♡louis♡
Pięć dni. Tyle minęło odkąd ostatni raz miałem jakikolwiek kontakt z Harrym nie mówiąc już o reszcie.
Czułem się po prostu źle. Ze sobą samym. Miałem ochotę wrócić do domu, zamknąć się w pokoju i już nigdy z niego nie wychodzić.
To była jedna z tych chwil kiedy potrzebujesz by ktoś cię pocieszył, ale chcesz być sam.
Sam ze sobą.
Wstałem z łóżka i zacząłem sprzątać.
Zmieniłem pościel, pozamiatłem, otworzyłem okna by się wywietrzyło i poszedłem wziąć prysznic.
Po długich minutach ubrany w czyste ciuchy wróciłem do pokoju.
To co zobaczyłem nie było dla mnie żadnym ździwieniem. Jak zwykle.
- Przeprasz-
- Tak, tak znam to na pamięć. 'Przepraszam Lou nie chciałem ją Ci to wytłumaczę'. I tu pojawia się twoje bezsensowne tłumaczenie a ja jak kretyn ci wybaczam. Koniec. - powiedziałem patrząc pusto na bruneta. - O czekaj coś cię ugryzło na szyi... A nie! To tylko malinka... - zaśmiałem się gorzko. - Korektor na pozostałych jest widoczny. Masz trochę jaśniejszą karnację.
- Lou...
- Nie musisz mnie przepraszać. Nie miałem parawa czegokolwiek od ciebie oczekiwać. Eh...mój błąd. - wytarłem włosy ręcznikiem i powiesiłem go na oparciu krzesła.
Przeszedłem koło niego, a chłopak złapał moją dłoń.
- Louis... - westchnął.
- Tak? - spojrzałem na niego. - Idę pobiegać. - powiedziałem i uwolniłem swój nadgarstek.
Założyłem buty na nogi, wziąłem telefon oraz słuchawki i wyszedłem.
Nie wiem ile biegałem, ale ja wracałem robiło się ciemno.
Nie sądziłem, że ten sposób na wyładowanie się jest taki pomocny.
Szedłem powoli z rękami w kieszeniach napawając się ciepłym wiatrem.
W domku jeśli można tak nazwać sypialnie, kuchnie i łazienkę byłem po paru minutach.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Światło było zgaszone a zza drzwi łazienki wydobywały się stłumione jęki.
- Okej... - szepnąłem.
Szybko się przebrałem, wziąłem buletkę wody i jakiegoś batonika by po chwili znowu wyjść z budynku.
Jedyne co mnie w tym momencie pocieszało to ciepłe noce w tym miejscu.
Szedłem żwirową drogą otoczoną krzewami. Po parunastu minutach oddaliłem się już spory kawałek od kampusu.
Po prawej miałem pole, a po lewej łąkę z wielkim drzewem na środku.
Niewiele myśląc wdrapałem się na nie i obserwowałem zachodzące słońce.
Nagle zaczął wibrować mi telefon.
Uśmiechnąłem się lekko widząc nazwę.
Zuzu🌸 dzwoni
Odbierz/Odrzuć
Odbierz
- Co tam młody? - usłyszałem wesoły głos.
- Kwiaty i zachód słońca... - odpowiedziałem.
- Czy ty coś brałeś?
- Nie. - zaśmiałem się. - Nic a nic...
- Wbijam do ciebie z Niallem za pół godziny.
- Zayn nie ma mnie w domu.
- Jak to cię nie ma w domu. Zaraz będzie 21. Gdzie cie wywiało?!
- Nie ma mnie. Nie uśmiecha mi się słuchanie jęków Harrego i jakiejś dziewczyny więc wszedłem, przebrałem się i wyszedłem. Tyle.
- Gdzie ty do cholery jesteś?
- Aktualnie to na drzewie. A tak serio to szedłem tą żwirową drogą w przeciwną stronę do tej z której przyjechaliśmy i wylądowałem na polanie, a konkretnie drzewie. - westchnąłem.
- Ty jesteś jakiś nienormalny. Czekaj tam zaraz będziemy. - powiedział i się rozłączył.
Schowałem telefon i napiłem się łyka wody.
Jadłem coś dzisiaj w ogóle?
Nie wiem ile tak siedziałem. Machałem nogami nucąc piosenki i podzieiałem pełne teraz gwiazd niebo.
- Jak ty tam wlazłeś? - zapytał blondyn, który pojawił się z nikąd.
- Nie wiem... - wzruszyłem ramionami. - Tak jakoś.
Po chwili Niall siedział po mojej prawej a Zayn po mojej lewej.
- Jak się czujesz? - zapytał farbowny.
- Tak jakoś nijak, ale nie jest źle. Po prostu jest dziwnie...
- Przykro mi. - mruknął przytulając mnie.
To był na prawdę miło spędzony czas. Co prawda bez snu i na drzewie, ale nadal bardzo miły.
♡♡♡♡♡♡
Heh...
Prędko to oni do siebie nie wrócą...
xxViakokxx
✨🌈✨🌈✨
CZYTASZ
That's The True! (✔️/✅)
FanfictionGdzie Louis ukrywa to że jest omegą przed wszystkimi, ale nie wytrzymuje, gdy jego crush i za razem najlepszy przyjaciel robi coś, co rani go i denerwuje. Wszystko to doprowadza do wyjawienia tajemnicy. - Nie jestem twoją alfą, nie jestem twoją betą...