15.

2.8K 86 4
                                    

*Lena*

Wstałam, nigdzie jej nie było. Myślałam, że może poszła po jakieś śniadanie. Napisałam jej sms-a, ale nie dostałam odpowiedzi zwrotnej. Zmartwiłam się strasznie, zaczęłam do niej dzwonić, jednak telefon głucho milczał. Nie było mi wtedy wcale do śmiechu. Zaczęłam szukać jej po całym mieszkaniu, myślałam, że po prostu robi mi jakiś żart. Później zaczęłam się zastanawiać, czy może nie przejmuje się za bardzo. W moich obawach utwierdzał mnie sms.

Od zastrzeżony:
Pamiętasz mnie suko? Jeśli nie to powinnaś, bo zniszczyłaś mi życie. Teraz Ja zniszcze twoje dziwko. Szukasz może swojej dziewczynki? Nie martw się, jeszcze żyje, ale wkrótce może się to zmienić. Wszystko zależy teraz od Ciebie, współpracuj, a nic się jej nie stanie.

Tego obawiałam się najbardziej. Bałam się, że kiedyś przeszłość wróci, jednak nie myślałam, że będzie to tak szybko. Za szybko. Moje biedna Blanka, to moja wina. Przeze mnie znowu przeżywa piekło, muszę to naprawić. Muszę postawić wszystkich na nogi, przede wszystkim muszę ujawnić prawdziwą tożsamość. Nie chciałam tego robić, chciałam zostać anonimowa, nie chciałam jej stracić przez to kim jestem. Pokochałam ją od pierwszego wejrzenia, od zawsze wolałam kobiety. Z nimi wszystko było inne, one się starały, nie to co mężczyźni. Raz na milion trafił się taki, który myśli też o kobiecie. Blanka była idealna, śliczna, mądra, inteligentna i do tego taka urocza. A teraz, jest gdzieś na świecie i przeżywa piekło. Dlaczego zawsze cierpią Ci, których najbardziej kocham? Dlaczego ja zawsze muszę dawać tak dupy? To wszystko jest nie fair. Muszę ją znaleźć.

-Szefie, mamy problem, spotkajmy się w biurze - musiałam się pospieszyć, wsiadłam w samochód i ruszyłam z piskiem opon w wyznaczone miejsce. Nie miałam ani sekundy do stracenia. Liczyła się każda chwila, musiałam namierzyć tego sms-a. Musiałam znaleźć tego skurwiela Khalifa. Gdy go znajdę, to wykastruje chuja. Nikt nie będzie tykał moich bliskich.

***
*Blanka*

Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Co ja mam na głowie? Milion myśli przechodziło mi po głowie. Bałam się, myślałam, że to głupi żart. Jednak, nie wyglądało to na żaden żart. Było mi gorąco i miałam coś na głowie. To nie było śmieszne, ze stresu zaczęłam się dusić. Gdzie jest Lena? Chcę do mamy. Muszę się jakoś uwolnić. Próbowałam ruszyć rękoma i nogami, jednak na nic, byłam związana. Zaczęłam na siłę szarpać, miałam nadzieję, że puści. Jednak zrobiłam sobie tylko kilka siniaków. Usłyszałam, jak ktoś się ze mnie śmieje. Zdenerwowało mnie to strasznie.

-Co Cie kurwa tak śmieszy psycholu? - szarpałam się mocniej, gdzie ja jestem do cholery? - Kurwa zdejmij mi to cioto! Taka z Ciebie panienka, że nie masz jaj, żeby mi spojrzeć w oczy? - poczułam uderzenie w twarz, później ogromny ból i to, jak przewracam się razem z krzesłem na ziemię. Poleciało mi kilka łez. Już wiedziałam, że to nie są żarty.

-Już? Panienko? Będzie spokój? - ktoś powiedział do mnie z dziwnym wschodnim akcentem. Powiedziałabym nawet, że dalekowschodnim akcentem. Kto to był i gdzie ja jestem.

-Zdjemij mi to z głowy kurwa! Ale już! Duszę się! - znowu poczułam uderzenie, ledwo co zdążył mnie podnieść, a już leżałam tam z powrotem. Jaka ja czasami jestem durna. Ugh.

-Poleżysz tu sobie trochę to zmądrzejesz! - wyraźnie się wkurzył, usłyszałam, jak zamyka drzwi. Kurwa wyszedł. I co ja teraz zrobię? Nawet nie wiem gdzie jestem i dlaczego tu jestem? Co ja takiego zrobiłam? Mszczą się na mnie za to, że policja zatrzymała tamtych gości w lesie? Znowu będą chcieli mnie zabić? Znowu będę patrzeć w wykopany dół? Znowu będę błagać o litość? Boże nie? Zaczynałam odpływć. Traciłam przytomność.

***
*Lena*

-Khalifa wrócił kurwa! A mówiłeś, że nie żyje! Obiecałeś, że go piekło pochłonęło! A on teraz mi kurwa dziewczynę porwał! Rozumiesz! Rozumiesz jebany oszuście?! - krzyczałam, byłam bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Pogubiłam się w tym wszystkim.

-Po pierwsze, wiesz, że nikogo tam nie znaleziono. Po drugie, nie zapomnij z kim rozmawiasz. A po trzecie, znajdziemy go znowu, mówił czego chce? - patrzył na mnie, jakby nic się takiego nie stało. Jakby losy państw świata były ważniejsze, od niej. Jednak nie dla mnie, nie tym razem. Jak będzie trzeba to pogrąże wszystkich.

-Skąd mam widzieć? Może znowu chce wysadzić biały dom? Albo znowu chce rozpierdolić Berlin? Chyba, że tym razem spełni swoje marzenie i wierza Eiffla runie? To jest świr, nie rozumiesz? On nie myśli racjonalnie! - byłam wściekła, chciałam go zabić.

-Nie zapominaj, że jesteś agentką rządową. Jedną z najlepszych agentek wywiadu i znajdziesz go prędzej, czy później. Technicy już namierzają jego komórkę. - był spokojny, jak zawsze. To on był tu szefem, musiałam słuchać rozkazów.

-Mogłam go zabić gdy tylko miałam okazję, ale nie, uparłeś się, że chcesz go żywego. Na chuj nam on żywy? Żeby niszczył wszystko co popadnie? - przypomniała mi się letnia noc, gdy stanęłam z nim oko w oko. Byliśmy na dachu luwru w Paryżu. Ten szajbus chciał zniszczyć wszystkie dzieła, które się tam znajdowały. Zabijając przy tym masę niewinnych ludzi. Miałam go na muszce. Już mogłam strzelać, jednak wstrzymano ten rozkaz. Po dziś dzień, zastanawiam się czemu. Czy jest, tak ważne, żeby schwytać go żywego? Jedno jest pewne, gdy go dorwe, to utne mu jaja. A, jak coś zrobi Blace.. nie będzie chciał być w swojej własnej skórze. Zapewnie mu takie piekło, o jakim nigdy nie marzył. Jebany ludobójca, terrorysta i pierdolony frajer, który zawsze się wywinie w ostatnim momencie.




Tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz