Rozdział 17

5.6K 363 54
                                    

Cały dzień, szliśmy przeważnie w milczeniu. Poza momentami, gdy Cyprien zaczynał marudzić. Nie miał sił długo iść, a siedząc na rowerze, też po pewnym czasie było mu niewygodnie. W takich chwilach wykłucał się z Noah, który nie mógł tego znieść. Za każdym razem, kłótnia kończyła się na temacie o mnie i płaczem małego.

- Nie oddam ci Momoe!
- Ja jej wcale nie chcę! Wróci szybciej niż sądzisz.
- Kłamiesz! Zabierzesz ją na zawsze, tak jak Edward, Agnes...
- Oszalałeś? Nie jestem taki głupi, aby brać z nią ślub.
- A co ci się w niej nie podoba? Mo, byłaby najlepszą żoną na świecie!
- Skoro tak twierdzisz, to ją zabiorę i poślubię.
- Nie pozwolę!

Drażnienie Cypriena, chyba bawiło Noah. Choć mały go irytował, to jednak zamiast się odsunąć tak jak wcześniej, chłopak wdawał się z nim w kłótnie. Sam go prowokował.
Tak samo jak Alison, ja również nie reagowałam, nie próbowałam ich uspokoić. Patrzyłam na nich z dezaprobatą, ale jednocześnie śmieszyło mnie ich zachowanie, a najbardziej Noah.
Momentami był jak dziecko, które pragnie towarzystwa i rozmów z innymi, ale nie chce się do tego przyznać.
Ciężko mi było go zrozumieć, gdy był feniksem, ale teraz miałam wrażenie, że muszę go poznawać na nowo.

****

Kolejną chłodną noc, nie mając wyjścia spędziliśmy pod gołym niebem. Mieliśmy o tyle szczęście, trafiając na pole ze świeżo ułożoną w snopki słomą. Robiąc w nich niewielkie wgłębienie, dawało odrobinę ciepła i było wygodniejsze od twardej ziemi . Okryłam Cypriena swoją kurtką i przytuliłam go. Drżał nie tyle z zimna, co ze strachu. Na czarnym niebie, widać było niewiele gwiazd.
Po dłuższej chwili w końcu zasnął, ja nie mogłam zastanawiając się co przyniesie jutrzejszy dzień.

~ Momoe, nawet jeśli twoje rodzeństwo się nie zgodzi, ty musisz ze mną pójść - usłyszałam w głowie, spokojny głos Noah. nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc milczałam tuląc jeszcze mocniej cypriena. - Nie proszę, abyś zrobiła to dla mnie, ale dla innych ludzi - kontynuował po dłuższej chwili. - Te kamienie niosą śmierć i zniszczenie. Ostatni z nich, od trzystu lat dzierży ta sama osoba i prawie udało jej się zdobyć drugi. One nigdy nie mogą być nawet blisko siebie. Momoe - jego głos był ciepły, delikatny, troskliwy - to zadanie będzie trudne i bardzo niebezpieczne, ale wiem, że dasz radę. Obiecuję, że po wszystkim znikne z twojego życia. Więc, pójdziesz ze mną?

Chwilę wachałam się nad odpowiedzią i czy wogóle się odezwać. Przypuszczałam, że nie będzie to nic przyjemnego, ale... Dopiero teraz zaczęłam się bać. Po tym co czułam w jeziorze, panicznie bałam się choćby zbliżyć to tych dziwnych kamieni.
Czy znajdę odwagę, aby z kimś walczyć? Będę musiała chronić Noah?

~ Czym są te kamienie? Serafin, nadawała by się lepiej do tego niż ja - Mówiłam cicho, niepewnym głosem.

~ Jest ostatnim feniksem, jeśli zginie, nie będzie żadnego ratunku dla świata. Wież mi, nie prosiłbym cię, gdyby to nie było konieczne - odparł nieco znurzony.

~ Więc kim lub czym, ja jestem? Sam nie wiezysz, że dam radę. Nie wierzysz, że przeżyje. Znów chcesz mnie tylko wykorzystać - mój głos się łamał, a serce przepełniał smutek, żal i strach.

~ Jesteś beznadziejna - westchnął. - Nie posyłał bym cię na pewną śmierć. Może i nie jesteś potężnym feniksem, ale masz ogromną moc, nad którą nie tak trudno zapanować. A kamienie... - na chwilę się zawahał - Jest w nich uwięziona zła energia, dzięki temu ziemia tętni życiem, a nie jest pustkowiem.

~ Feniksy nie były pierwszymi istotami magicznym. Kto stworzył, je i kamienie? Kim jest osoba, z którą mam się zmierzyć? - spytałam jednocześnie bardzo zaciekawiona, ale również bałam się znać prawdę.

~ Jeśli chcesz wiedzieć to co ja wiem, musisz całkowicie wejść do tego świata. Zaakceptować, to kim jesteś. Nie możesz się wahać. Opowiem ci o dawnych czasach, ale gdy będzie już po wszystkim - odparł tajemniczo, drażniąc się ze mną.

~ Żartujesz? Nie będę ślepo za tobą podążać i wykonywać twoich poleceń, nie wiedząc co mnie czeka - mój ton był spokojny, chłodny stanowczy, ale miałam ogromną chęć potrząsnąć nim. - Jeśli masz zamiar taki być cały czas, to ja nigdzie nie idę. Rano się rozstaniemy. Dobranoc.

~ Gdzie zniknęła ta miła i troskliwa Momoe, która tak uparcie powtarzała, że jest moją przyjaciółką? - spytał z wyrzutem.

~ Zniknęła, gdy wepchnąłeś ją do swojego świata i odszedłeś - szepnełam, kończąc rozmowę.

Jeszcze długo nie mogłam zasnąć. Noah, chyba również bo słyszałam jak się wiercił.
Toczyłam walkę sama ze sobą. Część mnie chciała z nim iść, z feliksem, którego znałam, któremu ufałam. Miałam moc, więc mogłam w końcu zrobić coś znaczącego, być użyteczną.
Pozostała część, buntowała się przed Noah. Zaczęło mi bardzo przeszkadzać, że nic mi nie wyjaśnia, obraża na każdym kroku i uważa się za lepszego.
Chciałabym wrócić do dni, gdy był feniksem. Znów czuć, że jest moim przyjacielem.
Ale nie potrafiłam.
Jedyne co dla mnie, obecnie łączyło Noah z feliksem były oczy, a raczej to co w nich się kryło. Nadal widziałam w nich coś delikatnego, co uspokajało mnie i dawało uczucie bezpieczeństwa, szczęścia.

Co powinnam zrobić?

****

Noah odszedł przed świtem, gdy tylko obudziła się Alison. Powiedział jej: "Pomyliłem się co do Momoe. Zamiast pomóc, tylko by przeszkadzała. A jeśli chodzi o moc, musi poprostu ją zaakceptować i poczuć, wtedy wszystko już będzie proste. Ale niech ta idiotka ukrywa kim jest, bo inaczej źle się to skończy. "

Co on wyprawia? Zrezygnował z odzyskania kamieni? Czy tylko ze mnie? Nawet się nie pożegnał, więc chyba na prawdę mu na mnie ani trochę nie zależało. Idiota! Wolał odejść niż poprostu mi wszystko wytłumaczyć?
Jest teraz zwykłym człowiekiem, chyba nie zamierza sam...

- Ta cała sytuacja jest nieprawdopodobna - wyrwał mnie z rozmyślań cichy głos Alison. Cyprien nadal spał. - Chciałabym zrozumieć, kim teraz jesteś i do czego potrzebował cię Noah. Ale wiem, że nie powinnam się wtrącać. Wasze relację są dziwne i mam wrażenie, że nie chodzi tylko o magię - patrzyłam w ziemię, czując na plecach ogromny ciężar. Nie chciałam ich wciągać do tego świata. - Idź za nim - spojrzałam na nią zaskoczona. - Nie jestem głupia, widzę, że coś jest nie tak. Jeśli mu ufasz i chcesz mu pomóc, to idź póki możesz. Od początku byłam pewna, że Agnes się nie zgodzi, ale teraz uważam, że ta decyzja należy tylko do ciebie i nie powinniśmy cię zatrzymywać.

Nadal na nią patrzyłam z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to co mówi.
Czym się kieruje pozwalając mi na to bez większych wyjaśnień? Tak poprostu to zaakceptowała?
Sama nie wiedziałam co powinnam zrobić. Bałam się. Noah niewiele mi powiedział, ale... Nie mogłam go zostawić. Nie chciałam, aby znów zniknął z mojego życia.

~ Dziękuję i przepraszam, że was zostawiam - powiedziałam do niej w myślach, przytulając ją. - Obiecuję, że wrócę.

- Więc tak rozmawiałaś z Noah - stwierdziła chłodno, nie odwzajemniając gestu, ale również nie odepchnęłaa mnie, co było nietypowe. - Teraz rozumiem jego zachowanie. Twój głos jest okropny, nawet nie wiesz jaki ból sprawia - dodała z dziwnym grymasem na twarzy.

~ Przepraszam, dla mnie brzmi normalnie - odparłam ze skruchą. - Powiec Agnes, że dotyczy to mojego przyjaciela z lasu. Powinna zrozumieć - odsunełam się i wzięłam swoją torbę. - Wrócę szybko i wam pomogę.

Alison, tylko skineła głową. Ostatni raz spojrzałam na nią i na uroczo śpiącego diabełka, po czym ruszyłam biegiem, czując jak moje serce zaciska się z bólu.

Wrócę. Na pewno wrócę.
Znajdę Noah i odzyskam kamień.
Nieważne co się wydarzyło, nie ważne kim teraz jest. Nadal go potrzebuje, a on mnie. Poza tym, nie mogę się tak bezczynnie ukrywać. Feniksy istniały z jakiegoś powodu, a skoro mam moc jednego z nich muszę coś zrobić!

Łzy feniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz