Rozdział 12

5.4K 217 28
                                    

Obudziłam się następnego dnia czując przyjemne ciepło na plecach. Jak się spodziewałam Will spał do nich przytulony z twarzą utkwioną w moim karku. Westchnęłam cicho czując przyjemny ból między nogami. Przekręciłam się wolno na plecy, nie chcąc budzić towarzysza. Spojrzałam na jego spokojną twarz. Jego rzęsy rzucały cień na wystające kości policzkowe znacząc je smugami. Włosy ułożone w nieładzie muskały lekko mój policzek. Wsunęłam w nie palce, zakręcając je wokół nich. Mężczyzna spał jak zabity więc mogłam bezkarnie się na niego patrzeć. Nadal miałam w pamięci wczorajsze zajście, cały czas czułam niepewność ale jednocześnie coś w środku nakazywało mi zaufać Willowi. Może i wydawało się to poddańczym gestem ale nie wiedziałam już sama co robić. Zależało mi na jego obecności w moim życiu ale nie wiedziałam czy jestem gotowa na związanie się ze stadem i przejęcie stanowiska Luny. Czy wszystko w moim życiu musi być tak pogmatwane? Westchnęłam, nasuwając na siebie więcej kołdry. Za żadne skarby nie chciałam wstawać jeszcze z łóżka dlatego wtuliłam się w Willa i zamknęłam oczy. On po chwili mruknął coś pod nosem i przekręcił się na plecy. Z zadowoleniem zarzuciłam mu nogę na brzuch i zasnęłam.

Dwie godziny później obudził mnie cudowny zapach dobiegający z kuchni. Momentalnie otworzyłam oczy a moje usta wygięły się w zadowoleniu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam twarz dłońmi. Will już wstał ale na poduszce nadal tkwił jego zapach dlatego wtuliłam się w nią i przez kilka minut siedziałam, zanurzając w niej głowę. W końcu odrzuciłam poduszkę i z lekkim trudem wstałam na nogi. Nadal byłam zupełnie goła dlatego szybko narzuciłam na siebie koszulę alfy i włożyłam majtki. Poszłam szybko do łazienki, oddając się porannej toalecie a potem skierowałam się do kuchni. Z rosnącym głodem weszłam do kuchni gdzie zastałam Willa, mocującego się z drzwiami od lodówki. Zawsze się zacinały. Oczywiście usłyszał od razu, że wchodzę więc odwrócił się i zmierzył mnie przepraszającym spojrzeniem.

- Głodna? – spytał, siłując się z drzwiczkami.

- Głupie pytanie – prychnęłam, nastawiając wodę na herbatę. Usiadłam na krześle i obserwowałam jego zmagania.

- Kleiłaś je czymś? – zapytał wilk zdyszanym głosem.

- Tak, super glue – odpowiedziałam przekornie – co miesiąc jeżdżę na doklejanie.

W odpowiedzi usłyszałam głośny trzask a drzwi otworzyły się gwałtownie, zaskakując Willa, który stał z osłupieniem wpatrując się w rączkę. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, patrząc na jego minę. Mężczyzna uśmiechnął się lekko i wyjął jajka. Boczek smażył się już na patelni uwalniając aromat, od którego zaburczało mi w brzuchu.

-Oho, zaczyna się. Weź więcej- powiedziałam widząc ile jajek zamierza wbić na patelnię. – Nie żartuję.

- Słowo mojej kobiety jest dla mnie rozkazem – odpowiedział, zaskakując mnie swoim dobrym humorem. Zwykle nie rzucał dowcipami ani nie przejawiał zbytniego upodobania do spraw tego typu. Oczywiście słysząc to moja kobieca dusza podskoczyła z radości.

Właśnie dlatego pod wpływem impulsu podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się do mnie czule i położył dłoń na moim brzuchu. Jak na komendę w moich oczach pojawiły się łzy, jakbym miała na brzuchu jakiś czujnik, który przy zbliżeniu od razu uaktywniał płacz.

- To chłopiec czy dziewczynka? – spytał gdy zjedliśmy już śniadanie.

- Nie wiem. W przyszłym tygodniu jestem umówiona na USG. – odpowiedziałam. – Chciałbyś pójść ze mną? – spytałam cicho, bojąc się odmowy.

- Bardzo bym chciał – odpowiedział, gładząc mnie po policzku. W odpowiedzi uśmiechnęłam się nakrywając jego rękę swoją.

