Wszystko było przygotowane.
Ostatnie chwila zanim rodzina podzieli się na zawsze.
- Obiecaj mi, że będziesz o nią dbać - powiedziała Hayley patrząc na Klausa - I się kontrolował, nie chcę by widziała tą nienawiść, złość.
- Zrobię wszystko by nasza córka była bezpieczna - odpowiedział poważnie Klaus - Choć nie wiem jako sobie poradzę bez Ciebie, Mały Wilczku.
Uśmiechnęli się lekko. Mimo, że to była smutna chwila, wszyscy nadal byli rodziną. Wiedzieli jak wiele razem przeszli i, że to co robią pomoże Hope. A to była najważniejsze.
Klaus czuł na sobie wielką odpowiedzialność. Zawsze gdy jego demony brały górę, miał obok siebie rodzinę, a szczególnie Elijah by mu pomóc. Teraz będzie zdany na siebie. Tym bardziej sam będzie musiał pilnować by Hope nie widziała jego ciemnej strony. Nie będzie obok Hayley by powiedzieć mu co ma robić. Mimo, że ta dwójka rodziców przez lata nie raz się kłóciła, walczyła, to byli rodziną i zależało im na sobie. Klaus nikomu tak bardzo nie ufał jak jej, tylko ona mogła utemperować jego charakter i sprawić by był sobą. Teraz ze wszystkim będzie musiał sobie radzić sam.
- Zaczynajmy - powiedział Vincent.
Wszyscy zebrali się przy nim. Razem z Freyą stworzyli magiczny kwadrat na podłodze, w każdym rogu miała stanąć jedna osoba która przejmie moc pustki, Rebakak, Kol, Elijah i Hayley. Klaus miał trzymać Hope w środku, a Vincet z Freyą wypowiedzieć zaklęcie.
- Klaus choćby nie wiem co musisz trzymać Hope i jej nie puszczać - powiedział Czarownik - A gdy tylko zaklęcie zostanie ukończone Wasza czwórka musi jak najszybciej oddalić się od siebie i od Hope.
- Zawsze i na zawsze, to była wspaniała podróż - powiedziała Rebekah z łzami w oczach.
Nawet najsilniejsze na świecie istoty, są czasem bezradne. Zwłaszcza w chwili gdy tracą rodzinę.
Wszyscy popatrzyli po sobie. Słowa nie były potrzebne i tak pewnie nawet nie przeszłyby przez gardła. Po prostu stali i patrzyli, czekali aż zła moc z Hope przejdzie na nich i będzie to koniec ich historii.
Vincet i Freya wypowiadali zaklęcie, Klaus patrzył z troską na córkę.
Udało się. Magiczny promień mocy wystrzelił i trafił w całą czwórkę. Poczuli uderzenie i nagłe szepty, stukanie w głowie. Skoro tak czuli się mając tylko cząstkę mocy, to co mogła wcześniej czuć mała Hope, mając w sobie całą magię Pustki.
- Udało się ? - spytała Hayley patrząc z troską i smutkiem na córkę, która wciąż leżała jakby śpiąca w ramionach Klausa.
- Musicie jak najszybciej uciec od siebie - powiedział poważnie Vincet.
Ostatnie spojrzenia i po kolei Kol, Elijah i Rebekah zniknęli. Hayley nie mogła od tak, musiała wiedzieć czy nic nie stało się jej córce.
Na szczęście Hope obudziła się i rozejrzała zdezorientowana dookoła.
- Co się stało ? Mamo ? - spojrzała na Hayley.
- Kocham Cię Hope - powiedziała ze łzami w oczach i również zniknęła.
- Mamo ? Mamo ! - zawołała rozpaczliwie Hope.
Klaus przytulił ją mocno do siebie. Była tylko małą dziewczynką, która potrzebowała rodziny, potrzebowała mamy. Teraz będą musieli sobie poradzić we dwójkę, ona i Klaus. Na szczęście mogli liczyć także na Freyę i Marcela.
Była to zdecydowanie najtrudniejsza chwila w życiu Mikelsonów. Nie raz się rozstawali, ale zawsze wiedzieli, że może wrócić. Tym razem nie mieli takiej opcji. Szczególnie bolesne było to dla Hayley. Matka musiała zostawić córkę i żyć z dala od niej, życiem które nie miałoby już takiego sensu.
To była ciemna i bardzo ciężka chwila w historii tej rodziny, ale przynajmniej Hope była bezpieczna.
Nadzieja przetrwała, a póki jest nadzieja, wszystko jeszcze można naprawić.
CZYTASZ
Always and Forever - The Originals x Legacies ✔
FanfictionHope Mikealson to mistyczna, wyjątkowa trybryda. Rodzina od początku robiła wszystko by ją chronić, ale teraz jest nastolatką i sama może bronić siebie i swojej rodziny. Co gdyby w finale 4 sezonu to nie Klaus, przyjął na siebie móc Pustki, a Hayley...