Nie czułam niczego. Miałam wrażenie, że wszystkie moje fizyczne potrzeby zostały zdominowane przez jedną. Chęć nieustannego krzyku rozpaczy. Jadłam tylko wtedy gdy ktoś podstawiał mi jedzenie przed nos, myłam się i spałam zupełnie machinalnie jakbym nie czuła własnego ciała. Nie miałam pojęcia, że to małe życie we mnie, którego przecież jeszcze nawet nie nazwałam może mieć na mnie taki wpływ. Nikt oprócz Willa nie wiedział co się stało a on sam nie odstępował mnie na krok. Gotował, sprzątał, robił zakupy. Próbowałam wziąć się w garść ale każda próba kończyła się tak samo. Wyrzuty sumienia, rozpacz i rozżalenie, które przesłaniało wszystko inne. Od czterech miesięcy oswajałam się z myślą o macierzyństwie, w pewnym sensie ciąża była dla mnie pomostem, dzięki któremu byłam w stanie powrócić do normalności a odebrano mi nawet ją. Cały czas analizowałam wszystko co mogłoby wyjaśnić śmierć dziecka. Doszukiwałam się swojej winy, nieświadomie posyłając się głębiej w rozpaczy. Jedynymi chwilami, w których dostrzegałam światło były chwilę spędzane z Willem. Codziennie siadał ze mną na kolanach i przytulał mnie, cicho szepcąc słowa otuchy. Minęły cztery dni a po ciąży nie było żadnego śladu, jakby nigdy się nie zdarzyła. Mój brzuch na powrót był płaski a ja często łapałam się na szukaniu rękami wypukłości.
Siedziałam na łóżku, patrząc tępo w jeden punkt. Z westchnieniem wstałam, zrzucając z siebie koszulkę partnera, w której spałam. Z namysłem spojrzałam na swoje ciało, zatrzymując wzrok na na powrót płaskim brzuchu i wystających kościach biodrowych. Przeszłam do łazienki i weszłam prosto pod prysznic. Stanęłam pod gorącym strumieniem, cała zanurzając się w letniej wodzie. Długie włosy zaczęły mi ciążyć na plecach dlatego przerzuciłam je na ramię. Oparłam się dłońmi o ścianę i pochyliłam do przodu. Z zamkniętymi oczami słuchałam jak Will wchodzi do łazienki, zrzuca ubrania i po chwili poczułam jego ręce na biodrach. Przytuliłam się do niego i pociągnęłam jego ręce do ciaśniejszego uścisku. Przekręciłam się w jego ramionach i spojrzałam w górę. Cała kabina prysznicowa była zaparowana dlatego widziałam niewyraźnie jego twarz. Na wyczucie pocałowałam go, celując w usta. Jego oczy wyrażały zaniepokojenie tak jak każdego innego dnia od momentu, w którym dowiedziałam się prawdy. Will sięgnął po płyn pod prysznic i zaczął nacierać nim moją skórę. Podczas jego zabiegów cały czas patrzyłam na jego oczy, uświadamiając sobie jak wielką miłością musi mnie darzyć. Przymknęłam lekko powieki, czując masujące mnie dłonie na plecach i po chwili pośladkach. Po kilku minutach spłukał nas wodą i wyszliśmy na zewnątrz. Wilk opatulił mnie ręcznikiem i wytarł także siebie. Obdarzyłam go szybkim pocałunkiem w policzek po czym założyłam ciepłe dresy.
- Ja się spało? – spytał gdy siedzieliśmy obok siebie po zjedzeniu śniadania, czytając książki.
- Lepiej – odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć. Od wczoraj próbowałam skupić się na mniejszych przyjemnościach dlatego zaczęłam czytać stare książki mojego taty, najczęściej dotyczące historii. Niestety w większości nie byłam w stanie skupić się na przedstawianych w nich informacjach ale przynajmniej miałam jakieś zajęcie. Po chwili odłożyłam książkę i położyłam się na boku, kładąc głowę na kolanach alfy. Zawsze gdy poddawałam się złym myślom i nastrojowi byłam na siebie wściekła dlatego gdy pod powiekami poczułam łzy, prychnęłam zła, zaciskając dłonie w pięści. Nienawidziłam rozczulania się nad sobą ale najwyraźniej ta sytuacja mnie przerastała.
- Daj sobie czas – usłyszałam głos Willa, który na pewno doskonale wiedział co teraz czułam – nie karz się za to, że odczuwasz.
- Ja wiem tylko po prostu to jest tak bardzo głupie – odpowiedziałam nadal mając głowę na jego kolanach – czuję się źle i nic nie robię z tym aby się tego pozbyć, jakoś to przezwyciężyć.
- Nie wymagaj od siebie tak wiele. Masz prawo do złych uczuć. Zawsze możesz je przelać na mnie. Jestem tu dla ciebie – powiedział, gładząc mnie po włosach.
- Wiem i dziękuję ci za to. Po prostu nie umiem przeżywać złych emocji. – powiedziałam ściskając materiał jego spodni w ręce.
- Ja nie umiałem wyrażać żadnych emocji dotąd aż poznałem ciebie. – powiedział na co podniosłam się i spojrzałam mu w oczy. Oczywiście od razu zwilgotniały na co mężczyzna przyciągnął mnie do siebie. Chwilę siedzieliśmy przytuleni aż wpadłam na pomysł.
- Chodźmy do lasu – powiedziałam pewnie, wstając na nogi.
- Wen, nie wiem czy to najlepszy.. – zaczął
- Proszę. Muszę przeżyć to także w drugiej skórze. To w końcu też jej szczenię.
- Dobrze ale będę cały czas z tobą.
Dwadzieścia minut później dotarliśmy do lasu. Szliśmy ramię w ramię oglądając nasz naturalny świat. Środowisko, które było zakodowane w naszej naturze dawało mi siłę. Zapach i dźwięk lasu napawał mnie spokojem, którego potrzebowałam. Weszliśmy głęboko w puszczę, upewniając się aby nie spotkać żadnego człowieka. Od tak dawna się nie przemieniałam, że teraz czułam narastające podniecenie na myśl o mojej drugiej naturze. Chęć wyzwolenia na chwilę przyćmiła smutek dlatego odetchnęłam głęboko. Will ściągał z siebie kolejne warstwy ubrań, przyglądając się mi z zainteresowaniem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że on nigdy nie widział mojej drugiej skóry. Idąc jego śladem zaczęłam pozbywać się ubrań, w końcu stając naga na miękkim mchu. Z przyjemnością przyjęłam ból przemiany, jednocząc jaźń z moją wilczą naturą. Moje zmysły znacznie się wyostrzyły a do mojego nosa dobiegł mocny zapach samca. Świadomość ludzkiej Wendy zeszła na drugi plan, ustępując miejsca dzikiej wilczycy. Pod poduszkami na łapach czułam bijące od ziemi zimno. Zastrzygłam lekko uszami, słysząc szelest zwierzęcia. Wiedziałam, że pokrywa mnie rudobrunatna sierść, która dobrze współgrała z burymi odcieniami kory drzew. Oblizałam lekko wilcze wargi widząc podchodzącego do mnie samca. Jego zapach sprawił, że rozpoznałam w nim swego partnera dlatego pozwoliłam mu się do siebie zbliżyć. Był ode mnie dwa razy większy przez co musiał zniżyć pysk aby trącić mnie nosem. Z czułością polizał mnie po uchu na co zareagowałam cichym skomleniem. Oczywiście wilczyca nie była obojętna na echo uczuć jej drugiej, ludzkiej natury dlatego w przypływie smutku zawyłam głośno, unosząc pysk wysoko do góry. Alfa zawtórował mi zupełnie zagłuszając mnie swoim głośnym głosem. Momentalnie się skuliłam, chcąc wyrazić poddanie względem jego autorytetu. Wilk spojrzał na mnie złotymi ślepiami i pobiegł w las. Ochoczo ruszyłam za nim. Okazało się, że wyczuł zwierzynę dlatego postanowiłam pomóc mu w polowaniu. W oddali, między krzewami dzikiej jagody dostrzegłam borsuka. Samiec ruszył do przodu i jednym ruchem rozszarpał mu gardło, plamiąc trawę ciepłą krwią. Wilk wgryzł się w zdobycz i zaczął łapczywie jeść a ja czekałam w spokoju wiedząc, że jako jego partnerka jem zaraz po nim. Z zaskoczeniem stwierdziłam jednak, że samiec zaprzestał jedzenia i patrzył na mnie wyczekującą dlatego podeszłam do niego i położyłam się przy nim, wsadzając nos w świeże mięso. Jedliśmy razem po czym wilk zlizał całą krew z mojego pyska. Potarłam bokiem głowy o jego szyję, dając mu wyraz swojej wdzięczności. Alfa położył pysk na moim boku a ja wtuliłam się w jego miękkie futro, czując przyjemne ciepło, bijące od jego ciała.
####
Mam nadzieję, że się podobał❤
Do następnego ⭐
CZYTASZ
Wilk
WerewolfWendy jest wilczycą, która dużo w swoim życiu przeszła jednak jej optymistyczny charakter i wrodzone poczucie humoru pozwalają jej cieszyć się życiem. W chwili, której zupełnie się tego nie spodziewa odnajduję swojego mate. Czy ich odmienne charakte...