Rozdział 3

360 45 4
                                    

John Deacon zaprowadził Lennona i Harrisona do budy z dzikim zwierzęciem.
Deacon: Przywitajcie Barretta.
Lennon wsadził rękę do budy po czym syknął i zaczął być wciągany do wnętrza.
Lemon: To mnie kur*a ciągnie do środka!
Harrison: O jednego idiotę mniej. *uśmiechnął się i zaczął jeść watę cukrową.*
Deacon: Skąd masz?
Georgie: Z kurtki
J.D.: Z kurtki?
George złapał za brzegi nakrycia, które miał na sobie ukazując tym samym pokaźne kieszonki w jej wnętrzu, które zawierały słodycze różnego rodzaju.
George: Czekoladkę?
Lennon: Ja chcę grześka.
Harrison: Nie dla PSA kiełbasa.
Ten od Yoko: Wyciągnijcie mnie stąd przygłupy! JA JESTEM LIDEREM BEATLESÓW I *nie dane mu było dokończyć, bo Syd zawarczał groźnie i zaczął pałaszować jego kudły*
Lennon: MOJE WŁOSY! KURWA WIESZ ILE ZA TĄ PERUKĘ ZAPŁACIŁEM?!
Deacon: Perukę?!
George: Ringo uszył. Z włosów łonowych Yoko. Myślisz, że dlaczego na koncertach trzymam się od niego jak najdalej?
Nagle Barrett zaczął ujadać jakby połknął klakson.
John D.: Chyba kogoś wyczuwa... Ktoś stoi pod drzwiami! SYD! Puść już Lennona! *kundel posłuchał i zostawił jedzenie.* Idźcie do domu. *wziął głęboki wdech* spuszczę Barretta ze smyczy.
Wziął metalowy kij w dłoń i odpiął łańcuch. Barrett powoli wyczołgał się na światło dzienne, zawarczał, jęknął powąchał perukę, którą wyrwał Lennonowi, po czym zniszczył ogrodzenie kojca biegnąc ku drzwiom wejściowym.
*tymczasem Michael i Paul*
McCartney: The girl is mine...
Mike: Ale jaka girl?
Paul: Kurwa, Michael... ja rozumiem, że... em.. jesteś młody i trochę... ,,grzeczny'', ale zrozum, że to nie jest na serio. TO TYLKO PIOSENKA!
Michael: Ale Paul... ja rozumiem, że jesteś zazdrosny o twoją dziewczynę... ale mnie interesuje tylko jedna osoba... to Pri-
McCartney: MIKEEEEEEEEEEE! Rzucam tę robotę!
Jackson: Dobrze.. *Michael miał łzy w oczach* Skoro tak chcesz.... *pociągnął nosem* Ja-
Paul wpił się w usta Jacksona.
Michael odepchnął go lekko.
Mike: P-Paul... ja nie mogę... Ja mam już kogoś... gdy Prince się dowie...
Paul: Csii *przyłożył mu palec do ust* To będzie nasza słodka tajemnica...
*tymczasem u Lemona i spółki*
George trzymał Lemona z dala od siebie patykiem od waty cukrowej.
Po chwili Disco Deaky wbiegł do domu i przyłożył głowę do drzwi wejściowych nasłuchując jakichś dźwięków.
John D.: Cisza jak makiem zasiał...
Mercury: EOOOOOO
Deacon: EOOOOOO zaraz cie WYPIERDOLEOOOOOO
Fred tylko wzruszył ramionami i począł molestować ścianę.
Nagle dało się słyszeć głośne krzyki dochodzące zza drzwi.
Harrison wziął kochanka Yoko i osłonił się nim jak tarczą.
George: Otwieraj drzwi.
Deacon otworzył drzwi.
Na podłodze leżał Waters, na którym  Barrett sobie spokojnie siedział. Zaczął go lizać po twarzy.
Wright: My właśnie Syda szukać przyleźliśmy. Ale sam się znalazł.
Waters: Rozmyśliłem się. Oddajmy go do schroniska.
Nagle pojawił się Michael.
Mike: W schronisku go nie chcą. Uwierzcie, próbowałem.

Naćpane Lata 80sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz