Hope siedziała właśnie w swoim pokoju przed toaletką i malowała się na imprezę. Większość kosmetyków i ubrań z jej kolekcji to były prezenty od cioci Rebekah. Blondwłosa wampirzyca obawiała się, że mieszkając jedynie z Klausem i Freyą jej bratanica nie będzie miała dobrego kobiecego przykładu, a nie mogła być przy niej by osobiście uczuć ją jak się malować i jak radzić sobie z chłopakami. Stąd prezenty i rozmowy.
Ale Hope i tak świetnie sobie radziła.
Nałożyła już puder, cień do oczu i tusz. Sięgnęła właśnie po ciemnofioletową szminę, gdy zadzwonił jej telefon. Szybko sięgnęła po urządzenie, a na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, gdy zobaczyła zdjęcie mamy.
Odebrała i zobaczyła Hayley przez kamerę telefonu. Nawet jeśli rozmawiały codziennie, wciąż tak bardzo za nią tęskniła.
- Cześć mamo - powiedziała Nastolatka.
- Cześć Hope, wszystko w porządku ? - spytała Brunetka - Opowiadaj co u Ciebie ?
- Rozmawiamy codziennie więc o wszystkim wiesz i nic się nie zmienia - uśmiechnęła się lekko - Dziś spędziłam prawie cały dzień z tatą, malowaliśmy, a zaraz wychodzę.
Hayley uśmiechnęła się. Czas nie zmniejszał bólu i tęsknoty za córką, ale cieszyła się, za każdym razem gdy widziała jej uśmiech. Na początku martwiła się jak to będzie. Jeszcze przed narodzeniem obiecała Hope, że będzie miała kogoś kto będzie ją kochał, walczył o nią, rodzinę. Wiedziała, że to ma, że się udało, ale teraz byli oddzielnie.
Ufała Klausowi i wierzyła w niego. Każdy jednak wie, że czasem bywa on zbyt porywczy, gwałtowny. Bała się że Hope przypadkiem zobaczy coś czego nie powinna. Wolała by nadal była słodkim, niewinnym dzieckiem.
Tylko, że już nie była dzieckiem, była nastolatką.
- Pięknie wyglądasz - powiedziała Kobieta - Dokąd idziesz ? Czy to może spotkanie z kimś wyjątkowym ?
- Jasne, że nie - zaśmiała się lekko Hope - Dobrze wiesz, że tata pozwoliłby mi na wszystko, ale nigdy nie na randki. Zresztą nie potrzebuje tego.
- Dziewczyny w Twoim wieku chodzą na randki, zakochują się... - odparła Hayley.
- Nie jestem taka jak wszystkie, nie jestem zwykłą dziewczyną. Jestem trybyrydą - odpowiedziała Nastolatka.
- Ale to nie znaczy, że nie możesz mieć normalnego życia i cieszyć się z tego co wszyscy - stwierdziła Kobieta.
Hayley chciała dla swojej córki tego co najlepsze. Nie chciała by cały czas dźwigała na sobie ciężar bycia magiczną trybrydą i Mikealson. Pragnęła by cieszyła się życiem, tworzyła sztukę, używała swojego głosu, znalazła przyjaciół, zakochała się, spełniała marzenia i była sobą. Oraz by umiała kontrolować swoje magiczne moce.
- Kto chciałby być z magiczną trybrydą, której babcia wynalazła czarną magie, mama jest wilkołakiem, a tata to Klaus Mikealson. Chłopcy będę ode mnie uciekać na sam dźwięk jego imienia - stwierdziła Hope.
- Kiedyś znajdzie się taki który nie ucieknie - oznajmiła Brunetka - I będzie miał wielkie szczęście, bo jesteś wyjątkowa i każdy kto Cię zna, wie o tym.
- Dzięki mamo - uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze, to idź i baw się dobrze - powiedziała Hayley - Tylko nie wracaj za późno.
- Tata nie daje mi godziny policyjnej, mogę wracać kiedy chce - odparła Hope.
- Bądź grzeczna, kocham Cię - powiedziała Kobieta.
- Też Cię kocham mamo - odparła Hope.
Połączenie zostało zakończone. Nastolatka westchnęła. Jak zwykle po takiej rozmowie w jej oczach pojawiały się łzy. Doceniała co jej mama i wszyscy zrobili by ją chronić. Było wspaniale mieszkać z tatą i cieszyła się, że mimo odległości ma dobry kontakt z mamą, że codziennie rozmawiają. Przyzwyczaiła się powoli do tego, ale i tak tęskniła.
Niektórych uczuć, tęsknot czas nie przyćmi.
CZYTASZ
Always and Forever - The Originals x Legacies ✔
FanficHope Mikealson to mistyczna, wyjątkowa trybryda. Rodzina od początku robiła wszystko by ją chronić, ale teraz jest nastolatką i sama może bronić siebie i swojej rodziny. Co gdyby w finale 4 sezonu to nie Klaus, przyjął na siebie móc Pustki, a Hayley...