<****>

Tydzień później, wracając z treningu zastałam dziwną niespodziankę. W skrzynce znalazłam list napisany przez matkę Willa, która „serdecznie zaprasza" i „przeprasza za dawne nieporozumienia". Jeśli nieporozumieniem jest nastawianie syna przeciwko jego przeznaczonej to przeprosiny przyjęte. Prychnęłam ze złością wchodząc do mieszkania. Sprawa przeprowadzki została nierozstrzygnięta a ja przedłużałam ją do momentu, w którym Will wyniesie mnie siłą. Zaparzyłam herbatę spoglądając na oznaczenie. Od rana czułam zdenerwowanie partnera, co było zupełnie zrozumiałe zważając, że dzisiaj mieliśmy odwiedzić ginekologa. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie jego troski, od czasu w którym się sparowaliśmy. Nareszcie moje życie trochę się ustatkowało i wydawało mi się że będzie już tylko lepiej. Przez następną godzinę szykowałam wszystkie potrzebne dokumenty i sprawdziłam czy aby na pewno wzięłam dokumentacje ciąży. Oczywiście po godzinie poczułam się głodna więc z zapałem zjadłam cale opakowanie bakalii, których całe życie nienawidziłam ale od kilku tygodni nie mogłam się bez nich obyć. Zerkając na zegar wyszłam z domu, zarzucając uprzednio cienki płaszcz. Na zewnątrz czekał już na mnie Will, witając mnie uśmiechem. Przytulił mnie ale w jego ruchach widziałam jaki jest spięty. Po kilku minutach jazdy udzieliło mi się zdenerwowanie więc włączyłam szybko radio, chcąc odgonić stres. Oczywiście leciały współczesne pseudo hity ale nie miałam większego wyboru. Drogę spędziliśmy w zupełnej ciszy a gdy weszliśmy do przychodni powitała nas starsza pielęgniarka.

- Państwo do kogo? – zagadnęła, wpisując coś na klawiaturze.

- Dr. Howard – odpowiedziałam, uśmiechając się uprzejmie – na 19:00.

- O, już widzę. Gabinet 17 po prawej stronie. – odpowiedziała, przenosząc całą uwagę na monitor komputera.

Gdy szliśmy wzdłuż korytarza czułam dłoń Willa, uspokajająco gładzącą moje plecy. Drzwi były otwarte dlatego weszliśmy od razu witając starszego mężczyznę. Z daleka było czuć, że jest wilkiem więc nie musiałam się obawiać nieścisłości w papierkach. Po przywitaniu Howard poprosił abym zdjęła bluzkę i położyła się na fotelu. Will siedział zaraz za mną, trzymając mnie za rękę. Cały czas zachowywał nieprzenikniony wyraz twarzy, jak zawsze gdy był wśród innych ludzi. Po pewnym czasie, kończąc notatki, doktor podszedł do mnie, zakładając specjalne rękawice.

- Chcecie poznać płeć? – spytał, wyciskając na mój brzuch podgrzany żel.

- Tak – odpowiedziałam, zerkając na Willa. Pokiwał głową i odwzajemnił moje spojrzenie.

Po chwili doktor jeździł głowicą po moim brzuchu, rozprowadzając żel na skórze. Podekscytowana wpatrywałam się w monitor, wsłuchując się w pikanie maszyny. Cała sytuacja zaczęła się przedłużać a ja zauważyłam, że serdeczna twarz starszego mężczyzny zmieniła się. Patrzył na monitor z zastygłym wyrazem twarzy, coraz mocniej naciskając głowicą na brzuch. Spojrzałam wystraszona na partnera, ściskając mocno jego rękę.

- Czy coś jest nie tak? – spytałam w końcu, przerywając napięcie wyczuwalne w gabinecie. Mężczyzna z westchnieniem odłożył głowicę i spojrzał na mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy. Wiedziałam, że dzieje się coś złego dlatego w moich oczach stanęły łzy.

-Czy odczuwała pani ruchy dziecka? – spytał, zdejmując okulary.

- Tak, mój poprzedni lekarz powiedział, że zaczną się w czwartym miesiącu ale czułam je. Na prawdę – odpowiedziałam, przeczuwając najgorsze.

- Przykro mi to mówić ale dziecko jest martwe. – powiedział a ja opadłam z powrotem na oparcie, chcąc wybudzić się z tego snu. – musimy zdiagnozować przyczynę – wiedziałam, że nadal coś mówi ale nie słyszałam co. Mój słuch rejestrował głos ale nie mogłam określić znaczenia tego co mówił. Łzy leciały mi same, gorącym strumieniem. Poczułam znajomy zapach i oplatające mnie ramiona. Najchętniej zatonęłabym w tym zapachu i zapomniała o wszystkim. Nieświadomie zaczęłam się trząść, wprawiając w zmieszanie doktora. Wyszedł mówiąc, że da nam chwilę i współczuje. Łkałam głośno, spazmatycznie oddychając i opierając cały ciężar na Willu. On głaskał mnie po plecach i szeptał kojące słowa jak litanię. Wsłuchałam się w jego głos, dobiegający do mnie jakby z oddali. 

WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz