♡13♡

3.1K 176 29
                                    

♡louis♡

Pięć dni. Tyle minęło odkąd ostatni raz miałem jakikolwiek kontakt z Harrym nie mówiąc już o reszcie.

Czułem się po prostu źle. Ze sobą samym. Miałem ochotę wrócić do domu, zamknąć się w pokoju i już nigdy z niego nie wychodzić.

To była jedna z tych chwil kiedy potrzebujesz by ktoś cię pocieszył, ale chcesz być sam.

Sam ze sobą.

Wstałem z łóżka i zacząłem sprzątać.

Zmieniłem pościel, pozamiatłem, otworzyłem okna by się wywietrzyło i poszedłem wziąć prysznic.

Po długich minutach ubrany w czyste ciuchy wróciłem do pokoju.

To co zobaczyłem nie było dla mnie żadnym ździwieniem. Jak zwykle.

- Przeprasz-

- Tak, tak znam to na pamięć. 'Przepraszam Lou nie chciałem ją Ci to wytłumaczę'. I tu pojawia się twoje bezsensowne tłumaczenie a ja jak kretyn ci wybaczam. Koniec. - powiedziałem patrząc pusto na bruneta. - O czekaj coś cię ugryzło na szyi... A nie! To tylko malinka... - zaśmiałem się gorzko. - Korektor na pozostałych jest widoczny. Masz trochę jaśniejszą karnację.

- Lou...

- Nie musisz mnie przepraszać. Nie miałem parawa czegokolwiek od ciebie oczekiwać. Eh...mój błąd. - wytarłem włosy ręcznikiem i powiesiłem go na oparciu krzesła.

Przeszedłem koło niego, a chłopak złapał moją dłoń.

- Louis... - westchnął.

- Tak? - spojrzałem na niego. - Idę pobiegać. - powiedziałem i uwolniłem swój nadgarstek.

Założyłem buty na nogi, wziąłem telefon oraz słuchawki i wyszedłem.

Nie wiem ile biegałem, ale ja wracałem robiło się ciemno.

Nie sądziłem, że ten sposób na wyładowanie się jest taki pomocny.

Szedłem powoli z rękami w kieszeniach napawając się ciepłym wiatrem.

W domku jeśli można tak nazwać sypialnie, kuchnie i łazienkę byłem po paru minutach.

Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Światło było zgaszone a zza drzwi łazienki wydobywały się stłumione jęki.

- Okej... - szepnąłem.

Szybko się przebrałem, wziąłem buletkę wody i jakiegoś batonika by po chwili znowu wyjść z budynku.

Jedyne co mnie w tym momencie pocieszało to ciepłe noce w tym miejscu.

Szedłem żwirową drogą otoczoną krzewami. Po parunastu minutach oddaliłem się już spory kawałek od kampusu.

Po prawej miałem pole, a po lewej łąkę z wielkim drzewem na środku.

Niewiele myśląc wdrapałem się na nie i obserwowałem zachodzące słońce.

Nagle zaczął wibrować mi telefon.

Uśmiechnąłem się lekko widząc nazwę.

Zuzu🌸 dzwoni

Odbierz/Odrzuć

Odbierz

- Co tam młody? - usłyszałem wesoły głos.

- Kwiaty i zachód słońca... - odpowiedziałem.

- Czy ty coś brałeś?

- Nie. - zaśmiałem się. - Nic a nic...

- Wbijam do ciebie z Niallem za pół godziny.

- Zayn nie ma mnie w domu.

- Jak to cię nie ma w domu. Zaraz będzie 21. Gdzie cie wywiało?!

- Nie ma mnie. Nie uśmiecha mi się słuchanie jęków Harrego i jakiejś dziewczyny więc wszedłem, przebrałem się i wyszedłem. Tyle.

- Gdzie ty do cholery jesteś?

- Aktualnie to na drzewie. A tak serio to szedłem tą żwirową drogą w przeciwną stronę do tej z której przyjechaliśmy i wylądowałem na polanie, a konkretnie drzewie. - westchnąłem.

- Ty jesteś jakiś nienormalny. Czekaj tam zaraz będziemy. - powiedział i się rozłączył.

Schowałem telefon i napiłem się łyka wody.

Jadłem coś dzisiaj w ogóle?

Nie wiem ile tak siedziałem. Machałem nogami nucąc piosenki i podzieiałem pełne teraz gwiazd niebo.

- Jak ty tam wlazłeś? - zapytał blondyn, który pojawił się z nikąd.

- Nie wiem... - wzruszyłem ramionami. - Tak jakoś.

Po chwili Niall siedział po mojej prawej a Zayn po mojej lewej.

- Jak się czujesz? - zapytał farbowny.

- Tak jakoś nijak, ale nie jest źle. Po prostu jest dziwnie...

- Przykro mi. - mruknął przytulając mnie.

To był na prawdę miło spędzony czas. Co prawda bez snu i na drzewie, ale nadal bardzo miły.

♡♡♡♡♡♡

Heh...

Prędko to oni do siebie nie wrócą...

xxViakokxx

✨🌈✨🌈✨

That's The True! (✔️/✅) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz