III "W sam środek"

27 6 2
                                    

-A to jest Olaf i Oliver.-oparł się o ścianę, wskazując na dwóch chłopców. Jeden z nich miał śnieżnobiałe włosy, a drugi był blondynem, siedział do mnie plecami, przez co nie mogłem zobaczyć jego twarzy. Ten w białych włosach opatrywał rany blondyna, widać było, że miał w tym wprawę. Jednak gdy mnie zobaczył, wstał prędko i podszedł do mnie.

-Witaj jestem Olaf Swoth.-wystawił w moim kierunku dłoń, którą delikatnie uścisnąłem, a on nią potrząsnął. Jego oczy miały kolor morza, delikatne rysy twarzy i ciepły uśmiech na porcelanowej twarzy. Wtedy za jego ramienia zobaczyłem twarz chłopak na kanapie.

Zamarłem jego duże zielone oczy, ostra szczęka, malinowe usta wyglądały perfekcyjnie. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Moje serce przyspieszyło swój rytm, a dłonie zaczęły się pocić. Chłopa wstał, również nie spuszczając mnie z oczu. Stanął naprzeciw mnie. Jego oczy błyszczały, a w przecudnym zielonym odcieniu widziałem jak by złote iskierki.

-Oliver Ler.-przedstawił się, a jego głos sprawił, że przeszły mnie ciarki. Gdy miałem uścisnąć jego dłoń do salonu wszedł Harry, nie dotknąłem jego skóry nawet opuszkiem palca.

-Posłuchajcie mnie, potrzebują wsparcia w mieście ruszcie wszyscy i każdy z was ma mieć obronny strój. Ciebie też się to tyczy Samanta.-zwrócił się do stojącej obok niego dziewczyny w szarych włosach.-Alexander i Olaf ze mną.-dodał, a ja niechętnie odszedłem do zielonookiego i ruszyłem za chłopakiem w tatuażach.

Weszliśmy do jego gabinetu, gdzie kazał nam usiąść.

-Olaf jak już wiesz, Alex jest tu nowy, nie ma jeszcze swojego znaku, przez co nie może się ani uleczyć czy też obronić. Będzie ci pomagał.-zadecydował, a białowłosy zgodził się skinięciem głowy.

-Przepraszam, ale ja nadal nie rozumiem, o co tu chodzi.-odezwałem się niepewnie.

-Jak już Samanta zdążyła się wygadać, na świecie istnieją tak zwane Czarne Dzieci. Ludzi ich nie widzą, ale to my musimy ich bronić przed tym, by ich nie skrzywdziły i nie doszło do chaosu. Taki nieprzypominający człowieka stwór zaczyna panować nad przyziemną duszą, a ta wyrządza szkody.-wyjaśnił.

-Ale nie jest nas za mało?-zmarszczyłem brwi.

-Masz rację, jest nas mało. Ale to nie jedyny dom z Naznaczonymi. Nasz jest najmniejszy z nich wszystkich.-stanął przy biurku, krzycząc ręce na piersi.-Olaf pokażesz Alexandrowi nasze miejsce ćwiczeń.-chłopak siedzący obok spojrzał na mnie.

-W czym jesteś dobry?-zapytał, nagle patrząc mi w oczy, za to jego były tak hipnotyzujące, jak głęboki ocean można by się w nich zatracić bez końca.

-Potrafię dobrze rzucać nożami.-na wspomnienie o moim ulubionym zajęciu poczułem przypływ wspomnień.

To była pierwsza poważna kłótnia uciekłem przez okno w swoim pokoju, zwinnie zeskakując z balkonu. Uciekłem do lasu, krzyki była tak głośne, że nie mogłem się ich pozbyć z umysłu.

Wtedy natknąłem się na hangar. Schowałem w nim przed nadchodzącym deszczem. Znalazłem tam nóż tak ostry, że delikatne muśnięcie go palcem rozdzierało skórę do krwi. Znalazłem jeszcze cztery takie same. Na końcu hangaru była tarcza. Ściany były ozdobione w urywki z gazet.

Zacząłem je czytać. Okazało się, że cyrk będący w naszym mieście jakiś czas temu, porzucił jednego ze swoich członków. Mistrza w rzucie nożami. Ślad po nim zaginął, a następne artykuły głosiły o kolejnych sukcesach cyrku, lecz niektóry z nich były brudne w farbie. Jak by ktoś chciał schować poszczególne informacje pod czerwonym kolorem. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że jestem w miejscu, gdzie zostało przelane dużo łez i krwi.

Wtedy oddałem swój pierwszy rzut, w sam środek.

-Alexandrze!-podniesiony głos Harry'ego wyrwał mnie ze wspomnień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Alexandrze!-podniesiony głos Harry'ego wyrwał mnie ze wspomnień.

-Przepraszam.-zarumieniłem się zawstydzony. Szatyn mierzył mnie badawczym wzrokiem, co wywoływało w u mnie ciarki na całym ciele.

-Olaf idź, przygotuj sztylety dal Alexa, ja jeszcze będę musiał z nim porozmawiać.-odezwał się po dłuższej chwili ciszy. Chłopiec szybko wyszedł z pokoju.-Jest najmłodszy, a pracuje najcięższej z nas wszystkich.-spojrzał na drzwi, przez co chciał mi pokazać, że ma na myśli Olafa.

-Dlaczego nie walczy z resztą?-zmarszczyłem brwi.

-Jest za słaby na to.-przeczesał swoje czarne włosy i oblizał usta, jakby się nad czymś zastanawiając.-Czy ktoś z twojej rodziny był Naznaczonym?-zapytał w końcu.

-Nic mi o tym nie wiadomo.-westchnąłem na wspomnienie rodziców.

-O czym tak myślałeś, gdy wspomniałeś o nożach?-usiadł naprzeciw mnie, a ja pierwszy raz w jego oczach zobaczyłem ciepło i chęć pomocy.

-O tym, jak pierwszy raz rzuciłem nożem.-westchnąłem.-Znalazłem hangar, gdy rodzice się pokłócili, uciekłem z domu. Tam znalazłem noże, należały do jednego z cyrkowców. Później znalazłem artykuły, że go wywalili, a tam ćwiczył.-potarłem dłonią o brew, czując dziwny ścisk w głowie.

-Dlaczego go tam nie było?-drążył dalej. Nie potrafiłem odnaleźć tego w pamięci. Zacząłem się denerwować, choć nie wiedziałem dlaczego. -Alex spokojnie, nie musisz odpowiadać.-zobaczyłem niezrozumienie wypisane na jego twarzy.

-Ja nie pamiętam.-mój oddech przyśpieszył i czułem, że popadam w panikę.

-Alexander spokojnie.-powtórzył głośniej i wstał, podchodząc do mnie. Złapał za ramiona i spojrzał w oczy.-Uspokój oddech.-powiedział to twardo i wyraźnie. Wszystko nagle ustąpiło, a jego oczy zabłyszczały na zielono, choć naturalnie miał brązowe.

-Co to...co to było?-wziąłem głęboki oddech i poprawiłem na krześle, gdy mnie puścił.

-Miałeś atak paniki.-wyprostował się, wygładzając koszulę.

-Każdy z Naznaczonych takie ma, że wiesz co wtedy robić?-nadal miałem przyspieszony oddech.

-Ty jesteś pierwszym.-zaczął nad czymś się zastanawiać.

-Jakim cudem to powstrzymałeś?-zagryzłem wargę, czując się, jakbym zaczął tonąć w niewidzialnej klatce. On odchylił kołnierz koszuli, a wtedy na jego szyi pojawił się tatuaż. Princeps.

-Co to znaczy?-tatuaż zniknął, a ja spojrzałem mu w twarz.

-Lider. Każdy dowódca domu ma taki.-wyjaśnił.-Tatuaże Naznaczonych pokazują ich moce. Choć nie zawsze można je zrozumieć.-usiadł znów przy biurku naprzeciw mnie.


Hej witajcie!

Dajcie znać w komentarzach ja wam się ten rozdział podobał będzie mi bardzo miło. 

Dedykuję go Aga_Roadies

Kłaniam się w pas i dziękuję za uwagę!

ImmundaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz