Rozdział 19

5.2K 334 32
                                    

Podróż pieszo do Hiobe, zajęłaby nam tydzień. Rzadno z nas nie miało pieniędzy, a proszenie o podwiezienie byłoby bezcelowe. Poza tym, oboje mieliśmy puste żołądki...

Noah, chciał upolować jakieś zwierzę, choć nie miał nawet czym. Zasugerował, abym to ja użyła mocy... Mimo głodu, stanowczo sprzeciwiłam się. Próbowałam przekonać go, aby jeden dzień popracować u gospodarzy by zarobić choćby na sam chleb, na kilka dni. "Nie będę sługusem! Chcesz, to sama idź!" Powtarzał z wyższością i odrazą, ale gdy byliśmy blisko dużego gospodarstwa i dostrzegł, że mają konie, odrazu zmienił zdanie.
Patrząc jak jego oczy aż błyszczą radością, a usta wygieły się w delikatnym uśmiechu, sądziłam, że poprostu uwielbia te zwierzęta. Tym bardziej, gdy poszedł prosto do stajni błagając właściciela, aby pozwolił mu przy nich pracować. Był gotów, na każdą najgorszą czynność.
On błaga o pracę? To koniec świata?

Mężczyzna około czterdziestoletni, mający łagodny wyraz twarzy, zgodził się natychmiast, mnie również przyjmując jako służącą.
Gdy poznałam jego żonę zrozumiałam, dlaczego bez żadnego problemu nas przyjął. Mieli zbyt mało pracowników, wręcz prawie wcale.
Piękna kobieta, około dwudziestopięcio letnia, była demonem w ludzkim ciele.
Brzydziła się na mnie patrzeć i stać zbyt blisko, choć większość ciała miałam zakryte przez ubrania, to i tak dostrzegła moje blizny. To, że nie mogłam nic powiedzieć, dawało jej satysfakcję bo do woli mogła mnie obrażać. Podczas każdej pracy jaką mi zleciła, stała nade mną co rusz wytykając błędy i karząc poprawiać. Co jakiś czas wychodziła z domu, by w taki sam sposób uprzykrzać cały dzień innym pracownikom.

Wywieszając pranie na dworze, widziałam z oddali jak rozmawia z Noah. Ten tylko potakiwał przepraszając, z przyjaznym wyrazem twarzy.
Co on taki spokojny? Pozwala się obrażać i nawet powieka mu niedrgnie? - patrzyłam na niego zaskoczona, próbując zrozumieć jego nagłą zmianę.

Napotykając mordercze spojrzenie kobiety, szybko skończyłam rozwieszać pranie i skryłam się w domu.
Przez cały dzień, mieliśmy tylko jedną godzinną przerwę na skromny posiłek i odpoczynek, który spędziliśmy na zewnątrz. Posiadali przepiękny staw, otoczony cudownie pachnącymi, żółtymi kwiatami. Przyjemnie było położyć się tam w cieniu drzewa, skrywając przed mocno grzejącym słońcem. Leżeliśmy tak w milczeniu, pół godziny.

Spytać go czy nie? - zastanawiałam się, zerkając na niego. - A może, ona mu sie podoba? Mają podobne charaktery... Może lepiej go nie prowokować bo jeszcze wyrzucą nas bez zapłaty!

- Szczerze, nie poznałem dotąd takiej potwory - powiedział cicho Noah, załamanym głosem. Otworzyłam oczy zaskoczona i nieco przerażona, zastanawiając się czy słyszał moje myśli. - Gdybym był feniksem, odrazu ustawiłbym ją do pionu! Dziwię się, że jeszcze nie uciekłaś z płaczem.

Niechętnie wstałam i ruszyłam, nie patrząc na niego. To był już koniec przerwy.

~ Jak dla mnie, to poprostu kobieca wersja ciebie - odparłam niby obojętnie, powstrzymując się od uśmiechu. - Dzięki tobie, jestem już odporna na takich ludzi - w odpowiedzi tylko prychnął urażony i również wstał. - A ty? Dlaczego tak potulnie wysłuchiwałeś jak cię poniża?

- Nie jestem przecież głupi! Wiem jak trzeba się zachować, aby coś osiągnąć - odparł ostro, idąc obok mnie. Ale w jego oczach, dostrzegłam złowieszczy błysk.
On coś knuje...

***

Cały dzień ciężkiej pracy, tortur psychicznych i ciągłym uczuciu strachu przed demoniczmą kobietą, wydłużał się niemiłosiernie. Dopiero o dwudziestej trzeciej, gdy właściciele szli spać, my również mogliśmy skończyć pracę. Noah dostał za nas oboje pieniądze jako, że byłam jego "siostrą".
Mężczyzna był na tyle dobroduszny, że pozwolił nam przenocować w stajni, ale musieliśmy odejść przed świtem.

Łzy feniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz