Rozdział 7.

787 36 0
                                    

Obudziło mnie rano głośne kasłanie Norberta. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam, że chłopak siedzi koło mnie na łóżku. Otworzyłam drugie oko i podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Zrobiłem Ci kawę. - powiedział i przysunął się bliżej całując moje czoło.

- Dziękuję, ale proszę naucz się inaczej budzić ludzi. - zaśmiałam się i znów położyłam się na plecach.

- Może następnym razem zrobię tak, co? - powiedział i oparł się po dwóch stronach moich ramion. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Odsunął się kawałek. - Tak lepiej? - uśmiechnął się pokazując rządek białych zębów.

- Wydaję mi się, że o niebo. - również się uśmiechnęłam.

- W takim razie jutro rano też Cię tak obudzę. - sięgnął ręką do szafki i podał mi jeden z kubków.

- Właściwie to nie wiem czy dziś będziemy mogli się spotkać. - powiedziałam wystukując rytm paznokciami o naczynie.

- Czemu? Jeśli oczywiście mogę wiedzieć. - usiadł po turecku na przeciwko mnie.

- Muszę jechać do firmy mojego taty. Mam z nim umowę, że pomagam mu w każdą środę i czwartek.

- Zawsze mógłbym Cię odebrać po pracy. Mam na myśli dziś. Bo w czwartek będę przewozić resztę rzeczy od mojej siostry. Tylko pytanie, o której kończysz? - upił łyk kawy.

- Mogę skończyć o 17, ale równie dobrze mogę skończyć o 20.

- Bardziej podoba mi się ta pierwsza wersja. - zaśmiał się.

- Chyba, że po prostu powiem tacie, że dziś nie dam rady i tyle.

- A jak bardzo ważne rzeczy robisz w tej pracy?

- Muszę obliczać pensję dla pracowników, ponieważ mojemu tacie nie chce się tego robić. - postawiłam pusty kubek na szafce nocnej.

- Aż taka dobra z matematyki jesteś? - zaśmiał się brunet.

- Nie, no ale w końcu od czego jest kalkulator. - również się zaśmiałam.

- No dobra, to akurat racja. - powiedział, a ja wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 9.

- Jakby nie patrzeć, to i tak jestem już spóźniona. To może ja zadzwonię do taty, czy coś. - powiedziałam wybierając do niego numer. Nie musiałam długo czekać, ponieważ od razu odebrał.

- Co tam córeczko?

- Tato słuchaj nie dam rady dziś przyjść. - powiedziałam i zaczęłam się bawić kawałkiem kołdry, pod którą nadal siedziałam.

- No tak właśnie myślałem, bo nie przyszłaś, ale spokojnie. Już wszystko załatwiłem, więc nie masz się czym martwić.

- O, jak super. Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo chciałam to usłyszeć. - zaśmiałam się.

- Wyobrażam sobie. Córeczko ja muszę kończyć, bo zaraz lecę na spotkanie. Pa, kocham Cię.

- Papa, ja Ciebie też tato. - powiedziałam, po czym się rozłączyłam i położyłam telefon koło siebie. - Załatwione. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który od razu odwzajemnił uśmiech.

- To może dziś pójdziemy do tego kina, tak jak miało być wczoraj?

- No tak! Zapomniałam o tym na śmierć. - złapałam się za głowę. - Dobra to może pojedziemy do mnie, bo muszę się trochę ogarnąć.

PLAY ME LIKE A PIANO |SILES|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz