- To bardzo poważna sprawa - odrzekła Freya - Szepty, czarne żyły to będzie się pogarszać.
W salonie Mikealsonów trwało zebranie, byli tu obecni wszyscy, którym zależało na losie Hope. Cała rodzina zaczynając od Klausa i Hayley, aż do Rebekah, Elijah, Kola, Daviny, a nawet Marcela i Katherine. Ta ostatnia nie była pewna przyjazdu do Nowego Orleanu, ale Elijah obiecał jej pilnować i nie chciał by była sama. Teraz rodzina go potrzebowała i musiał być tu, ale chciał mieć swoją ukochaną dla siebie. Nie wszyscy za nią przepadali, ale to nie był czas na kłótnie. Zresztą nawet Katherine rozumiała powagę sytuacji, sama kiedyś straciła córkę i wiedziała jaki to ból.
- Trzeba to zatrzymać, wyciągnąć z niej - odparł Klaus.
- To nie takie proste - odezwała się Davina - Za parę dni będzie pełnia, Hope po raz pierwszy przejdzie przemianę... Z mocą Pustki w sobie... Są dwie opcje, albo Pustka ją pochłonie i może zrobić straszne rzeczy... albo zginie.
- Więc trzeba coś zrobić teraz - powiedział Elijah.
- W tym problem - stwierdziłam Freya patrząc poważnym wzrokiem po zebranych - Nie istnieje żadne lekarstwo, żadne zaklęcie, nic. Nie ma żadnego sposobu by uratować Hope.
- To niemożliwe ! - powiedział zdenerwowany Klaus.
- Nie poddamy się - poparła go Hayley - To nasza córka.
- A czar który zwiąże jej naturę wilkołaka by się nie przemieniła ? - spytał Marcel - Albo wyciągniecie z niej Pustki i podzielenie jej ?
- To potężne zaklęcie, zabiłyby ją od razu... - powiedziała smutno Hope.
- Jedyne co można zrobić to powiedzieć jej by miała czas się pożegnać - odparła Davina.
- To nie może być prawda - odparł Klaus odchodząc na bok.
Był załamany. Odkąd miał Hope wszystko się zmieniły. Miał coś czego utrata przerażała go. Kochał ją całym swoim sercem i bez wahania zrobiłby dla niej wszystko. Ale teraz nie było nic do zrobienia. Nie mógł się z tym pogodzić, nie mógł stracić swojej córki.
- Wiem jak się czujesz - powiedziała Katherine podchodząc do niego - Pewnie jestem ostatnią osobą z którą chcesz rozmawiać, ale coś Ci doradzę. Jeśli nic się nie da zrobić spraw aby jej ostatnie dni były jak najlepsze. Drobne gesty, bycie przy niej podczas pełni. I nie zapomnij się pożegnać.
Brunetka położyła pocieszająco dłoń na jego ramieniu i odeszła zostawiając go samego, by mógł uporządkować myśli. Znała ból utraty dziecka i nie życzyłaby tego nawet wrogom. A Mikealsonów już nie uważała za wrogów.
- Musimy coś zrobić - powiedziała Rebekah.
- Porozmawiam z Vincentem - odrzekł Marcel.
- Szukałyśmy każdego rozwiązania - odezwała się Davina - I nic nie ma, nie istnieje sposób na uratowanie Hope. Wiem jak to brzmi, ale nic nie można zrobić.
- Nie poddam się - powiedział poważnie Klaus wracając do nich - Będę walczył o córkę do samego końca.
Wszyscy wiedzieli jak ważną częścią rodziny jest Hope. Większość z nich przeżyła już setki lat, a ona miała dopiero siedemnaście. Nie mogli pozwolić by tak skończyło się jej życie. Ale co zrobić, gdy nie ma żadnego rozwiązania ?
CZYTASZ
Always and Forever - The Originals x Legacies ✔
FanfictionHope Mikealson to mistyczna, wyjątkowa trybryda. Rodzina od początku robiła wszystko by ją chronić, ale teraz jest nastolatką i sama może bronić siebie i swojej rodziny. Co gdyby w finale 4 sezonu to nie Klaus, przyjął na siebie móc Pustki, a Hayley...