Nastolatka przekroczyła próg Szkoły Salvatore. Mogła nazwać ją swoim drugiem domem. Od pięciu lat spędzała tu przecież równie dużo czasu co w Nowym Orleanie z rodziną. Nie od początku było łatwo, ale zaaklimatyzowała się i naprawdę polubiła to miejsce.
Pojawiła się w szkole jako mistyczna hybryda, córka wielkiego Klausa Mikealsona. Cześć osób chciała się przez to z nią przyjaźnić, inni jej zazdrościli albo obawiali się.
Hope nie była też na początku zbyt towarzyska. Straciła rodzinę, była wyjątkowa, inna niż wszyscy. Wychowywała się z tatą, który też zawsze miał problemy z okazywaniem uczuć. Dlatego początki nie były łatwe, ale potem wszystko się zmieniło. Wzięła sobie do serca radę by czerpać z życia jak najwięcej. Musiała mieć przecież o czym opowiadać mamie i reszcie rodziny.
- Hope !
Dwie dziewczyny podeszły do niej i kolejno przytuliły. Z czasem nastolatka znalazła tu prawdziwych przyjaciół i nie tylko.
- Cześć Lizzie, Cześć Josie - uśmiechnęła się Brunetka - Jak tam Wasza przerwa, co u mamy ?
Trzy dziewczyny przeszły przez hol i weszły do salonu gdzie usiadły na jednej z kanap by móc w spokoju porozmawiać. Z każdą chwilą pojawiało się coraz więcej uczniów.
- Byłyśmy z mamą w Paryżu - powiedziała podekscytowana Josie - Było świetnie.
- Kupiłam sobie mnóstwo nowych ciuchów i kosmetyków, koniecznie musisz je zobaczyć - dodała Lizzie.
Bliźniaczki Saltzman, bardzo się od siebie różniły. Ciemnowłosa Josie, była bardziej spokojna. Uchodziła za tą dobrą i grzeczną. Słodką, uroczą. Do tego wolała dziewczyny. Za to Lizzie wciąż oglądała się za chłopakami, była wyższą Blondynką i nie przejmowała się byciem miły. Gdy się ją poznało mogło się odnieść wrażenie, że jest wredną, egoistyczną suką. Hope też tak myślała na początku, ale potem zbliżyły się i zaprzyjaźniły.
- To świetnie... - powiedziała Brunetka.
- A jak w Nowym Orleanie ? - spytała Josie.
- Wspaniale było zobaczyć tatę - uśmiechnęła się Hope - Bardzo tęsknię za mamą i resztą rodziny, ale przynajmniej mam jego.
- Masz też nas - powiedziała Lizzie i uśmiechnęła się.
Blondynka potrafiła być naprawdę wredna, ale były dwie osoby o które bardzo dbała, Josie i Hope. Traktowała Mikealson jakby była jej siostrą i zawsze się o nią troszczyła, wspierała. Zresztą dobrze się bawiły, także we dwie gdy Josie nie miała ochoty na szaleństwa i imprezy.
- Cześć Dziewczyny - powiedział Rafael podchodząc do nich.
Wilkołak, który pojawił się w szkole rok temu. Spodobał się Lizzie, ale on wolał Hope, na szczęście nie zagroziło to przyjaźni. Zresztą Hope nie podjęła jeszcze decyzji...
- Cześć Rafael - uśmiechnęła się Josie.
- Dobrze znowu Cię widzieć - dodała Hope.
- Opowiadaj co u Ciebie - powiedziała Lizzie.
Chłopak dosiadł się do nich i wszyscy zaczęli mówić jak minęło im te kilka dni wolnych od szkoły. Wtedy Brunetka zobaczyła pewną osobę wchodzącą do szkoły...
- Zaraz wracam - rzuciła do przyjaciół i ruszyła przez hol.
Zatrzymała się dopiero gdy przed nią stał wampir, i to kilkuset letni. Roman Sienna. Jej pierwsza miłość, chłopak z którym pierwszy raz się całowała. Jednak tak naprawdę nigdy nie byli parą, nie byli gotowi, albo okoliczności temu nie sprzyjały. Potem pojawił się Rafael i Hope trochę się pogubiła w uczuciach.
- Cześć - powiedziała.
- Cześć Hope - uśmiechnął się do niej Roman - Zapytałbym co u Ciebie, ale przecież wiem, bo niedawno widzieliśmy się w Nowym Orleanie.
- I teraz znowu się widzimy, tu w szkole... - powiedziała Nastolatka.
- Nie mogę się już doczekać kolejnej imprezy, świetnie tańczysz - stwierdził Wampir.
Poszedł przywitać się ze znajomymi, a Hope stała jeszcze przez chwilę sama z uśmiechem na ustach. Może i była magiczną trybrydą, ale wciąż była nastolatką. A takie słowa od chłopaka, który być może nadal jej się podoba robiły wrażenie.
CZYTASZ
Always and Forever - The Originals x Legacies ✔
Hayran KurguHope Mikealson to mistyczna, wyjątkowa trybryda. Rodzina od początku robiła wszystko by ją chronić, ale teraz jest nastolatką i sama może bronić siebie i swojej rodziny. Co gdyby w finale 4 sezonu to nie Klaus, przyjął na siebie móc Pustki, a Hayley...