1.Kojarzysz tego Hemmings'a?

558 16 4
                                    

– Kto powiedział, że się na to zgodzę? — fuknęłam, bawiąc się widelcem w swojej kolacji, która była już prawie zimna.

— Haliey, musimy pomóc Maley przecież wiesz, że to moja przyjaciółka. — spojrzała na mnie z politowaniem.

Ciężko westchnęłam, patrząc beznamiętnie na swoje jedzenie, na które zupełnie nie miałam ochoty przez wiadomość, którą właśnie usłyszałam.

— Dlaczego akurat my? — zmarszczyłam brwi, unosząc na nią swoje spojrzenie.

— Wiesz, że nie utrzymują konatku z rodziną. — mruknęła smutno, biorąc łyk swojego soku.

Wywróciłam jedynie swoimi zielonymi oczami, wzdychając przy tym cicho.

Za dosłownie kilka dni miał się do nas wprowadzić syn przyjaciółki mojej mamy, gdyż mają oni obecnie trudną sytuację w domu, o której moja rodzicielka nie chciała mi powiedzieć.

Świetnie, prawda?

— Jestem pewna, że się dogadacie. — starała się mnie pocieszyć, lecz ja wciąż miałam inne zdanie.

— Jasne. — ucięłam krótko, skinając przy tym ironicznie swoją głową.

Resztę kolacji spędziliśmy w nieprzyjemniej ciszy, ponieważ nie miałam ochoty dalej ciągnąć tą jakże bezsensownej rozmowę.

Nie znam osobiście Luka Hemmings'a, ale dużo o nim słyszałam, ponieważ jest dosyć znany w naszym mieście – głównie z powodu grupy, z którą się najczęściej trzyma.

— Haliey bądź dla niego miła, proszę. — usłyszałam jeszcze błagalny głos mojej matki, kiedy wychodziłam z jadalni.

W odpowiedzi jedynie cicho parsknęłam śmiechem pod nosem, żeby nie usłyszała tego kobieta. Kolejne skierowałam się w stronę mojego pokoju.

Naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić mieszkania pod jednym dachem z obcą osobą, a co dopiero z Hemmings'em.

Będzie zabawnie.

Usiadłam przy swoim biurku, a następnie zajęłam się swoimi lekcjami, ponieważ nauczyciele nie szczędzili nam ich na ten weekend, który chciałam przeznaczyć na wyjście z Olivią*.

Moją czynność przerwał dźwięk mojego telefonu, którego na szczęście udało mi się odnaleźć wzrokiem na swoim białym biurku, na którym znajdowało się mnóstwo nie potrzebnych rzeczy.

Nie chce mi się ich sprzątać.

— Halo? — zapytałam szybko, przykładając urządzenia do swojego ucha.

— Nie uwierzysz! — powiedziała podekscytowana Olivia.

— W co? — zaśmiałam się, przy okzij włączając tryb głośno mówiący, abym mogła kontynuować moją wcześniejszą pracę.

— Kojarzysz tego Hemmings'a?

— Ta. — westchnęłam obojętna, a następnie przewróciłam oczami.

Naprawdę moje życie mnie nie lubi i przypomina mi o nim na każdym kroku.

Bo czemu by nie?

— Urządza imprezę jutro o osiemnastej iii... — przeciągnęła trzymając mnie w jeszcze większym napięciu. — jesteśmy zaproszone!

— Co?

Proszę to nie może być prawdą.

Nie miałam zamiaru się tam wybierać, gdyż jestem pewna, że on już mnie zna, nawet z tych głupich plotek lub jego matka mu coś o mnie opowiadała.

— Ja też to w nie wierzę. — pisnęła zadowlolana.

Jestem pewna, że brunetka teraz skaka ze szczęścia, jednak ja jestem jej przeciwieństwem i zupełnie nie cieszę się z tego powodu.

Nawet nie mam zamiaru tam iść.

— Oh, to świetnie. — odparłam beznamiętnie, a w moim głosie słychać było ironię.

— Nie cieszysz się? — zapytała, tym samym przerywając swoje podekscytowanie.

— Nie. — powiedziałam stanowczo, nie kryjąc irtaci.

— Dlaczego?

— Długa historia, muszę kończyć. — rozłączyłam się, biorąc głębszy wdech.

Nie chciałam narazie nikomu o tym mówić, ponieważ wieści w tym mieście rozchodzą się jak burza, a ja nie chcę widzieć wytyknia mnie palcami z tak głupiej przyczyny, jaką jest mieszkanie z Lukiem.

Od zawsze nie lubiłam być w centrum uwagi – czuję się wtedy nie zręcznie.

Spojrzałam na mojego psa, który właśnie w tej chwili zasypia – to chyba najsłodszy widok jaki mam przez cały mój dzień.

— A ty cieszysz się, że on tu zamieszka? — zaśmiałam się, przyglądając się reakcji zwierzęcia.

Pies otworzył powoli swoje oczy, od razu wlepiając swój zaspany wzrok we mnie, przez co się uśmiechnęłam.

— Ja też nie. — wyznałam bezradnie. — Ale jakoś damy radę, prawda?

Bruno, bo tak wabi się moje zwierzę, poruszył sowim ogonem, przez co miałam wrażenie jakby się ze mną zgadzał.

— Haliey? — do moich uszu dotarł głos moje mamy, która właśnie weszła do mojego pokoju

— Tak? — powoli odwróciłam się w jej stronę.

— Wprowadzi się tu w tą środę. — poinformowała mnie i słabo uśmiechnęła się.

Skinęłam jedynie swoją głową, obserwując jak kobieta opuszcza pomieszczenie, zamykając za sobą białe drzwi.

Cztery dni.

Za cztery dni będę miała kompletnie obcą mi osobę w domu.

Przymknęłam na chwilę swoje ciężkie i zmęczone powieki, kiedy poczułam jak Bruno wskakuje na moje kolana, a następnie wygodnie się na nich układa.

Otworzyłam swoje oczy patrząc rozbawiona na psa, który zamerdał jedynie sowim ogonkiem.

— Oj, Bruno. — zaśmiałam się krótko, głaszcząc psa po grzbiecie.

Po chwili zasnął na moich nogach, co bardzo utrudniało mi odrabianie moich lekcji, ale jakimś cudemi udało mi się i skończyłam je jeszcze przed dwudziestą.

Zmęczona przetarłam delikatnie dłonią swoje oczy, ponieważ byłam już trochę zmęczona.





My little World Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz