Rozdział 34.

212 18 0
                                    

Obudziła mnie rano melodia grana na pianinie.

Rozejrzałam się po pokoju i gdy tylko zobaczyłam koszulkę Norberta wstałam i ją na siebie założyłam.

Wyszłam z sypialni, kierując się tym samym do salonu, gdzie był Norbert.

Delikatnie dotknęłam od tyłu klatki piersiowej chłopaka, który w tym samym czasie przerwał grę, kładąc swoje dłonie na moich.

Przyłożył je do swoich ust i delikatnie pocałował, po czym zwinnym ruchem pociągnął mnie taki sposób, że już chwilę później siedziałam na jego kolanach.

- Wróciła moja muza. - uśmiechnął się wkładając kosmyk włosów za moje ucho.

- To znaczy? - zmarszczyłam brwi uśmiechając się.

- To znaczy, że wróciła mi wena, kiedy znów Cię miałem blisko siebie.

- To chyba znaczy, że muszę być przy Tobie dość często.

- Wydaje mi się, że cały czas, a nie tylko często. - uśmiechnął się przeczesując włosy do tyłu. - Muszę je kurwa obciąć.

- Co Ty od nich chcesz? - zaśmiałam się przejmując pałeczkę, i teraz ja wplotłam palce w jego włosy.

- Za długie już są i mi przeszkadzają.

Usiadłam okrakiem na jego kolanach i ściągając gumkę z mojego nadgarstka zrobiłam mu kitkę.

- Taką fryzurę powinieneś nosić. Pasuje do Ciebie jak do nikogo. - zaśmiałam się.

- A właśnie myślałem o ścięciu ich.

- Jak to zrobisz to się na Ciebie obrażę. Przysięgam. - pokręciłam głową.

- Przestań. Wszyscy dobrze wiemy, że to będzie tylko chwilowe. - zaśmiał się chłopak.

- Zdziwiłbyś się. - również się zaśmiałam.

- Napewno. - przytaknął unosząc do góry brwi.

- Muszę iść. - wstałam z kolan chłopaka.

- Gdzie? - zapytał zdziwiony cały czad trzymając mnie za ręce.

- Nie mogę Ci powiedzieć. To tajemnica na skalę światową.

- Zapytam Blanki. - zaśmiał się. - Ona mi wszystko powie.

- Coś tak patrzę, że Wy ostatnio wielcy przyjaciele jesteście. - zmarszczyłam brwi. - A tak serio, to obiecałam dziewczynom, że spędzimy dziś trochę czasu we trzy.

- Czuje się perfidnie wyjebany. - zaśmiał się.

- Czy ja wiem czy tak perfidnie? - zaśmiałam się.

- Przyjadę potem po Ciebie. - uśmiechnął się, po czym wstał i stanął na przeciwko mnie.

Uniosłam delikatnie głowę do góry, aby spojrzeć w jego oczy.

- Nie mam w ogóle ochoty od Ciebie wychodzić. - powiedziałam i dotknęłam czołem jego klatki piersiowej.

- Przecież ja Cię nie wyganiam. Sama powiedziałaś, że musisz iść.

- No bo muszę, ale nie chce.

- Oj dzieciaku. - powiedział i mnie przytulił. - Musisz jechać już teraz?

- Formanie tak, a nieformalnie nie.

- Bardziej podoba mi się nieformalna wersja. Ubieraj się. - powiedział i sam ruszył w stronę łazienki. - Odwiozę Cię.

PLAY ME LIKE A PIANO |SILES|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz