Rozdział 20

5.2K 335 19
                                    

Dwa dni później, wieczór.

Hiobe nie mieszkała w żadnej luksusowej posiadłości jak sądziłam. Był to z pozoru mały, zwyczajny dom na odludziu. Wokół otaczały go same łąki i dość duży staw.
Ale to nie znaczyło, że tak łatwo można się do niego zakraść, czy zniszczyć.
Teren był monitorowany, ale kamery były prawie niewidoczne. Wokół domu, pod dachem porozwieszane były lampiony, ale z gazem paraliżującym w środku. Zabezpieczeń było o wiele więcej, a co ciekawsze, sam budynek nie miał większego znaczenia. Hiobe miała coś w rodzaju bunkra pod nim, gdzie kryła się, gdy ktoś się zbliżał. Czujniki ruchu rozmieszczone były na pół kilometra od domu, a te alarmujące na sto metrów, które aktywowały zabezpieczenia. Nawet atak z powietrza byłby zawczasu wykryty.
Tylko, czy to wszystko było na prawdę potrzebne, skoro włada mocą kamienia?

Staliśmy w bezpiecznej odległości, ukryci za ruinami starych budynków, pokrytych już gęstwiną zarośli.

- Nie dostaniemy się tam, trzeba ją wywabić - powiedział Noah, obserwując domek.

~ Skąd pewność, że w ogóle tam jest? Może gdzieś wyjechała? - miałam taką nadzieję. Bałam się coraz bardziej.

- Nie mam pewności, ale gdy zabierałem drugi kamień, ona była w pobliżu, dostrzegła mnie i... Zniszczyłem jej słuch. Od tamtej pory wiem, że tylko dwa razy opuściła to miejsce - odparł z bardzo poważną miną.

Chciałam spytać skąd to wszystko wie, ale uznałam, że lepiej nie wiedzieć.
Nie dostrzegłam u niego ani odrobiny skruchy, a raczej strach. On również się jej bał. Bał się jej zemsty.
Czy cztery lata temu próbował uciec od niej jak najdalej, nie tylko z powodu kanienia?
Hiobe straciła możliwość zdobycia drugiego kamienia, straciła słuch, ale... zobaczyła feniksa.
Co tak naprawdę było powodem jej odizolowania na tak długo?

~ Jak zamierzasz ją wywabić? - spytałam, przeczuwając najgorsze.

- W jedyny możliwy sposób - odparł ze sztucznym uśmiechem. - Kobieca złość i chęć zemsty, bierze górę nad rozsądkiem. Ale będziesz musiała mi pomóc...

Nie, to się nie uda! A twierdził, że to ja jestem głupia... Noah, przecież my oboje zginiemy!! Więc po co to wszystko? - krzyczałam w myślach panikując.

****

Dwie godziny później, gdy nocną porę oświetlał jedynie, bardzo jasno świecący księżyc, szłam powoli na drżących nogach w stronę domu Hiobe. Tuż obok mnie szedł Noah. Zerkałam na niego, nie mogąc zrozumieć dlaczego wydaje się taki spokojny i opanowany.
Dlaczego się na to zgodziłam? Głupia, przecież to ponad moje możliwości!

Byliśmy już w połowie drogi, gdy nagle Noah zatrzymał się i szepnął "powinno wystarczyć ".
Cała drżałam ze strachu, ale jego obecność i dłoń ściskająca moją, dodawało mi odwagi by nie uciec.

~ Hiobe, słyszysz mnie? - skierowałam słowa do dziewczyny, choć według mnie odległość była za duża. - Hiobe! Wiem kim jesteś i wiem co uczynił ci feniks - nie dostając odpowiedzi, kontynuowałam po chwili bardziej donośnym tonem. - Wiem co czujesz, bo mi również wyrządził krzywdę.

Spojrzałam na Noah, przecząco kręcąc głową. Pociągnął mnie za rękę idąc do przodu kilkadziesiąt metrów, po czym kazał ponownie spróbować.
Tym razem chyba zadziałało bo usłyszałam w głowie miły dziewczęcy głos.
~ Nie masz kamienia, więc skąd masz moc? - spytała przyjaźnie, nieco wystraszonym tonem, przez co czułam się zdezorientowana. - I co chcesz ode mnie?

~ Feniks, aby uratować własne życie przekazał mi swoją moc, co oszpeciło moje ciało i zabrało głos - świadomie pozwoliłam, aby mój ton drżał, aby znała moje emocje, które czułam tamtego dnia. - Nie jestem na tyle silna, aby go ukarać za to, dlatego przychodzę do ciebie. Przychodzę z feniksem, który jest teraz zwykłym człowiekiem.

Przez chwilę zapanowała cisza. Jedyne co słyszałam, to moje serce szybko bijące ze strachu.
Nie tyle bałam się o siebie, co o Noah.
Hiobe wcale nie musiała wychodzić z domu, aby użyć kamienia przeciwko niemu. Mogła w jednej chwili go zabić, a ja nawet nie zdążyłabym zareagować. Może nawet, mnie jako pierwszą by zabiła.
Jednakże, Noah był bardzo pewny tego, że będzie chciała patrzeć jak on umiera w potwornych katuszach.
I miał rację.

Drzwi otworzyły się i zobaczyłam zarys niewysokiej dziewczynki, ubranej w białą bluzkę i jasno zielone spodnie. Miała długie blond włosy, sięgające do pasa. Przez chwilę stała w progu, przypatrując się nam. Z tej odległości, nie mogłam określić czy ma przy sobie kamień. Ale czy wyszłaby bez niego?

~ Jeśli to na prawdę on, przyprowadź go bliżej - w jej głosie wyczułam podejżliwość.

Ścisnęłam mocno dłoń Noah, biorąc głęboki oddech, po czym ruszyłam pewnym krokiem i on również.
Nie miałam podchodzić zbyt blisko, ale wciąż niewyczuwałam kamienia. Z każdym kolejnym krokiem, zaczynałam wpadać w coraz większą panikę.
Dlaczego Noah nie pozwolił mi odrazu jej atakować?

Hiobe cały czas stały przy drzwiach. Będąc coraz bliżej niej, mogłam już wyraźniej dostrzec, że była bardzo ładna. Miała delikatne rysy twarzy, ale jej oczy... przypominały nieco Noah. Sprawiały wrażenie osoby, która przeżyła wiele, która wie i rozumie więcej niż powinna, a emocje odsuwa w najdalszy kąt. U Hiobe w ciele dziecka, było to przerażające.

"Ufam ci. Wiem, że dasz radę " - aby się uspokoić, przypominałam sobie słowa Noah, które wydawały się szczere.

Będąc około trzystu metrów przed domem, nagle poczułam się dziwnie. Najpierw uderzenie gorąca wewnątrz ciała, pieczenie na skórze i delikatne odrętwienie. To był kamień... Ona miała go przy sobie i próbowała mnie unieszkodliwić.

~ Noah... - mój głos był słaby, tak jak całe ciało.

~ Zrób co ci kazałem!- odparł nieco zdenerwowany, próbując panować nad emocjami.

Czułam, że za chwilę nie będę już w stanie utrzymać się na nogach, ale to nie ja pierwsza upadłam.
Noah z grymasem bólu na twarzy i mocno zaciśniętymi pięściami, osunął się na ziemię. Cała trawa wokół niego wyglądała jak po skażeniu, ale jemu ciału nic się nie stało.
Na dosłownie sekundę zamarłam, czując jakby moje serce miało pęknąć z rozpaczy. Znów go traciłam...

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam chłodno na Hiobe. Na jej twarzy nie było żadnych emocji. W prawej dłoni trzymała luźno kamień, jakby to co właśnie nam robiła nie sprawiało jej najmniejszego wysiłku.
Ledwo trzymając się na nogach, stanęłam przed Noah zasłaniając go. Skupiłam się na powietrzu, które czułam bardzo wyraźnie...
"Masz jedno podejście, jeśli będziesz się wahać, jesli użyjesz mocy zbyt wolno i słabo, ona skieruje ją przeciwko tobie z niszczycielską siłą..."- przypomniałam sobie słowa Noah.
To co się teraz działo, trwało zaledwie sekundy, ale wydawało mi się jakby było w zwolnionym tempie...
Ze wszystkich stron jednocześnie, w Hiobe nagle uderzył silny podmuch wiatru. Zdeżenie było tak potężne, że w ułamku sekundy zgniotło cały dom, po czym fala odbiła się i z impetem rozproszyła wokół na kilka kilometrów.
Ja i Noah również zostaliśmy odepchnięci, uderzając o ziemię kilkadziesiąt metrów dalej.
Byliśmy cali poobijani, a w mojej nodze tkwił jakiś metalowy pręt. Mimo potwornego bólu, ostatkiem sił doczołgałam się do nieprzytomnego Noah, który leżał niedaleko mnie. Oddychał, ale z trudem. Nad lewym okiem miał dużą głęboką ranę, z której wypływało dużo krwi.
Wszystko wokół nas zostało zrównane z ziemią, a rozprzestrzeniający się ogień od strony domu, dopełniał całkowite zniszczenia terenu. Hiobe leżała obok przygnieciona deskami, w jej dłoni nadal leżał kamień.
Nie żyje? Nie, jest nieprzytomna, ale nadal czerpie moc kamienia... To wszystko na nic? Noah przeżył, aby znów umrzeć? I tym razem z mojej winy... Serafin...
Może nie powinnam tego robić, ale ona była naszym jedynym ratunkiem. Jedynym ratunkiem dla Noah...
Wyjęłam z kieszeni spodni, małe złote pióro zawinięte w kawałek materiału. Delikatnym podmuchem wiatru posłałam go w ogień, a już po chwili wyłonił się z niego przepiękny feniks. Poczułam ulgę, widząc ją ponownie.

~ Kamień... Noah musi zabrać kamień... Błagam... uratuj Noha - skierowałam do niej ciche, zrozpaczone słowa, po czym straciłam przytomność.

Łzy feniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz