***
Dziewczyny w ciągu kilku minut dotarły do celu. Próbując zachować spokój (co kompletnie im się nie udawało, bo na kilometr widoczne były te trzęsące się łapy i pot spływający im z czoła strużkami) powtarzały w głowach to, co mają powiedzieć ochroniarzowi. Nie było to jednak łatwe, zważając na fakt, iż wszyscy mijający ich ludzie ze sztabu gromili je wzrokiem.
-To chyba jednak nie był taki dobry pomysł. Oni chyba myślą, że go ukradłyśmy. - zauważyła Wiktoria.
-No bo właśnie to zrobiłyśmy! - syknęła cicho Julia. - Przecież ja chyba zaraz na zawał zejdę. Boże, i po co nam to było.
W momencie wypowiedzenia przez Julię tych ostatnich słów, nagle, jakby wyrósł z ziemi przed nimi Daniel Andre Tande. Widząc zdenerwowane osobniczek płci przeciwnej, uśmiechnął się i zagadał po angielsku.
-Hej, to wy znalazłyście ten kask Wellingera? - przeniósł swój wzrok z twarzy przerażonych nastolatek na przedmiot widniejący w rękach Wiktorii, które w tamtym momencie doznały istnej padaczki.
-N-no t-tak, my znalazłyśmy go. - wydukała Wiki kierując swój błagalny wzrok na Julię, aby ta pomogła jej wybrnąć z sytuacji.
-Yyy no wyszłyśmy na chwilę do toalety. Jakieś laski się tam kręciły, ale uciekły, gdy nas zobaczyły. Obok jednej z kabin leżał kask, więc pomyślałyśmy, że go weźmiemy i oddamy.. No i.. Uh, potem spiker ogłosił, że ten dureń go zgubił, no to.. jesteśmy. - uśmiechnęła się lekko starając się opanować nerwy i brzmieć wiarygodnie. Tande spojrzał na nią lekko mrużąc oczy, przez co serce Julii zaczęło walić 10x mocniej. Na szczęście Norweg zdawał się uwierzyć w tę wersję zdarzeń, na co obie dziewczyny odetchęły lekko z ulgą. Ku chwale niebios, uszło to uwadze skoczka.
-Wow, jakieś psycholki musiały się na niego czaić i mu ten kask podpieprzyć, gdy nie widział. - dziewczyny zerknęły na siebie ukradkiem, doskonale wiedząc, kim są te psycholki. - No dobra, nie zatrzymuję was dłużej. Widzimy się na skoczni! - rzucił na odchodne Norweg kierując się w stronę swojego domku. Już miały podejść do ochroniarza, gdy kolejna niespodzianka czyhała tuż za rogiem. Julia, kątem oka, zauważyła napotkaną wcześniej fankę Andreasa. Szybko złapała ramię Wiktorii wskazując palcem na miejsce, w którym stała hotka.
-To ona! To ta laska, która na mnie wpadła pod hotelem! - wyszeptała Julia.
Gdy tylko wzrok Wiktorii napotkał wyżej wspomnianą osobę, jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
-Przecież to jest... - nie dane było jej skończyć, gdyż ochroniarz zdążył wcześniej zauważyć dziewczyny, które robiły wszystko, oprócz tego, co na prawdę miały zrobić. Odchrząknął więc głośno i zwrócił się do nich.
-Przepraszam, a panie to mają zamiar tak tu stać i rozmawiać z kim i o kim popadnie, czy w końcu oddacie ten kask? - nastolatki słysząc te słowa speszyły się. Julia chciała ponownie powtórzyć cudowną historię o odnalezieniu zguby, jednak nie dane jej było dojść do słowa. Z krótkofalówki mężczyzny wydobył się inny męski głos, wzywający tamtego na jeden z sektorów.
-Dobra, dobra, nie mam czasu na to. Muszę iść, bo ktoś się pobił w jednym sektorze, więc same wejdziecie i oddacie kask, a potem OD RAZU wyjdziecie. Nie chcę nawet słyszeć o tym, że rzuciłyście się na jakiegoś skoczka. Jasne? - i już go nie było.
-Julka, ja chyba zaraz padnę. To chyba mi się śni. - powiedziała Wiktoria wchodząc do wioski skoczków.
-Jak będę mdleć, to masz mnie złapać, pamiętaj. - odrzekła drżącym głosem Julia.
CZYTASZ
20 lipca || a. wellinger
FanficKiedy dwie nienormalne nastolatki postanawiają spotkać się na LGP w Wiśle, podczas którego w niewyjaśnionych okolicznościach giną red bullowe kaski oraz Tande rzuca złowieszcze spojrzenia.