- Wszystko w porządku ? - spytał Marcwl wchodząc do salonu.
- Tak, rozmawiałem właśnie z Klausem... - powiedziała Rebekah - Po każdej takiej rozmowie zdaje sobie sprawę jak bardzo za nimi tęsknie.
Mimo, że Mikealsonowie czasem się nienawidzili, walczyli ze sobą, to zawsze byli rodziną i się kochali. Teraz bycie z dala od siebie było strasznie ciężkie. To jak tęsknota której nic nie jest w stanie uleczyć. Tęsknota za jedynymi ludźmi którzy się znają, wiedzą o sobie wszystko. Bo bez nich, bez rodziny, czuje się jakby nie było się sobą.
- Minęło dziewięć lat, czas się z tym pogodzić - odparł Marcel siadając obok niej na kanapie - Macie takie szczęście, że jesteście nieśmiertelni, może kiedy za kilka albo kilkaset lat znowu się spotkacie.
- To marne pocieszenie - stwierdziła Blondynka.
Między nią i Marcel także bywało różnie. Znali się od wieków i przez ten czas byli przyjaciółmi, partnerami, kochankami i wrogami. Kochali się, nienawidzili i unikali. Za każdym razem gdy wszyscy spisywali ich związek na straty, gdy cały świat myślał, że już nigdy nic dobrego nie może się między nimi zdarzyć - oni odnajdywali drogę powrotną do siebie.
Tak samo zawsze było z rodziną Mikealson, ale teraz Rebekah został tylko Marcel.
- Jesteśmy w Nowym Yorku, jednym z najpiękniejszych miast świata - odrzekł Mężczyzna - Nie zobaczysz się z rodziną, ale dobrze wiesz, że istnieję telefony, listy, miliony sposobów na kontakt. I masz mnie.
- To ostatnie zdecydowanie najbardziej pomaga przetrwać rozłąkę od rodziny - uśmiechnęła się lekko Wampirzyca.
Ostatnie dziewięć lat spędzili razem. Dawno nie zdarzyło im się wytrzymać tak wiele czasu bez kłótni i nienawiści. Ale byli wolni, sami. Nie musieli mieszkać się w sprawy rodziny ani Nowego Orleanu, byli tylko oni.
I w końcu było tak jak zawsze chcieli. Wspólne mieszkanie, wspólne cieszenie się życiem. Zwiedzanie świata, restauracje, kina, teatry, zakupy, imprezy, czas sam na sam w domu. Dostali kolejną szansę by na nowo się poznać i znów się kochać.
- Przestać wciąż o nich myśleć i skup się na nas - powiedział Marcel i musnął jej usta swoimi.
Od wieków to było jak narkotyk. Mogli się nienawidzić, nie rozmawiać, ale jeden pocałunek potrafił wywrócić cały świat do góry nogami. Zawsze przekonywali się wtedy, że jak bardzo by nie chcieli tego zmieniać - zawsze się kochają i zależy im na sobie.
- Ciężko wyobrażać sobie wspólną przyszłość, jeśli w ważnych momentach nie będzie obok mnie rodziny - powiedziała Rebekah.
- Dlatego z tym zwlekasz ? - spojrzał na nią Marcel - Wiem, że od zawsze marzyłaś o idealnym ślubie, a ja kiedyś obiecałem, że się z Tobą ożenię i zbuduję nam dom. Jestem gotowy, ale Ty wciąż się wahasz.
- Czekałam na ten dzień przez wieki, chcę by był najszczęśliwszy na świecie - powiedziała Wampirzyca.
- I taki będzie - odparł Marcel biorąc ją za rękę.
- Nie, jeśli nie będę mogła dzielić tego szczęścia z rodziną - stwierdziła Rebekah.
Bez względu ile czasu by nie minęło, jak daleko by od siebie nie byli, nic nie jest w stanie zerwać więzów łączących Mikealsonów. To rodzina to siła, choć czasem powoduje, że nie można iść za własnym szczęściem.
Rebekah zawsze musiała wybierać między rodziną, a miłością.
Teraz ma Marcela i mogą być razem szczęśliwi, ale ona nie umie zapomnieć o rodzinie. Nie wszystko jest takie proste jak się wydaje.
CZYTASZ
Always and Forever - The Originals x Legacies ✔
FanficHope Mikealson to mistyczna, wyjątkowa trybryda. Rodzina od początku robiła wszystko by ją chronić, ale teraz jest nastolatką i sama może bronić siebie i swojej rodziny. Co gdyby w finale 4 sezonu to nie Klaus, przyjął na siebie móc Pustki, a Hayley...