dreizehn

120 7 26
                                    

-Andreas! - zawołała Wiktoria widząc chłopaka czekającego na windę po drugiej stronie korytarza. Niemiec w ułamku sekundy obrócił się i ruszył w kierunku dziewczyn. - Chyba musimy porozmawiać.
Na te słowa Andreas wziął głęboki oddech. Przeczuwał, że dostanie mocny ochrzan i nastolatki nie będą chciały nawet słuchać jego wypocin. Tak się jednak nie stało.
-Wiemy jak było na prawdę. - powiedziała Julia. Niemiec, dotychczas wbijający oczy w podłogę, uniosł wzrok i ze zdezorientowaniem popatrzył na Polki. - Przepraszamy, że tak chamsko zareagowałyśmy, ale to wszystko wyglądało bardzo źle z naszej perspektywy. Już wiemy, dlaczego tak bardzo się martwiłeś o kontakty z Norwegami.
Humor chłopaka, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zmienił się. Przygnębiony wyraz twarzy zastąpił ten radosny, a Andreas bez uprzedzenia równocześnie przyciągnął dziewczyny do siebie i zamknął je w szczelnym uścisku.
-Bóg jest czujny. - stwierdził.
Obie dziewczyny spojrzały na siebie lekko zszokowane wylewnością dwudziestotrzylatka, jednak uśmiechnęły się szeroko w jego kierunku.
-Czyli już wszystko wyjaśnione? - zapytał Andreas, aby upewnić się.
-Tak. Czeka nas jeszcze rozmowa z Danielem, bo to od niego trzeba domagać się wyjaśnień. - stwierdza Wiktoria.

***

W ciągu całego dnia nastolatki miały mało okazji, aby wyłapać Norwega. Rano był na treningu, potem szybki obiad i spowrotem na skocznię. Wszyscy skupiali się na tym, aby dobrze rozpocząć nowy sezon, więc nie dziwiło ich spore zamieszanie panujące w mieście. Ciągle jednak męczyło ich niecierpliwe czekanie na uzyskanie odpowiedzi do nurtującego pytania. Dlaczego on to robił?
Konkurs przebiegł sprawnie. Wygrana Kamila Stocha wywołała ogromną wrzawę wśród publiczności, która nie posiadała się z dumy. Był to najlepszy prezent na rozpoczęcie sezonu jaki każdy Polak mógł sobie wymarzyć. Dziewczyny musiały się powstrzymywać, aby nie krzyczeć z radości z coraz to kolejnym dobrym skokiem rodaków. Po konkursie przyszedł jednak czas na rozmowę z pewnym blondwłosym skandynawem.
-Daniel! - zawołała Julia, widząc jak chłopak niesie swój sprzęt w kierunku busu. Chłopak, słysząc swoje imię, odwrócił się i widząc dziewczyny obdarzył je szerokim uśmiechem. Gdy te nie odwzajemniły gestu, co więcej trzymając skrzyżowane na piersi ręce, zmieszał się lekko i z duszą na ramieniu ruszył w ich stronę.
-No... hej. - powiedział niepewnie.
-Nie masz nam czegoś do powiedzenia? - zapytała Wiktoria tupiąc nerwowo na ubitym śniegu nogą.
Daniel głośno przełknął ślinę.
-Za-zależy w jakiej sprawie.
-Dobrze wiesz jakiej. - żachnęła się Julia, mrużąc oczy. - Dlaczego przez cały ten czas prowokowałeś Andreasa?
Twarz Norwega przybrała odcień głębokiej czerwieni, a dłoń zadrżała lekko.
-Wcale nic takiego nie robiłem!
-Tak, a Kobayashi jest legendą, mów dalej. - przewróciła oczami Wiktoria.
-Nie potrafisz kłamać. - pokręciła głową Julia.
Tande westchnął głęboko i wbił swój wzrok w ziemię. Wyglądał jak dziecko, na które właśnie nakrzyczała mama, bo nie umył zębów przed snem.
-Usłyszymy odpowiedź?
-O Jezu no dobra! Podroczyłem się z nim trochę, nic więcej. Ale to w końcu ja dostałem w pysk! - oburzył się blondyn.
-Nie dostałbyś, gdybyś się z nim nie "droczył". - skwitowała Wiktoria. - Co ci strzeliło do głowy?!
-On skacze nad wami jakby nie wiem co się działo! Nie da nawet z wami normalnie porozmawiać, bo od razu afera. Mnie też lubicie, dlaczego miałby mi zakazywać kontaktu z wami? Przecież on nie może was mieć na własność!
Julia westchnęła i uderzyła otwartą dłonią w czoło.
-Same problemy z tymi chłopami.

***

Nazajutrz odbył się konkurs drużynowy. Polacy znów pokazali swoją świetną dyspozycję, zajmując pierwsze miejsce. Na drugim uplasowali się tracący do zwycięzców 10,4 pkt Niemcy, a na trzecim Norwegowie, którym brakowało 14,1 pkt. Trzy godziny po konkursie dziewczyny miały udać się spowrotem do swoich domów, więc nie miały nawet czasu na przechadzkę po mieście. Po ceremonii udały się prosto do hotelu, w którym panowały pustki. Większość skoczków dopiero co opuściła budynek i skierowała się na imprezę w pobliskim klubie.
Większość, ale nie wszyscy.
Nastolatki zmęczone wrażeniami z już kończącego się weekendu, wychodząc z windy usłyszały dwa bardzo znajome głosy. Owe osobniki szwargotały po niemiecku, więc nie sprawiało im trudu zrozumienie rozmowy.
-Aber... Sie können es nicht herausfinden. Es würde uns ruinieren.
-Ja, ich kenne. Wir müssen vorsichtig sein. Ich.. ich liebe dich.
-Ich liebe dich auch, Schatz.
-Lass uns zur Party gehen. Sie können nicht zu misstrauisch werden.*
W momencie zakończenia rozmowy, zza ściany wyłonili się... Richard i Markus. We własnej osobie. Na widok nastolatek, stanęli w miejscu, zdając sobie sprawę, że prawolodobnie usłyszały całą rozmowę. Dziewczyny natomiast, najpierw w szoku, potem z wielkim uśmiechem na twarzy przywitały się z dwójką mężczyzn.
-Please, don't tell anyone. - powiedział Richard błagalnym tonem. Julia pokręciła głową i uśmiechnęła się w jego kierunku po raz kolejny.
-Don't worry. We won't.
Markus odetchnął z ulgą i pociągnął swojego "przyjaciela" za rękę. Gdy zniknęli za rogiem, Julia spojrzała znacząco na swoją przyjaciółkę i powiedziała:
-Wiedziałam, że Freibichler is real.

***

*Tłumaczenie rozmowy:
-Ale... oni nie mogą się dowiedzieć. To by nas zrujnowało.
-Tak, wiem. Musimy uważać. Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
-Chodźmy na tą imprezę, żeby nie zaczęli się domyślać.
Sorry jeśli coś jest źle ale czasami sięgałam do tłumacza XD

20 lipca || a. wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz