drei

214 13 14
                                        

***

-Yyy, ale czekaj, ty mówisz tak na poważnie? - zapytała zszokowana Wiktoria.
-Bardzo poważnie. Mega mi głupio, że wylądowałyście w szpitalu, no wiecie.. mogłyście sobie coś poważnego zrobić, wtedy bym się czuł jeszcze bardziej winny. - stwierdził Andi.
-Ale przecież to nie tw-
-Zgadzamy się. - Wiktoria nie mogła dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż przerwała jej Julia. - Laska - kontynuowała po polsku - lepiej, niech on się czuje winny, bo jeszcze mu się odwidzi i nas nigdzie nie zabierze.
-Aaa dobra, dobra. To faktycznie lepiej, żeby tak zostało.
Andi bacznie przyglądał się dziewczynom próbując wyczytać z ich ruchów i pojedynczych słów o czym mówią, lecz na marne. Jak to mówią, synonimem języka polskiego jest język szatana, czy jakoś tak.
-No więc... zgadzamy się. - powiedziała Wiktoria.
Andi odetchnął z ulgą posyłając dziewczynom uśmiech.
-Świetnie. Jak wyjdziecie ze szpitala, to spotkamy się gdzieś, żeby wszystko ustalić. - rzucił szybko, po czym złapał za wiszącą na krześle bluzę i pognał do drzwi. - Gute besserung! - i już go nie było.
-Co on tam po tym szwabsku pierdoli? - zapytała Julia.
-Nie wiem, Andrzej to tam mądrością nie grzeszy, ale wiem jedno. - powiedziała Wiktoria kręcąc z niedowierzaniem głową - jedziemy kurwa na PŚ!

***

Po kilku godzinach, długich rozmowach z pielęgniarką, panią Basią i paru papierkach, dziewczyny w końcu opuściły szpital. Panował już zmrok, dlatego nie zastanawiając się długo, skierowały się w stronę hotelu. Ciepły lipcowy wieczór i panująca w Wiśle atmosfera pozwoliła im ochłonąć i zacząć myśleć racjonalnie.
Podczas pierwszych kilku minut drogi można było słyszeć jedynie przejeżdżające auta. Żadna z nich nie chciała, a raczej nie była gotowa na rozmowę. Dopiero po minięciu sklepu z pamiątkami, Julia postanowiła zabrać głos.
-Ej. Jak to było, dziewice mają zimne, czy ciepłe ręce?
-Nie wiem, chyba zimne, a co? - na te słowa Julia stanęła jak wryta.
-A zdajesz sobie sprawę, jakie ręce miał Andreas? - Wiktoria zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc o co chodzi. -Nie czułaś, jak podawał ci kwiatki?
Wiktoria również przystanęła, myśląc intensywnie przez chwilę. Dopiero po kilkunastu sekundach zdała sobie sprawę, co jej przyjaciółka miała na myśli.
-O kurwa. - zaczęła Wiki.
-Właśnie tak. Zimne jak lodowiec. - dodała Julia, sugestywnie poruszając brwami. Dziewczyny zaczęły śmiać się niekontrolowanie i nie zwracały uwagi na dziwnie przyglądającym im się przechodniom, a zarazem nadciągającej z naprzeciwka dziewczyny odzianej w charakterystyczną koszulkę.
-Wy.. to wy! - zaczęła krzyczeć fanka Andreasa, zwracając na siebie uwagę wszystkich otaczających ją ludzi. - To wy kradniecie mi Andiego! M o j e g o świętego, złotego, pięknego Andiego! Mojego męża, króla, Boga wszystkich Bogów! - twarz dziewczyny z każdym momentem zaczęła przypominać odcień coraz to gorętszej czerwieni. - Jak wy w ogóle śmiecie na niego patrzeć...
Słowa z ust hotki wylewały się niczym potok, a wokół nich zebrała się dosyć spora grupka gapiów, niektórych odzianych w biało-czerwone szaliki, bardzo zaciekawionych zaistniają sytuacją.
Po kilku chwilach Wiktoria szepnęła:
-Nie zdążyłam ci powiedzieć tego wcześniej, ale... dobrze ci się wydawało, że skądś ją kojarzysz. To jest właśnie Wellingerka.
Na te słowa Julia najpierw wytrzeszczyła oczy, a następnie zrobiła minę pt. "Aha, już wszystko jasne." Po czym postanowiła zabrać głos.
-...nie macie do niego żadnych praw, ja to zgłoszę, nie ujdzie wam...
-Mój ojciec to prawnik. - Julia rzuciła krótko. Słysząc to, Wellingerka osłupiała. Zaczęła nerwowo rozglądać się wokół siebie, próbując znaleźć słowa, które utknęły jej w gardle. Nie umiejąc zdobyć się na nic więcej, szybko uciekła, wykrztuszając ciche przepraszam.
Wiktoria popatrzyła zdziwiona na swoją przyjaciółkę.
-Mówisz serio?
-Ni chuja. Tak mnie jakoś podkusiło, żeby to powiedzieć. Jak widać było warto. Kolejny problem z głowy.

***

Po dotarciu do hotelu, nastolatki skierowały się prosto do swojego pokoju, życząc spokojnej nocy recepcjonistce. Po tych wszystkich wrażeniach nie miały siły na cokolwiek innego niż prysznic i sen. Ale nic nie byłoby sobą, gdyby nie stało się coś jeszcze.
Gdy Wiktoria podłączyła swój rozładowany telefon do prądu, stał się on istnym wibratorem.

6 wiadomości. 14 nieodebranych połączeń.

15:06
mama: jak się bawicie?

15:23
mama: halo, jesteś tam?

15:52
mama: kochanie, dlaczego ten wasz niemiec nie skacze?

16:03
mama: nie widzę was na trybunach, miałyście być zaraz przy barierkach

16:15
mama: wiktoria?

16:25
mama: WIKTORIA WŁAŚNIE DZWONILI DO MNIE ZE SZPITALA, ODDZWOŃ JAK TYLKO TO ZOBACZYSZ

-No, widzę, że nie tylko ja mam taki spam. - skomentowała Julia patrząc przyjaciółce przez ramię, po czym pokazała jej swoje świecące pudło.

6 wiadomości. 11 nieodebranych połączeń.

15:00
mama: jesteście już na miejscu?

15:05
mama: będziemy oglądać w telewizji!

15:16
mama: w którym sektorze jesteście?

15:25
mama: halo

15:58
mama: czemu ten andrzej, czy jak mu tam, nie skacze?

16:20
mama: jezu dziecko właśnie dzwoniła do mnie mama wiktorii! co wyście tam narobiły?!

-Waaait a minute. Skąd oni mieli numer do twojej mamy? - zapytała Julia.
-Mam zapisany jej numer w opisie na ekranie blokady, wiesz, w razie czego.

Nagle, wszystkie wiadomości przesunęły się w górę ustępując miejsca nowej.

20:55
mama: dlaczego piszą o was w jakimś artykule w internecie?! https://www.plotkihotki.com.pl/czy-andreas-wellinger-zyje-w-trojkacie

-Co do... - zaczęła Julia klikając drżącym palcem w link podesłany przez jej rodzicielkę. Od razu ukazało im się zdjęcie Wellingera niosącego dwa bukiety kwiatów, a kilka linijek poniżej... zdjęcie ich samych idących ulicą w stronę hotelu. - Nie wierzę. Nie minął nawet dzień. Duh, przynajmniej tyle, że zamazali nam twarze.
-Nie mów hop, póki nie skoczysz. - stwierdziła Wiktoria przesuwając artykuł w dół, w celu przeczytania jego zawartości.

"[...] Dziś, w godzinach popołudniowych odbył się pierwszy konkurs Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. Skoczek z numerkiem 43, którego imię brzmi Andreas Wellinger, nie pojawił się ani w szatni, ani na belce. Okazało się, że zemdlał w wiosce tuż przez rozpoczęciem zawodów, a następnie został przewieziony do szpitala. Na szczęście to nic poważnego! Kilka godzin później widziany był wychodząc z kwiaciarni, trzymając w ręku nie jeden, a dwa bukiety kwiatów. Czyżby nasz Andreas umawiał się z dwoma dziewczynami naraz? Nasze wspaniałe reporterki sprawdziły tę tezę. Chwilę po młodym skoczku, z budynku wyszły dwie młode kobiety w wieku licealnym niosąc identyczne kwiaty, jak te, które wcześniej niósł Andreas. Kim są te tajemnicze postacie?"

-To jest jakiś kurwa żart chyba. - skwitowała Wiktoria.

W tym momencie rozległ się dźwięk pukania do drzwi.

***

JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA WIKI KTÓRA MA DZIŚ URODZINKI JAUSBUAHSUA

20 lipca || a. wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz