Rozdział 28

573 27 4
                                    

Klaus i Hayley przewieźli Hope z powrotem do Nowego Orleanu. Liczyli, że tam Freya i Davina im pomogą. Niestety przez całą podróż Hope była nieprzytomna, nie była nawet słychać oddechu. Oboje byli przerażeni i zdenerwowania. Klaus przekraczał limity prędkości. To było najgorsze z uczuć. Walka z czasem. Walka z niemożliwym. Walczyli o nią, o ich małą córeczkę, nadzieję ich rodziny. O Hope. Chcieli by żyła jeszcze długo. By dorosła, poznała świat. Miała przyjaciół, by się cieszyła, kochała, tworzyła sztukę. Nie mogła tak teraz odejść. Po wszystkim co dla niej zrobili by ją chronić. Musiało być jeszcze coś...

Położyli Hope na kanapie w salonie, dokoła ponownie zebrali się wszyscy. Ostatnio w tym domu było wiele alarmowych zebrań.

- Ona nie oddycha - powiedziała Davina przygryzając wargę i patrząc na wszystkich zebranych - Przemiana w wilkołaka bardzo ją zmęczyła, z dodatkiem mocy Pustki to było zbyt silne...

- Nie, to niemożliwe - powiedział Klaus - Ona nie może...

- Przykro mi - powiedziała Freya ze łzami w oczach i położyła dłoń na jego ramieniu - Ona nie  żyje.

Wszyscy przeżyli szok. Rebekah zapłakana wtuliła się w Marcela, który także ze łzami w oczach mocno trzymał ją w ramionach. Elijah obejmował Katherine, próbując przyswoić tą informację. Davina podeszła do Kola. Próbowała zrobi wszystko. Wiedziała jak to jest być na miejscu Hope. Zasługiwała na więcej.

 Klaus rzucił z całej siły krzesłem o ścianę. Złość i wściekłość w nim wzrastały z każdą sekundą. Chciał wszystko zniszczyć, puścić to miasto z dymem, zalać strugami krwi. Nigdy nie doświadczył takiego bólu jak w tej chwili. 

Ale Hayley nie pozwoliła mu. Złapała go za rękę zanim zaczął demolować dom i po prostu przytuliła go. Zaskoczony objął ją ramionami przysuwając ją bliżej siebie. Byli zagubieni, załamani, samotni, bezsilni. Stracili wszystko.

Nagle pełną bólu ciszę coś przerwało.

Wzrok wszystkich skierował się na kanapę, gdzie Hope usiadła głośną zaczerpując powietrza. Klaus otarł łzy patrząc na nią z niedowierzaniem. To działo się naprawdę, czy umysł płatał mu figle. Przecież Freya powiedziała, że... Od kilku godzin nie była oddechu, to niemożliwe.

- Hope.... - powoli podeszła do niej Hayley - Córeczko, dobrze się czujesz ?

- Em, chyba tak - rozejrzała się - Co się wydarzyło.

- Po przemianie zemdlałaś... A właściwie to umarłaś  - powiedziała Freya podchodząc bliżej i przyglądając się jej.

- Umarłam ? - powtórzyła Hope otwierając szerzej oczy ze zdziwienia.

- Co tu się dzieje ? - spytał Klaus patrząc na siostrę czarownice.

- Chyba wiem  - powiedziała Davina podchodząc do nastolatki - Hope jest trybrydą, ma w sobie krew wampira. Gdy umarła, przemieniła się... Może stać się pełna trybrydą, jeśli napije się krwi... Jak nie to znowu umrze.

- Nie ma takiej opcji - powiedział od razu Klaus - Zdobędziemy krew człowieka by się napiła.

- Zajmę się tym - powiedział Marcel i zniknął.

Wszyscy patrzyli na Hope. To były najtrudniejsze i najdziwniejsze chwile ich życia. Najpierw myśleli, że to koniec, że stracili ją na zawsze. A potem zdarzył się cud. Taki sam jakim było jej pojawienie się. Ożyła. Nie za darmo, wszystko ma swoją cenę. Pragnienie krwi, niekontrolowane i nieśmiertelność, ale chociaż żyła. Mogła dalej być z rodziną, dorosnąć, poznać świat.

- A co z Pustką ? - spytała Hayley.

- Nie jestem pewna, sprawdźmy - powiedziała.

Wzięła Hope za rękę i wypowiedziała zaklęcie. Zdawała sobie sprawę, że pełna moc pustki w mistycznej trybrydzie, to więcej niż kłopoty. Coś takiego mogłoby zniszczyć cały świat.

- I ? - spytał Klaus.

- Nie wyczuwam ani odrobiny czarnej magii - powiedziała z ulgą Freya - Gdy Hope umarła, Pustka też zginęła. Raz na dobre, już nigdy nikogo nie będzie dręczyć.

- Czyli udało mi się pokonać Pustkę ? - spytała Hope.

- Tak  - spojrzała na nią z uśmiechem Freya - I przeżyłaś. Jesteś bardzo silna.

Klaus podszedł do córki i przytulił ją mocno. Hayley zrobiła to samo. Chwila gdy myśleli, że ją stracili na zawsze była najczarniejszą w ich życiu. Bez Hope ich życie byłoby szare, puste, samotne i bez sensu.

Ale znowu tu była razem z nimi.

- Teraz będzie inaczej - powiedział Klaus - Jesteś czarownicą, wilkołakiem, a teraz też wampirem. Będziesz musiała kontrolować się, ale pomożemy Ci. Ja i mam, i cała rodzina. Najważniejsze, że jesteś z nami.

- Myślałam, że uda się tego uniknąć, ale jeśli musisz być wampirem by być z nami, to trudno - powiedziała Hayley ze łzami w oczach - Tak bardzo Cię kocham.

- Też Was kocham - powiedziała Hope przytulając ich.

Wciąż  była zagubiona. Wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili była wilkołakiem w Mystic Falls, a potem obudziła się w Nowym Orleanie i dowiedziała się, że nie żyła. Przemieniła się w pełną trybrydę.

I zaczęła to odczuwać po piekło ją w gardle i czuła okropny głód. Wiedziała, że to nie jest zwykła chęć na ciasteczka czy obiad. Potrzebowała krwi.

Marcel przyniósł jej krew w kieliszku. Na szczęście nie musiała nikogo zabijać ani pić prosto z człowieka. Na razie to wszystko i tak było dość skomplikowane i trudne.

Nie wiedziała jak się odnajdzie i jak sobie poradzi w nowej roli. Dopiero co stała się wilkołakiem, teraz będzie musiała sobie radzić też z wampiryzmem. Jest pełna trybrydą. Ale przynajmniej nadal jest sobą, nadal żyje i ma rodzinę. Rodzinę, którą ponownie zjednoczyła. Tylko tego chciała.

Always and Forever - The Originals x Legacies ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz