Husaria

167 15 29
                                    

Siedemnastego września 1939 roku, każdy Polak poczuł, jakby wbito mu nóż w plecy. Dokładnie o 4 rano wojska sowieckie przekroczyły wschodnie granice Polski łamiąc tym samym pakt o nieagresji oraz serca wszystkich Polaków. Opór próbowało stawić tylko kilka jednostek z Korpusu Ochrony Pogranicza, jednak wszystko nadaremne. Dowódcy nie wiedzieli co robić, bowiem ze względu na słabą łączność nie docierały do nich rozkazy Naczelnego Wodza. Do tego wszystkiego, walki przeciwko Niemcom trwały jeszcze w wielu miejscach, co dodatkowo powodowało zamieszanie wśród jednostek. Jak to mówią, historia kołem się toczy. Wszyscy Polacy wiedzieli co to oznacza. Nastały czasy czwartego rozbioru Polski.  

Cały oddział otoczył majora Brzozę, kiedy ten wrócił z samotnej wyprawy do wsi. Dowódca spojrzał na swoich żołnierzy zmartwionym wzrokiem i przetarł dłonią twarz. Partyzanci zaniepokoili się i między nimi przeszedł szmer. Z ogromnym zniecierpliwieniem czekali, aż Brzoza powie im czego dowiedział się od mieszkańców wioski.

— Koniec — powiedział wreszcie major zaciskając usta — Sowieci weszli.

Wszyscy partyzanci zamilkli. Zapanowała cisza, którą przerywało tylko ciche gwizdanie wiatru.

— Ale to chyba dobrze...? — odezwał się niepewnie Piorun. Wszystkie spojrzenia spoczęły na nim przez co cofnął się lekko. Odnalazł wzrokiem Szerszenia, który tylko pokręcił głową i bezgłośnie powiedział: "Nie, nie dobrze". Zmieszany chłopak podrapał się w głowę i wbił wzrok w ziemię.

— Powiedz coś więcej — rzekł sierżant

— Prezydent i premier już są za granicą, naczelny wódz z resztą też. Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj przekroczą granice Rumunii. Wygląda na to, że pozostawili nas samym sobie. Panowie, to chyba koniec naszej Polski...

— Ale przecież nadal się bronimy, prawda? Kampania jeszcze się nie skończyła. Chyba nie zamierza pan rozwiązać oddziału — odezwał się Wojtek, któremu dość prędko udało się wylizać z obrażeń doznanych podczas ostatniej strzelaniny.

— No tak, walczymy dalej. Ale chłopcy spójrzmy prawdzie w oczy. Nasze szanse już wcześniej były malutkie a teraz zmniejszyły się jeszcze bardziej. Niemcy po kolei gromią wszystkie jednostki, które próbują stawiać opór. Teraz jeszcze te pawiany z czerwonymi dupami... Wbito nam nóż w plecy panowie! — mówił Brzoza.

— Musimy działać — Piorun ponownie skupił na sobie uwagę oddziału. Michał klasnął w dłonie i spojrzał z irytacją na chłopaka.

— A jak myślisz, co tutaj robimy? To nie jest całodobowe zbieranie grzybów, jak niektórym mogłoby się wydawać — warknął

— Dałby pan mu już spokój — wtrącił się Szerszeń stając w obronie kolegi.

— Jeszcze coś chciałbyś powiedzieć? — sierżant znalazł się nagle niebezpiecznie blisko Szerszenia i złapał go za kołnierz kurtki.

— Spokój! — krzyknął w końcu Brzoza tym samym przerywając wszelkie toczące się wokół dyskusje. — My się nie poddamy. Skoro już zignorowaliśmy rozkazy o wycofaniu się i tu jesteśmy to nie zamierzamy odpuścić. Chyba, że jest tutaj ktoś wbrew swojej woli? — major zrobił pauzę i spojrzał po swoich żołnierzach szukając odpowiedzi na zadane pytanie. Spotkał się z milczeniem co nieco uspokoiło jego duszę. — No więc właśnie. Póki co zajmijmy się problemem, który jest dla nas osobiście poważniejszy.

— Co ma pan na myśli? — zapytał Zenek.

— Chodzi mi o Niemców. Otóż niepokoi mnie ten spokój. Od strzelaniny jest o nich dość nienaturalne cicho. We wsi też się jakoś nie panoszą. Wydaje mi się, że oni szykują coś większego... Ale moi drodzy mam pewien plan. Mamy wtykę po szwabskiej stronie i jeszcze dzisiaj się z nim skontaktujemy — major zatrzymał się na chwilę i przeleciał wzrokiem po swoich żołnierzach. — Potrzebuję kogoś... Piorun nadasz się idealnie — oświadczył po chwili uśmiechając się szeroko. Młodzieniec spojrzał na niego oczami pełnymi ekscytacji z nutą lęku — Wyglądasz tak... niewinnie. Pojedziesz się spotkać z Karlem.

Do końca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz