Rozdział 27

537 21 2
                                    

Czas mijał Hope na nauce, chwilach z Lizzie i Josie, oraz z Romanem. Z dziewczynami spędzała popołudnia, chodziła na zakupy i do miasta. Z Romanem spędzali czas sami rozmawiając, przytulając się, całując... Poznawali się lepiej i coraz bardziej zbliżali.

Aż naszedł dzień pełni księżyca. Wcześniej Hope nie musiała zwracać na to uwagi, teraz jednak wszystko się zmieniło. Na szczęście wilkołaki pół księżyca, do których należała i których alfą była jej mama mogły kontrolować przemiany. Wszystkie poza pierwszą. To znaczy, że później będzie mogła nie przemieniać się wcale, albo robić to gdy tylko zechce. Jeśli tylko poradzi sobie z tą pierwszą. Takim rytuałem przejścia, którego nie można opinać.

- Dobrze się czujesz ? - spytał Klaus.

Razem z Hayley przyjechali rano i spędzili cały dzień z córką. Nawet kilka dni rozłąki sprawiało tęsknotę, zwłaszcza, że nie wiedzieli jak dużo czasu im zostało. Skontaktowali się  z każdą wiedźmą i nic. Nie istniał ani jeden sposób na ratunek.

Teraz jednak nie mogli martwić Hope, musieli ją wspierać w czasie jej pierwszej przemiany.

- Trochę się boję - przyznała Hope - Ale dobrze, że tu jesteście...

- Zawsze będziemy - uśmiechnęła się do niej Hayley.

Na dworze było już ciemno, na niebie świeciły gwiazdy i zaraz miał pojawić się księżyc. Poszli do lasu koło szkoły Salavtore. Wszystkie wilkołaki, które się przemieniały spędzały ten czas w piwnicach w szkole. Pilnowano by nie zrobiły nikomu krzywdy.

Ale to miała być pierwsza pełnia Hope. Hayley bardzo zależało by zrobiła to w lesie, na wolności w otoczeniu natury, pod blaskiem księżyca. Tak jak ona. By to nie był tylko ból, ale i piękne uczucie wolności.

- Dziękuję, że jesteście - powiedziała Hope stojąc przed rodzicami - Bardzo Was kocham.

- My Ciebie też - powiedział Klaus.

 Patrzył z dumną na córkę. Oboje byli dumni z tego jaka jest silna, piękna. Jak walczy o rodzinę. Była wspaniała.

- Pamiętaj by skupić się na ziemi, na powietrzu w płucach. Musisz poddać się bólowi, żeby Cię nie złamał  - powiedział Klaus.

- A gdy to się skończy, biegnij przed siebie i ciesz się tym uczuciem - dodała Hayley.

- Dobrze - pokiwała głową Brunetka.

Denerwowała się, była podekscytowana i szczęśliwa, że rodzice są tu teraz z nią. I nagle poczuła ból, upadła. Zaczęło się.

- Dasz sobie radę kochanie - powiedziała Hayley.

Oboje patrzyli jak powoli przechodzi przemianę, łamią się jej kości. Nikt nie chciał patrzeć na jej cierpienie, ale tak byś musiało. A oni nie zamierzali jej zostawić nawet na chwilę. 

- Jestem z Ciebie dumny - powiedział Klaus podchodząc bliżej i pogłaskał ją po policzku.

To była ważna chwila dla niego i dla niej. Gdy on się pierwszy raz przemienił nikt go nie wspierał. Nie usłyszał pochwał. Ojciec nazwał go bestią, potworem i znienawidził. Czuł się samotny, nierozumiany. Teraz dał swojemu dziecku coś czego sam nie dostał i Hope doskonale zdawała sobie  z tego sprawę. To uczucie było piękne. Jej tata był z niej dumny.

Przemieniła się w pięknego, białego wilka. Popatrzyła na rodziców i pobiegła w las.

A oni zostali sami z poczuciem, że ich córka dorasta. I choć było to trudne to jednocześnie wspaniałe.

A po jakimś czasie Hope wróciła. Znowu stanął przed nimi wilk, na którego miejscu pojawiła się Hope. Brunetka uśmiecha się podekscytowana, szczęśliwa i dumna, że jej się udało.

Zaraz jednak upadła na ziemię zamykając oczy. Zemdlała.

- Hope ! - Klaus od razu podbiegł do niej, a za nim Hayley.

Always and Forever - The Originals x Legacies ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz