Rozdział 11

765 27 3
                                    

- Twój ulubiony - powiedział Declan stawiając szklankę z drinkiem przez Brunetką.

Hayley uśmiechnęła się lekko do niego i wypiła łyk napoju. Przychodziła tu niemal codziennie. Nie chodziło tylko o to, że alkohol jest dobrym sposobem na tęsknotę i ból. Poznała tu barmana Declana i naprawdę polubili się. Był miły, zabawny, czarujący. Tylko, że on był człowiekiem, a ona hybrydą...

- Wszystko dobrze, wydajesz się zamyślona - stwierdził Mężczyzna.

- Niedawno rozmawiałam z córką i za każdym razem zdaje sobie sprawę jak strasznie za nią tęsknie - powiedziała Hayley - Chciałabym móc ją zobaczyć, przytulić. To uczucie jest tak silne jakby mogło zabić.

- Nie rozumiem więc czemu do niej nie pojedziesz i jej nie odwiedzisz - powiedział Declan.

- Nie rozumiesz wielu rzeczy, które się dzieją w moim życiu - stwierdziła Brunetka - I nie mogę. Nie mogę do niej jechać ani wyjaśnić Ci dlaczego.

- Może byłoby Ci łatwiej gdybyś nie miała tylu sekretów - zasugerował Brunet.

Naprawdę go lubiła, ale sekrety były tym co zapewniało mu bezpieczeństwo. Jak miała powiedzieć mu, że jest hybrydą. Że nie może widzieć się z swoją córką, trybrydą, która mieszka z ojcem także hybrydą, ponieważ ma w sobie cząstkę złej mocy, która przy Hope może zniszczyć cały świat.

Niektóre sekrety były zbyt skomplikowane by je wyjawić, zwłaszcza te które dotyczyły Mikealsonów.

- Pamiętasz, że obiecałaś zjeść dziś ze mną kolację ? - spytał Declan.

- Nie zapomniałam spokojnie - uśmiechnęła się lekko.

- Wole przypomnieć, w razie jakbyś znowu chciała mnie wystawić - odparł Mężczyzna.

- Moje życie jest skomplikowane, ale to nie ma nic wspólnego z Tobą - oznajmiła Brunetka - I dziś na pewno przyjdę.

Hayley starała się jakoś żyć dalej, ale nie było to łatwe, zwłaszcza na początku. Była sama. Kiedyś tak sobie radziła, ale potem miała rodzinę. Teraz znowu musiała liczyć tylko na siebie. Najgorszym jednak ze wszystkiego była rozłąką z córką. Dla matki to najcięższe uczucie, niemal nie do wytrzymania. A przy wilkołaczym temperamencie, wcale nie było łatwo.

I ona miała gorsze dni, gdy nocami zmieniła się w wilka i biegła po lesie. Gdy żywiła się krwią i rozrywała swoje ofiary na kawałki.

Za dnia jednak starała się panować nad sytuacją. Mimo, że nie było jej obok, chciała być dobrym wzorem dla Hope. Codziennie z nią rozmawiała, czasem też z Klausem i resztę rodziny.

Miała czas dla siebie by nadrobić wszystko co kiedyś przegapiła. Jak to, że nigdy nie podróżowała, a teraz mieszkała w pięknym Madrycie w Hiszpanii. To właśnie tu zaczęła pracę jako kelnerka,w  tym samym barze gdzie pracował Declan i tak się poznali.

To on zachęcił ją by cieszyła się z życiem. Nie wiele wiedział, tylko tyle, że jest z daleka od rodziny, tęskni i ma złamane serce. Nie wypytywał, a ona nie mogła powiedzieć. Ale był przy niej gdy tego potrzebowała i mimo, że to tylko człowiek, mogła na niego liczyć.

Dlatego postanowiła zwiedzać jak najwięcej się da i wszystkiemu robić zdjęcia. Chciała kiedyś pokazać je Hope, opowiedzieć o tym. Wszędzie kupowała dla niej pamiątki i pocztówki, pisała listy.

Gdy Declan któregoś razu zauważył jak pisze list do córki, stwierdził, że to dobry sposób na wyrażania uczuć, pozbycie się z siebie niechcianych emocji. Spróbowała. Napisała o wiele więcej listów, których nigdy nie wysłała. Do Elijah, o tym co do niego czuła, a co od dawna jest przeszłością. Do Hope o wszystkim co chciała jej powiedzieć, o tęsknocie i smutku, o życiu. Niektórych nie wysyłała bo nie chciała by córka się martwiła, a z innymi czekała na odpowiednią chwilę. 

Były też listy do Klausa...

Always and Forever - The Originals x Legacies ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz