Szesnaście

167 12 1
                                    

Powiedziałam, że kolejna część pojawi się szybko, tak o to jest. Miłego czytania. :)

___________________________________________________________________________

Maciek dzwonił kilka razy nad ranem, potem w południe. Ja chcąc chociaż na chwilę zapomnieć, pomagałam wujkowi i rodzicom. Kupili już meble, które razem poskładaliśmy i postawiliśmy na odpowiednim miejscu. Salon i kuchnia wyglądały zupełnie inaczej, niż na początku. Szczerze mogę powiedzieć, że wszystko wygląda podobnie do naszego mieszkania, w Warszawie. Chodzi mi oczywiście o styl, nie pomyślałabym, że taki odpowiadał wujkowi. Inny niż wcześniej, zmieniony, ale bardziej przytulny, zarazem nowoczesny.

Cała trójka pojechała do sklepu, rozglądając się za nowymi meblami do dwóch sypialni i gabinetu. Nie chciało mi się jechać z nimi. Z zamrażalki wyciągnęłam karton lodów czekoladowych, które jadłam oglądając telewizor. Do domu przyszedł Filip. Bardzo miło go przyjęłam, nie widziałam go przez kilka długich dni. Był smutny.

- Wiesz, dlaczego Daria nie chcę utrzymywać ze mną kontaktu? - pytał

- Ona... bardzo Cię lubi i w ogóle, ale nie chcę z Tobą rozmawiać, przykro mi.

- No, ale dlaczego?! Co ja takiego zrobiłem?

- Daria mi mówiła...

- Co Ci powiedziała?

- Powiedziała, że wystarczy, że na Ciebie spojrzy, albo usłyszy Twój głos... Ona bardzo tęskni

Wydawało mi się, że na chwilę się rozpogodził i zrobiło mu się lepiej, a kamień spadł z serca. Podniósł wzrok i chyba po raz pierwszy dzisiejszego dnia, spojrzał się na mnie.

- Naprawdę?

Drzwi wejściowe były przeszklone, więc zobaczyłam kto za nimi stoi. To Maciek pukał. Filip od razu stwierdził, że już pójdzie, ale nie chciałam. Nalegał i otwierając drzwi poklepał kolegę po ramieniu i poszedł, zostawiając mnie sam na sam z chłopakiem.

Spojrzałam się tylko na niego, wyłączyłam telewizor i poszłam swojego pokoju, olewając go całkowicie. Wiadomym było, że pójdzie za mną, ale czułam się lepiej w pokoju niż w salonie. Zamknął za sobą drzwi.

- Nikogo nie ma w domu, nie musisz zamykać. - rzuciłam bardzo oschle

- Ale chcę.

- Co chciałeś?

- Porozmawiać.

- Może ja nie chcę.

- Chcesz.

- Myślisz, że...

- Nie! Koniec! - krzyknął – Ty wczoraj nie dałaś mi dojść do słowa, teraz moja kolej. Choć raz mnie wysłuchaj.

- … - nie odezwałam się

- Myślisz, że było łatwo podjąć mi decyzję? Nie. Nie mam ochoty jechać do Stanów, ale tak naprawdę nie mam innego wyjścia. - słuchałam go. Chyba zechciałam go w końcu wysłuchać, co ma do powiedzenia. Jego kolejnych słów jednak się nie spodziewałam – Tata dzwonił. Mieszka w Nowym Jorku i informował nas o niezbyt miłych rzeczach. Chcę żebym przyjechał

Rzeczywiście, Hania wspominała coś o tacie, nie rozumiałam jej jednak w żadnym stopniu. W tej kwestii nie myślałam, że mówi na poważnie. Chłopak kontynuował.

- W ten dzień, kiedy tak szybko wyszedłem z Twojego domu, dzwonił tata. Mówił wszystko mamie, a ona załamała się całkowicie. Nie mogłem wytrzymać i zadzwoniłem do Niego, chociaż nie miałem najmniejszej ochoty. Okazało się, że...- ucichł na chwilę – ma raka.

Zamarłam. Nie wiedziałam, że wszystko tak się potoczy. Maciek zesmutniał, chociaż byłam pewna, że nie znosi ojca.

- Prosił mnie żebym przyjechał. Nie wie ile lat mu zostanie. Nie chciałem jechać, zastanawiałem się przez długi czas. No ale... tak czy siak to mój ojciec... on umiera.

- Maciek, tak mi przykro... ja nie wiedziałam, przepraszam

- Nie musiałaś wiedzieć, nie przepraszaj. Niczego Ci nie powiedziałem, byłem dupkiem. Nie wiedziałem jak zareagujesz, ale...

- Ale co?

- Dzisiaj rano rozmawiałem z tatą i chcę, on też się zgodził... abyś Ty też przyjechała.

Nie wierzyłam w jego słowa. Ja w Nowym Jorku?! To kusząca propozycja, ale nie mogłam zapominać, że jego tata był chory. Jechał tam dla Niego.

- Maciek, ale czy Ty mówisz na poważnie? Mam z Tobą jechać do Nowego Jorku? Nie wydaje Ci się, że ten czas powinniście spędzić tylko we dwoje?

- Nie. Szkoda, że choruję, ale to nie zmienia mojego stosunku do niego. Robię to tylko i wyłącznie dla mamy.

Oczywiście została tylko zgoda rodziców i mogłam jechać. Pogodziłam się z Maćkiem, bo nie miało sensu, prowadzić jakiejkolwiek sprzeczki. Szkoda, że byłam tak bardzo głupia i nie wysłuchałam go wczoraj. Wszystko byłoby okay, a ja spokojnie przespałabym noc, nie zastanawiając się co z nami będzie.

Wydawało mi się, że jest już późno, ale minęła dopiero godzina 14. Do domu wrócił wujek, bez rodziców. Powiedział, że musieli coś załatwić. Zastanawiało mnie, jakie mogą załatwiać spawy, w mieście, gdzie nawet nie mieszkali. Ich zachowanie intrygowało mnie coraz bardziej.

W końcu postanowili wrócić do domu, wtedy od razu chciałam z nimi porozmawiać. Wahali się, ale patrząc na mnie i Maćka, mama zapytała:

- Czy Twój ojciec, na pewno się zgadza?

- Sam to zaproponował, przysięgam – odpowiedział chłopak

Tata chciał jeszcze pomyśleć, ale kiedy mama walnęła go w bok, zgodził się. Tak o to 20 sierpnia wyjeżdżam do Stanów na cztery dni.

Leżeliśmy razem na łóżku, pod ciepłą kołdrą, przy włączonej lampce. Mimo wczesnej godziny, za oknem padał deszcz, zaczęło grzmieć, a na niebie pojawiły się pioruny

- Chcę zobaczyć trochę tego miasta.

- Jedziesz tam dla taty, pamiętaj. - mówiłam cicho, tak samo jak on

- Jadę tam dla mamy, żeby się nie martwiła.

- Martwi się?

- Rozwiedli się, ale mimo wszystko, kiedy dowiedziała się o raku... była załamana. Nie może jechać, pracuję, opiekuje się Hanią...

- Twoja siostra mówiła mi, że ona nie ma taty.

- Tak, wiem, że tak mówi. Nie wie nawet jak wygląda. Ojciec odszedł, kiedy dowiedział się o trzeciej ciąży. Zdradził mamę, zapragnął nowego życia.

- Nigdy mi o tym nie mówiłeś.- wtuliłam się w chłopaka

- Bo nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie obchodziło mnie to zbytnio.

Za oknem krople wody uderzały o parapet. Drzewa w pobliskim lasu szumiały i kiwały się, jakby za chwilę miały się złamać. Nad morzem panował przeogromny sztorm. Na szczęście minutę przed wejściem mamy do mojego pokoju, Maciek wstał z łóżka i poszedł do toalety. Kiedy weszła, zaproponowała, aby chłopak został na noc. Nie było nawet sensu, żeby wracał. Pogoda nie wyglądała na taką, która za chwilę miałaby się uspokoić. Razem, w piątkę oglądaliśmy film w telewizji. W końcu poczułam się jak rodzina, siedząc, śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim. Prawdziwy dom, chłopak, wszystko było cudowne. Gorsze były myśli, że sierpień niedługo się skończy i wszystko minie. Pierwszy września wypadał w sobotę, co oznaczało, że wakacje trwały dwa dni dłużej niż zwykle. Miałam 48 godzin więcej na pobyt z Maćkiem.

Do wyjazdu do Nowego Jorku pozostało 6 dni.

InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz