu... czy to wszystko było na nic? Próbowałam zachować kamienną twarz. Nie miałam zamiaru, żeby Maciek poznał po mnie, że nie czuję się dobrze. Bawiliśmy się z jego młodszą siostrą, ale nie odezwałam się do chłopaka nawet słowem. W głowie planowałam co chcę mu powiedzieć, o co zapytać. Oczywiście nie wiedziałam, może Hania kłamała, bo chciała pożartować? Wyrzucałam to z głowy, ona nie jest taką osobą. Zawsze mówi prawdę, jest wrażliwa. Powiedziała mi prawdę. Byłam zła, bo dowiedziałam się tego od niej, a nie od niego. Od chłopaka, którego kochałam nad życie. Gapiłam się w białą ścianę. Cały czas mając ten sam wyraz twarzy, obojętne usta, lekko przymknięte jedno oko. Nie chciałam płakać, ale było mi bardzo trudno powstrzymać łzy, które cisnąc się do oczu, chciały wydostać się i popłynąć po moich policzkach. Mimo wszystko przez cały czas próbowałam się uśmiechać. W pewnej chwili nie wytrzymałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, wyglądałam normalnie. Patrząc sobie prosto w oczy, poczułam jak jest mi ciężko, pierwsze łzy poleciały do umywalki, o którą się opierałam. Było mi słabo. Za wszelką cenę, chciałam wyglądać dobrze i wrócić do Maćka i Hani. Nie mogłam. Musiałam się wypłakać, bo po tym zawsze czułam się choć odrobinę lepiej.

Wróciłam do pokoju dziewczynki i usiadłam na krześle. Wtedy chłopak zobaczył, że płakałam. Nie wyglądałam najlepiej, wiedziałam o tym.

- Haniu, pobawisz się chwilę sama? - zapytał Maciek, podchodząc do mnie – Muszę z Zuzą porozmawiać – chwycił mój nadgarstek i pociągnął w stronę swojej sypialni

Usiadłam na łóżku, on obok mnie.

- Zuza, płakałaś.

- Tak, płakałam. - nie krępowałam się, chciałam wszystkiego się dowiedzieć

- Co się stało, kochanie...

- Może ty mi powiesz co się stało?! - krzyknęłam, tym samym zrywając się z łóżka

- Zuza, o co Ci chodzi? - był przestraszony

- O co Tobie chodzi, ja się pytam! Tak często mówiłeś mi, że mnie kochasz, że chcesz być ze mną! Siedziałam w tym cholernym szpitalu, bo bałam się o Ciebie, jak jeszcze nigdy o żadnego człowieka! Kochałam Cię, a teraz dowiaduję się wyjeżdżasz do Nowego Jorku... i to od Twojej młodszej siostry.

Chłopak wstał i miał zamiar mnie przytulić. Ja jednak nie chciałam i szybko się wyrwałam, odchodząc o kilka kroków.

- Zuza, miałem Ci powiedzieć.

- Tak?! Ciekawe kiedy! - jego słowa oznaczały, że się przyznał. Wiedziałam, że Hania nie kłamała

- Niedługo...

- Niedługo! HA! Niedługo to wyjeżdżasz, idioto! Jak mogłeś mi to zrobić. Chciałeś mnie zostawić czy co?!

- Zuza, wszystko Ci wytłumaczę, ale spokojnie..

- Ja nie chce być spokojna! Nie chcę Cię nawet słuchać!

- Nie chciałem wyjeżdżać, ot tak.

- Interesujące, bardzo. Powiedz mi tylko czy miałeś wyjechać i kiedy.

- Ja... Zuza.

- Odpowiedz!

- 20 sierpnia, ale...

- Tyle mi wystarczy. Dziękuje za szczerość

Wyszłam trzaskając drzwiami. Z kuchni szybkim krokiem wyszła mama chłopaka, pytając się co się stało. Powiedziałam, że wie i niech zapyta syna. Zabrałam z wieszaka, moją bluzę i wyszłam.

Poczułam, że to może być początek końca. Do wyjazdu chłopaka został trochę ponad tydzień, on nawet mi o tym nie wspominał. Mogłam go wysłuchać, ale nawet nie chciałam. Jak zawsze uwielbiałam wpatrywać się w niego godzinami, tak teraz marzyłam tylko o wyjściu z jego domu.

Na dworze było ciemno, było trochę po godzinie 11 wieczorem. Zawsze się zastanawiałam czy taką godzinę mogę określić jako wieczór czy może noc. Nie idę jeszcze spać, ale cisza nocna trwa od godziny. W takim razie to chyba druga odpowiedź.

Nigdy nie bałam się ciemności. Jak byłam mała kochałam siedzieć na dworze do późna, teraz będąc już prawie dorosła zawsze wracam do domu w nocy. To super okres w ciągu całych 24 godzin, kiedy wychodząc poza dom nikt tak dokładnie Cię nie widzi. Możesz wyglądać brzydko, a on po sugeruję się Twoim głosem, śmiechem, zapachem. Niezwykły czas do poznawania ludzi, bo nie patrząc na wygląd, polubią Cię lub nie, ale zrobią to prawdziwie.

Dzisiejsza noc była straszna. Zimne powietrze i mgła unosząca się tuż nad ulicą. Przeszłam przez drogę, na której niedawno prawie potrącił nas samochód. Na drodze nie było nawet śladu opon. Kierowca nawet nie zechciał hamować. Przypomniało mi się, że jakiś czas temu odbywał się pogrzeb tego człowieka. Nie chciałam iść, ale teraz wydaje mi się, że mogłam chociaż zapalić znicz. Wiedziałam gdzie jest cmentarz, kawałek drogi stąd. Nie mając nic innego do roboty skręciłam w inną alejkę i ruszyłam w tamtą stronę.

Cmentarz nie był idealnym miejscem do spacerów w nocy, tym bardziej kiedy w powietrzu wisi mgła, jest chłodno. Dla mnie miejsce, w którym „śpią zmarli” jest złe nawet w dzień. Tym bardziej cmentarz tutaj, jest przerażający. Na jego starej części groby rozłożone są bardzo rzadko, są zarośnięte trawą i chwastami. W nowej części wszystko wygląda nieco przyzwoiciej, bo ludzie pamiętają jeszcze o niektórych. Kiedy przekroczyłam bramę cmentarza przypomniało mi się, że nie mam nawet znicza, ani nie znam nazwiska zmarłego mężczyzny.

Pospacerowałam chwilę między nagrobkami i wychodząc drugim wejściem wróciłam do domu. Rodzice cały czas robili coś przy laptopie, ekipa remontowa zbierała się już do wyjścia. Wślizgnęłam się szybko do pokoju, żeby mama nie widziała jak wyglądam. Miałam zaczerwienione oczy, rozmazany makijaż, byłam zmęczona.

InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz