-Uważaj na siebie.-szepnęła Iris, gdy wychodziłem. Szybko stając się dogonić blondyna, wszedłem do hali. Oliver wziął w dłoń jedno z ostrzy ze stojaka i obrócił nim w dłoni, a następnie spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem, zmarszczył nos i odłożył ostrze, biorą w dłoń krótki nóż.
-Każdy z nas ma daną funkcję w domu.-podszedł do mnie i złapał mnie z dłoń, wciskając mi w nią ostrze. -Samuel jest dowódca w walce, musi nas tak kierować byśmy, jak najlepiej mogli dopaść wroga. Samanta w mapie zna każdy zakątek w mieście i musi wiedzieć, gdy najlepiej będzie uderzyć. Ja jestem dowódcą broni. Dbam o to, żeby każda broń była niezawodna.-spojrzałem na ostrze w mojej dłoni.-Teraz tylko się nie przestrasz.-zaśmiał się i położył dłoń na nożu, a ten się rozmnożył. Cofnąłem się parę kroków, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.-Ten nóż jest dla ciebie stworzony.-obrócił go w dłoni.-Słyszałem, że potrafisz naprawdę nieźle rzucać.-podszedł do żółtej linii.-Pokaż mi.-niepewnie podszedłem do niego i zabrałem jedne z noży. Dłonie mi drżały przy jego towarzystwie. Przymknąłem na chwilę powieki i zamachnąłem się, otwierając je dopiero, wtedy gdy rącza noża wysunęła się z mojej dłoni.
Nóż wbił się centralnie w środek. Przez moje ciało przeszło nieprzyjemne ciepło. Uśmiechnąłem się na swój wynik i spojrzałam na blondyna. On zaśmiał się, pokazując słodkie dołeczki i cofnął się, a w jego dłoni pojawił się średniej długości miecz i identyczny w drugiej dłoni. Przyjął pozycję gotową do walki.
-Nie.-szepnąłem cofając się.
-Pokaż, na co cię stać.-uderzył ostrzem o drugie, wydając metaliczny dźwięk. Przełknąłem ślinę i zacisnąłem dłoń na rącze noża. Zamachnąłem się, jednak nie celowałem w niego, nóż przeleciał tuż obok jego twarzy, nie zdążył go zahamować. Spojrzał na mnie zaskoczony.-A teraz co zrobisz, jak ci się noże skończyły?-ruszył w moim kierunku, a ja rzuciłem się biegiem w stronę stojaka z bronią. Wziąłem sztylet w dłoń i odwróciłem się dokładnie, wtedy gdy ostrze Olivera znalazło się przy mojej twarzy. -Były z ciebie trup.-uśmiechnąłem się, zamachnąłem, odbijając jego miecz. Zaskoczyn ruszył ponownie na mnie, a ja starałem się nieumiejętnie hamować jego ruchy.-Trup.- Trup. -Trup.-za każdym razem powtarzał, gdy jego ostrze było przy mojej szyi.
Przyparł mnie do tarczy, znów mając ostry koniec skierowany na moją krtań. Już miał powiedzieć "Trup" gdy ja wyciągnąłem nóż z tarczy i odbiłem jego miecz. Zamachnąłem się, wytracając mu jedno ostrze z dłoni.
Poczułem pieczenie prawego boku, a w mojej dłoni pojawił się nóż, tak samo, jak stało się to w dłoni Olivera. Zignorowałem nieprzyjemny ból i zamachnąłem się ponownie, sprawiając, że drugi miecz wypadł mu z dłoni. Pobiegłem do niego, przybijając go do ściany, a w dłoni pojawił mi się nóż i przyłożyłem go do jego szyi. Następny, który się pojawił w mojej drugiej dłoni, wbiłem go w deski tuż przy jego twarzy. Dyszałem, patrząc mu w oczy.
-Trup.-szepnąłem, patrząc mu w oczy. Te zabłyszczały mu złotą poświatą.
-Nie w tym życiu kochany.-uśmiechnął się, a w jego dłoni pojawił się miecz. Odepchnął mnie od siebie i uderzył w przycisk niedaleko.-Teraz wspólnie.-podszedł od mnie ciągle patrząc mi w oczy. Wtedy za nim pojawiła się makieta jakiegoś stwora, a on nie odrywając wzroku od moich oczu, przebił ją na wylot. Załapałem, o co mu chodziło. Następny sztuczny przeciwnik, który się pojawił miał wbity na wylot mój nóż prosto w głowie.-Widzę, że szybko się uczysz.-zbliżył się, pokonując całkowicie dystans między nami.
-Przy takim trenerze, nie mógłbym się nie nauczyć.-był niższy, przez co jego głowa była delikatnie uniesiona w górę, a ja musiałem spojrzeć w dół, jednak to nie zmieniało światła w jego czach. Tak jak by nie zależało to od kontu patrzenia, tam po prostu był ogień sprawiający, że one błyszczały.
Kolejny napastnik pojawił się za nim. Zamachnąłem się, trafiając go. Poczułem na twarzy jego oddech. Zaśmiałem się nerwowo, zdając sobie sprawę z tego, że przycisnąłem swoją klatkę piersiową, do jego. Zjechałem wzrokiem na jego nos, a następnie usta. Miałem nieodpartą ochotę go pocałować. Nagle pieczenie prawego boku, już nie do zniesienia się nasiliło. Wydałem z siebie cichy jęk bólu.
-Alexander co jest?-zapytał szybko. Upadłem na ciemny cement, zaciskając mocno dłonie, w pieści. Podniosłem drżąca z bólu dłonią, koszulkę pokazując mu bok. Oliver podciągnął mnie tak, że moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej.-To przez znak. Wytrzymaj jeszcze chwilę.-złapał mnie za dłoń, a ja ją mocno ścisnąłem. Nagle ból ustąpił i pozostawił tylko nieprzyjemne pieczenie. Przełknąłem głośno ślinę. Spojrzałem w to miejsce. Znów ten znak tym razem wyraźny.
-Immunda.-szepnąłem, zaciskając zęby.
-Alex masz swój znak.-powiedział radośnie blondyn.-Jesteś jednym z nas.-pomógł mi wstać i spojrzał na tatuaż.
-Co to znaczy?-zapytałem, biorąc głęboki oddech.
-Nie jestem pewny. Musimy to zgłosić Harry'emu.-skinąłem głową, czując, jak ból całkowicie odszedł.
-Zaczekaj.-powiedziałem szybko.-Harry mówił, że ktoś z najwyższego domu...-wtrącił mi się.
-Nie mów, że mają cię przebadać.-zrobił duże oczy.
-Tak mówił Harry.-blondyn przeklął pod nosem.
-Zaczekaj tu chwilę. Ukryj się, jak by przyszedł ktoś poza mną.-skinąłem niepewnie głową.
-Ale co się dzieje?-zapytałem, zanim wyszedł.
-Nie mogą cię znaleźć.-wybiegł z hali.
Niepewnie podszedłem pod drzwi. Wtedy jakiś czarny samochód zatrzymał się na kamienistym podjeździe. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn w garniturach i jakaś młoda dziewczynka w kolorowej szacie. Przez cały czas miała spuszczoną głowę ku ziemi, ale gdy zbliżyli się do drzwi, uniosła ją gwałtownie. Poczułem ponowne pieczenie, zgiąłem się z bólu, ale nie wydałem żadnego dźwięku z siebie. Gdy weszli do środka, z domu wybiegł Oliver, Samuel za nim zakładając dopiero na siebie kurtkę Samanta, po chwili wybiegł Ethan. Oliver wbiegł do hali.
-Idziemy szybko.-rzucił mi płaszcz i złapał za dłoń, wyciągają na zewnątrz, a następnie ciągnąc biegiem w stronę drogi.
Hej witajcie!
Rozdział wyjątkowo dzień wcześniej mam nadzieję, że się cieszycie i zostawicie po sobie pamiątkę w postaci komentarza.
Kłaniam się w pas i dziękuję za uwagę!
CZYTASZ
Immunda
Fiksi Remaja-Alexander Qerech, tak się nazywam, jednak nie wiem, jak nazywa się osoba, którą widuję każdego dnia w lustrze...- Nikt nie jest gotowy na śmierć bliskich, a on musiał stawić temu czoło. Temu i ogromowi nowych nieznanych mu rzeczy. Jak sobie poradzi...