Rozdział 28.

275 20 0
                                    

Posiedzieliśmy chwile w pokoju Mateusza, gdzie zrobiliśmy sobie jakby „beforek".

Od razu potem zjechaliśmy na sam dół, gdzie miała być ta świetna impreza.

Niestety trafiliśmy na zlot sześćdziesięciolatków, co spowodowało niemały śmiech z mojej strony.

- Na trzeźwo to nie przejdzie. - powiedział Sebastian.

- Na trzeźwo tak? - zaśmiał się Borys.

- Nie zostaniemy tu prawda? - zapytała Blanka.

- Zapraszamy wszystkich do tańca. Panowie! Zachęcamy panie do tańca! Muzyka! - powiedział wodzirej imprezy, a nasze miny w tym momencie były warte milion dolarów.

Norbert złapał mnie za rękę, obrócił i zaczęliśmy się bujać w rytm muzyki. Zaśmiałam się, bo cała nasza ekipa zrobiła dokładnie to samo.

Mimo wszystko najśmieszniejsza była mina Igora kiedy Borys szarpnął go do tańca.

- Ale Mati nam zaserwował imprezę, nie wytrzymam. - powiedziałam śmiejąc się cały czas.

- Już nawet nie będę tego komentował. - Norbert również się zaśmiał. - Całkiem nieźle tańczysz.

- To jeden z wielu moich talentów.

- Odbijamy. - usłyszałam głos mężczyzny, który do nas podszedł. Bardzo w tym momencie chciało mi się śmiać, ale musiałam to zatrzymać w sobie.

- To niesamowite, że młodzież w tych czasach potrafi się bawić ze starszymi. - powiedział pan, który wydawał się przemiłym człowiekiem.

- Jeszcze się czasem tacy przytrafią. - zaśmiałam się, bo naprawdę nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.

Piosenka się skończyła, każdy zaczął bić sobie nawzajem brawo.

Przemiły pan podziękował mi za taniec, a ja od razu podeszłam do Norberta, który był równie zdezorientowany jak cała reszta.

Zaśmieliśmy się wszyscy.

- Spadamy stąd nie? - zapytał Wojtek.

- No tak. - pokiwał głową Mateusz.

Zaczęliśmy powoli kroczyć w stronę wyjścia.

- To gdzie? - zapytał Borys.

- No jakiś klub. - wzruszył ramionami Igor.

- Nie chciałam tego słyszeć. - zaśmiała się Blanka.

Jednak mimo wszystko ruszyliśmy na poszukiwanie klubu.

- Czekajcie zmiana panów! - krzyknął nagle Sebastian.

- Jak to? - zapytaliśmy wszyscy dosłownie w tym samym czasie.

- Jedziemy do mojego ziomka na domówkę. - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.

- Napewno Twojego ziomka? - zapytał Borys unosząc jedną brew do góry.

- Tak napewno. - westchnął.

- No to nie ma na co czekać. - powiedział Mateusz zacierając ręce.

*skip time*

Dojechaliśmy do domu tego rzekomego ziomka Sebastiana.

- Siema byku! - powiedział chłopak z zielonymi dredami na głowie, który stał przed furtką i już na nas czekał.

- Siema siema. - powiedział Sebastian i się przytulili.

- Wchodźcie. - powiedział chłopak.

PLAY ME LIKE A PIANO |SILES|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz