-Nie miałem wyjścia.-szepnąłem i zszedł ze mnie.
-O czym ty mówisz?-zbliżyłem się do niego. On wystawi dłoń, a w niej pojawił się sztylet. Pokiwałem głowa, że nie rozumiem, do czego dąży.
-Przepraszam.-zbliżyłem się do niego i położyłem dłoń na ramieniu.
-Oliver spokojnie. Powoli wytłumacz mi, o co chodzi.-mówiłem powoli i niepewnie.
-Znienawidzisz mnie.-wybuchnął płaczem. Chciałem go przytulić, a ten zwinnie mnie odepchnął i przyłożył mi ostrze do szyi. Zaskoczony wstrzymałem oddech.-Ej Oliver!-mój oddech przyspieszył.
-Nie rób tak więcej.-wycharczał, choć widziałem, że trudno mu to przeszło przez gardło. Nagle zmniejszył dystans między nami, jego twarz była niebezpiecznie blisko, a zimne ostrze otarło się o moją skórę. Poczułem jego oddech na moich wargach, nagle poniósł się na palcach i wbił się w moje usta. Zaskoczony otworzyłem szeroko oczy, ale po chwili oprzytomniałem i oddałem pocałunek. Zamruczałem w jego usta, zapominając o tym, że on przykłada mi nóż do szyi.
Nagle oderwał się ode mnie gwałtownie i wystawił w górę palec wskazujący, bym nic nie mówił, spuścił głowę ku ziemi i głośno westchnął ze śmiechem. Byłem zbyt zaskoczony, żeby zareagować.
-Po zadaniu musisz zniknąć.-odezwał się poważnie.
-Dlaczego? Dopiero co wróciłem.-ożywiałem się.
-Cholera nie czujesz tego czy jak?!-podszedł gwałtownie do mnie, przez co przybiłem plecy do drewnianej ściany.-Masz w sobie demona, coś, co nie jest już takie jak te Mutanty, które musimy zabijać.-widziałem, jak zaciska dłonie w pięści.
-Przyszedłeś tylko po to, żeby to sprawdzić?-pragnąłem by zaprzeczył. Jednak gdy otworzył usta, do hali wszedł Samuel.
-Idziemy. Morel dotarł wcześniej.-zmierzyłem z żalem Olivera i wyszedłem z hali.
-Alex wszystko w porządku?-Ethan podszedł do mnie.
-Tak.-machnąłem dłonią i zobaczyłem skutego w marę łańcuchów Morela, który zginął się w pół od ich ciężaru.
-Idźcie za mapą, którą podałem Samancie.-Harry zmierzył nas wzrokiem i zatrzymał go na Oliverze. Ten spojrzał na mnie, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, odwrócił wzroki i pokiwał delikatnie głową, przecząc w stronę Harry'ego.
Wyruszyliśmy dosyć szybko. Samuel trzymał żelazny łańcuch i prowadził Morel na początku, obok niego szła Samanta. Olaf był pochłonięty rozmową z Iris, która niosła dużą torbę ze sobą, Ethan szedł obok mnie, niepewnie na mnie spoglądając co chwilę. Oliver człapał na samym końcu, mając na plecach z dodatkowa bronią, był pochłonięty w swoich myślach.
-Będziemy się zmieniać co kilometr przy warcie.-oznajmił Sam, odwracając się w naszą stronę.-Alexander teraz twoja kolej.-wręczył mi żelazo, a ja mocno złapałem je w dłonie.
-Alex porozmawiamy?-zapytał Ethan, gdy Samuel zaczął rozmawiać ze swoją siostrą.
-Nie mamy o czym.-mruknąłem. Czułem się oszukany i zraniony, nie potrafiłem się pozbyć tego uczucia. Brunet zwolnił kroku i dołączył do Olafa i Iris.
-Co cię gryzie synu?-spokojny i zmęczony głos Morela sprawił, że przeszły mnie ciarki.
-Zrobiłeś ze mnie potwora.-mówiłem bezsilnie.
-Musiałem posunąć się aż do takiego czyny, żebyś znalazł przyjaciół.-prychnąłem.
-Może samemu było mi lepiej?-zapytałem retorycznie.
-Alex może pójdziesz na imprezę ze swoim kuzynem? Ponoć ma być cała szkoła.-mój ojciec stał w drzwiach i patrzył na mnie z tym ciepłem w oczach.
-Nie, wolę zostać w domu.-mruknąłem, przekręcając kartkę książki, którą czytałem.
-Synu, ale ty nigdzie nie wychodzisz. Nie masz znajomych w tej szkole czy jak?-usiadł na skraju łóżka.
-Mam...-skłamałem.
-Mnie możesz powiedzieć wszystko. Chyba nikt cię nie gnębi prawda?-prychnąłem.
-Jak możesz tak sądzić?-uniosłem brwi w górę.
-Nikogo nie przyprowadziłeś do domu...ani żadnej dziewczyny.-zacisnąłem dłonie w pięści czując, jak się denerwuję.
-Po prostu chcę zostać w domu...-
-Domyśliłem się jeszcze przed śmiercią twojej matki i przed wymazaniem ci pamięci.-szarpnąłem łańcuchem.
-Nie masz prawa o niej wspominać.-warknąłem.
-Tak samo, jak ty, by tu być.-odgryzł się i zaśmiał gardłowo.-Ilu już się domyśliło co? Harry wie?-ponownie szarpnąłem żelastwem tak, że omal się nie przewrócił.
-Zamknij się.-zacisnąłem mocno szczękę.
-Jesteś zagubiony oni o tym wiedzą...wykorzystują to.-nie mogłem znieść jego głosu.
Wtedy go znów poczułem. Jak by trzymał mnie za dłoń.
-Alexander...-jego głos taki słaby i obolały. Zaskoczony otworzyłem szerzej oczy.-Ten strzał nas rozdzielił na chwilę, jednak już jestem. Będziesz bezpieczny.-sam się sobie dziwiłem, ale naprawdę, gdy usłyszałem jego głos, poczułem, że nic mi się nie stanie.
-Myślisz, że on ci pomaga? Jest jak narkotyk, niszczy cię, rozumiesz.-Morel szarpnął łańcuchem.-Choć oddałem dusze diabłu, nigdy nie przestanę kochać własnego syna.-spojrzałem mu w oczy. Kątem oka zobaczyłem, że wszyscy na nas patrzą.
-Łgarz.-warknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Nigdy nie kłamałem. Naginałem jedynie prawdę.-prychnąłem i cofnąłem się.
-Zmiana.-mruknąłem i wcisnąłem łańcuch Etanowi w dłonie. Chwilę wszyscy patrzyli się na mnie, ale widzieli, że lepiej nie pytać i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Po paru godzinach marszu zatrzymaliśmy się, by trochę odpocząć. Usiadłem najdalej od wszystkich. Zurtur cały czas mówił coś w mojej głowie, jednak nie miałem siły, by skupić na nim swój słuch.
-Alex.-nagle z otchłani nicości wyrwał mnie głos Ethana.
-Tak?-spojrzałem na niego niechętnie.
-Co się dzieje?-usiadł obok mnie.
-Oliver był ze mną w hangarze tuż przed przyjazdem Morel.-zacząłem niepewnie.-Oszukał mnie...wykonywał rozkaz Harry'ego...mówił słowa i robił rzeczy...uwierzyłem mu, że robił to naprawdę.-w oczy zapiekły mnie łzy.
-On nie miał wyjścia, dobrze o tym wiesz, że nie może się sprzeciwić.-bronił go i niby słusznie, jednak ja czułem się zraniony. Tak jak by Harry zajrzał do najbardziej intymnej części mojego umysłu.
Hej witajcie!
Dajcie znać czy się wam podobał ten rozdział w komentarzach.Kłaniam się w pas i dziękuję za uwagę
CZYTASZ
Immunda
Teen Fiction-Alexander Qerech, tak się nazywam, jednak nie wiem, jak nazywa się osoba, którą widuję każdego dnia w lustrze...- Nikt nie jest gotowy na śmierć bliskich, a on musiał stawić temu czoło. Temu i ogromowi nowych nieznanych mu rzeczy. Jak sobie poradzi...