Strzał. Piorun mocniej przycisnął drżące ciało do ziemi i czekał na rozwój wypadków. Czyżby trafił? Podniósł niepewnie głowę znad gęstych paproci z nadzieją, że dojrzy cokolwiek w ciemności. Wtedy jakaś kula świsnęła mu obok ucha. Momentalnie uchylił się i z powrotem leżał twarzą w roślinności. A już myślał, że jednak uda mu się przeżyć. Leżąc w bezruchu czekał aż Niemcy podejdą bliżej by raz na zawsze zakończyć jego żywot. Ciągle słyszał donośne niemieckie wrzaski, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że zaraz zginie. Kiedy jednak po dłuższej chwili nie doszła go żadna kula a niemieckie rozmowy zaczęły stopniowo oddalać się a w końcu cichnąć, zaniepokoił się na tyle, by ponownie wystawić głowę.
Zmrużył oczy i sam nie wierzył w to co widział. Niemcy uciekali. Chłopak obserwował jak pędzą po omacku przez las, co chwila potykając się i przewracając. Wówczas partyzanci również przerwali ogień, niemniej zaskoczeni takim obrotem spraw. W końcu Piorun uznał, że jest na tyle bezpiecznie by wyjść z ukrycia. Pierwszym co zobaczył po wychyleniu się z paproci, były zwłoki Niemca. Młodzieniec zbliżył się do trupa i zmarszczył brwi.
- Hej! - rozległ się krzyk Szerszenia. Chłopak odwrócił się w stronę, z której usłyszał głos przyjaciela i ujrzał jak ten w towarzystwie Michała i Wojtka biegnie w jego stronę - Co ty tu robisz?
- Co się stało? Dlaczego oni uciekli? - zapytał Piorun sierżanta, chcąc nie chcąc ignorując Szerszenia. Michał Krasoń przez chwilę przypatrywał się zabitemu Niemcowi.
- Bo zabiłeś ich dowódcę, smarkaczu - oświadczył wreszcie, próbując ukryć uśmiech.
- Ja?
- Nie, generał Sikorski.
- Jasne, że ty, Piorun! - zawołał Szerszeń po czym poklepał przyjaciela po plecach. Sierżant zaczął przeszukiwać trupa. Wyciągnął mu z kieszeni dokumenty i jakieś pieniądze. Potem zabrał też pistolet, który wciąż tkwił w sztywniejącej dłoni Niemca.
Gdy dołączyli do partyzantów, którzy zostali na terenie obozu, ujrzeli dramatyczną scenę. Promyk leżał na ziemi a wokół niego tworzyła się coraz to większa kałuża krwi. Twarz rudzielca była blada jak płótno. Brzoza wraz z Łasicą bezskutecznie usiłowali zatamować krwawienie z ogromnej rany na jego brzuchu. Kiedy tylko sierżant zbliżył się do Brzozy, major posłał mu znaczące spojrzenie, co nie umknęło uwadze Pioruna.
- Nie przestaje krwawić - powiedziała Łasica drżącym głosem. W tym samym momencie Promyk zaczął odzyskiwać przytomność. Jęknął cicho i otworzył oczy. Jego wzrok był zamglony i nieobecny.
- Musimy się wynosić - podjął sierżant patrząc na Brzozę - oni mogą wrócić.
- Wiem - odparł dowódca zagryzając wargę.
- Nie mów nic, zaraz będzie dobrze - szeptała ciemnowłosa dziewczyna do rannego.
- Trzeba go stąd zabrać - wtrącił Puchacz - może do wsi?
- Nie. Jestem przekonany, że Niemcy zawitają tam jeszcze tej nocy - rzekł major na co Łasica głośno wciągnęła powietrze do płuc. Brzoza rzucił jej krótkie spojrzenie a następnie przeniósł je na Promyka, marszcząc przy tym brwi - Idziemy z nim do Częstochowy.
- Jak? - zapytała dziewczyna.
- No właśnie, jak wyobrażasz sobie przetransportowanie go tak daleko a potem przejście niezauważonym przez pół miasta? - podchwycił Michał - A nawet jeśli to się uda, co dalej? Gdzie go zaniesiemy?
- Trzeba z nim do szpitala, kula utknęła w środku. Nie wyjmę jej, jest zbyt ciemno - łkała Łasica - Nie, nie zasypiaj, proszę! - krzyknęła kiedy rudzielec na powrót zaczął tracić przytomność.