Rozdział 8

6.4K 222 5
                                    

Skończyło się na tym, że zostaliśmy na całą noc. Połowę z niej spędziliśmy rozmawiając, poznałam nieco bliżej członków watahy. Okazali się bardzo mili lecz nieco zdystansowani. Chyba wszyscy w tej rodzinie mają to do siebie. Will cały wieczór był nieco nieswój, pewnie przez sytuację z matką. Nie miałam mu tego za złe, wiedziałam, że chciał dobrze. Do tej pory zastanawiałam się jak bardzo jego wuj jest inny od wszystkich członków stada. Był od początku bardzo otwarty, śmiał się więcej niż ja a to niecodzienne. Większość siedziała z boku, przysłuchując się naszej rozmowie. Lody przełamał dopiero moment gdy jedno z dzieci, mały chłopiec podszedł do mnie i spytał czy może dotknąć mojego brzucha. Jego mama, śliczna blondynka, speszyła się nieco ale uspokoiłam ją, zgadzając się od razu na jego propozycję. Wtedy tama puściła i wszyscy zaczęli wypytywać mnie o pochodzenie, rodzinę. W rezultacie byłam w centrum zainteresowania ponad dwudziestu osób co dało mi nieco w kość. Około pierwszej w nocy wszyscy udali się na odpoczynek do swoich domów a ja z Willem i jego wujkiem przenieśliśmy się na górne piętro. Na szczęście na górze było chyba z sześć sypialni dlatego obyło się bez niezręcznej sytuacji gdy musiałabym spać z kimś lub pozbawić kogoś łóżka.

Wstałam wcześnie ale do tej pory nie zwlokłam się z łóżka. Całą noc dokuczały mi mdłości, a kręgosłup bolał mnie przy każdym przewróceniu na drugą stronę. Dodatkowo świadomość tego, że za ścianą śpi mój mate był doprawdy dobijający. W pewnym momencie myślałam, że wybiegnę z pokoju i rzucę mu się do łóżka ale powstrzymało mnie dobiegające zza ściany ciche warczenie. Słyszałam je przez całą noc. On pewnie czuł się podobnie tylko ze zdwojoną mocą. Wiedziałam, że jeśli tam pójdę skończy się to w jeden sposób a jakoś nie uśmiechało mi się znoszenia spojrzeń jego mamy, która zapewne by nas słyszała. Z westchnieniem rezygnacji przeciągnęłam się na łóżku, postawiłam stopy na miękkiej wykładzinie i poszłam do łazienki. Miałam na sobie dużą koszulkę Willa jako piżamę. Jej zapach doprowadził do tego, że przez dziesięć bitych minut stałam i wąchałam ją. Po zakończeniu tego etapu poszłam się umyć. Szorowałam się wyjątkowo mocno aby zmyć z siebie jego zapach, który nie pozwoliłby mi normalnie funkcjonować. Po dokładnym wytarciu się ręcznikiem założyłam ubrania z wczoraj i wyszłam z łazienki. Kierując się korytarzem w stronę schodów coraz lepiej słyszałam rozmowę. Po chwili rozpoznałam głos Willa i jego matki. Podeszłam do samego skraju schodów, nie mogąc powstrzymać się od podsłuchania ich rozmowy.

-... to było Will. Nie możesz dopuścić do tego by więź mate cię oślepiła. Ta dziewczyna..

- To nie jakaś dziewczyna– usłyszałam mocny głos partnera

- Ta dziewczyna może i jest ładna, ma dobre intencje ale nie jest dla ciebie. Potrzebujesz kogoś silnego, Alfę albo Betę. Omega nic ci nie da – usłyszałam głos jego matki, z którego wnioskowałam iż jest zdenerwowana. – Nie możesz..

- Dosyć! Nie powiesz o niej już żadnego złego słowa matko. Etap, w którym mogłabyś mnie zmusić do zostawienia Wen już dawno minął. To moja partnerka, niedługo się sparujemy niezależnie od tego co powiesz – powiedział Will stanowczo, głośniej niż wcześniej

- Will zastanów się jeszcze. Wiesz, że ta przeklęta więź może doprowadzić do złego. Spójrz na mnie. Byłam silną Betą, miałam wszystko w zasięgu rąk ale zjawił się twój ojciec. Omega. Zobacz do czego doprowadził, zniweczył wszystko, teraz masz stado tylko dzięki swojej ciotce, mojej siostrze, która nie trafiła na takiego słabego wilka. – usłyszałam, gdy zaczęłam schodzić powoli po schodach. Jej głos stał się zimny, ciął ciszę niczym ostrze.

- Nie będziesz mną manipulować. Nie masz prawa tak mówić o ojcu, był najlepszym człowiekiem jakiego znałem, moim przewodnikiem. Ja i Molly musieliśmy wychowywać się sami gdy tata umarł. Jeszcze masz czelność uważać, że to co masz jest nic nie warte. Możesz tak mówić o mnie, ale nie waż się tak mówić o Molly.

WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz