17.

2.2K 76 2
                                    

Burza piaskowa spowiła pustynię, na zewnątrz temperatura zaczęła spadać, nadchodziła noc. Forteca wyglądała, jak z amerykańskiego filmu akcji. Wokół zszarałego nieba, rozbłyskiwały światła lamp, umieszczonych wewnątrz wierz strażniczych. Kremowe mury, pokrywała cienka warstwa pustynnego piasku. Przy żelaznych drzwiach, które były wejściem do twierdzy szatana, stało dwóch zamaskowanych ludzi. Uzbrojeni po zęby strażnicy, uważnie obserwowali, każdy ruch przy murach. Nikt nie powołany, nie mógł znaleźć się wewnątrz, skutkowało to nie lada problemami. Światowy wywiad miał różne dane na temat zawartości budynku, jedni mówili o składowisku broni, drudzy o truciznie, która mogłaby zabić ilość ludzi, odpowiadającą mieszkańcą Nowego Jorku. Jedno było pewne, to co tam się znajduje, może wyrządzić wiele krzywdy. Dopóki istnieli tacy ludzie, jak Reznikov, Trytkowsky, czy inni agenci wywiadu, świat był bezpieczny, już nie raz ratowali z opresji, pół planety. Ludzie nie mają pojęcia, że mogliby umrzeć już z dziesięć razy, gdyby nie oni. Szaleńców takich, jak Khalifa było wielu.

-Jak się czujesz? - zapytał z fałszywą troską.

-Co Cie to interesuje, jak masz mnie zabić, zrób to teraz, nie boję się! - chciałam to przerwać, w byle jaki sposób.

-Skoro tego chcesz - przyłożył mi lufę do skroni i nacisnął spust. Pisnęłam, jednak żyłam, nie było naboju w komorze. Jednak nie chciałam umierać.

-Wypuść mnie, błagam! - rozpłakałam się, tego było już za dużo.

-Oj nie płacz, będziesz tu dopóki Reznikov się nie zjawi, a później cię tu już nie będzie - uśmiechnął się i wyszedł, co miał na myśli? Czy on chce mnie zabić? W co ja się wplątałam?

***

-Co mam zrobić? Błagam pomóż mi! Tylko Ty dasz radę.. - siedziałam na białej sofie w jego salonie, na stole leżała mapa Azji, musiał mi pomóc, potrzebowałam go, tylko on się nadawał.

-Słuchaj.. Wiesz, że to bardzo, bardzo trudna misja, że może ucierpieć dużo osób? - usiadł w białym fotelu obok mnie. Wertował mapę i telefon, szukał czegoś, chyba mi pomoże.

-Zdaje sobie sprawę z tego, jakie jest ryzyko. Zawsze jest jakieś ryzyko, ale ja ją kocham. Rozumiesz? Kocham.. - załamał mi się głos, nie miałam do tego siły, był moją jedyną nadzieją.

-Wiem.. Nie chciałbym, żebyś znowu straciła bliską osobę.. Tak samo, jak było z.. - nie dokończył, okrutnie mu przerwałam.

-Nie, przestań, nie wspominaj o niej.. Nie chcę do tego wracać, nie chce przeżywać tego znowu, dlatego musisz mi pomóc. Proszę, bez ciebie nie dam rady - błagałam go, jak tylko mogłam. Wiedziałam, że teraz mam duże szanse, na powodzenie tej "misji". Musiałam, ją odbić, innej opcji nie było.

-Dobrze, przepraszam nie chciałem. A powiedz.. co z Khalifą? Chcesz go zabić, czy wsadzić do pudła? - spojrzał na mnie poważnie, jak nigdy dotąd. Wbijał we mnie wzrok, oczekiwał odważnej decyzji. Nie zawachałam się.

-Jeśli będzie trzeba, wiesz co masz robić. Ja chcę ją odzyskać, wyjść z tego żywo i nic więcej. Uwierz - byłam gotowa dokonać na nim wyroku, sam był islamistą, zabijał niewinnych. Mogłam mu dopłacić tym samym. Byleby była wolna. - To, jak będzie, pomożesz?

-Nie potrafię Ci odmówić, jestem Ci to winien - wyraźnie było widać, że jeszcze nie potrafi sobie poradzić z tym, że ktoś przez niego mógł zginąć, ale był mi potrzebny, jest świetnym komandosem.

-Dobrze, a więc, zrobimy tak...

***

Było mi zimno, cała się trzęsłam, już drugi dzień nic nie jadłam. Do tego bolały mnie plecy, spałam na nie wygodnym drewnianym krześle. Moje ręce krwawiły w miejscu otarć, od grubego i szorstkiego sznura. Nie widziałam swojej twarzy, jednak czułam, że jestem blada. Miałam też siniaka, gdzieś na twarzy, czułam go, bolał, jak diabli. Bałam się każdego szelestu, gdy tylko słyszałam, że ktoś podchodzi do drzwi, serce podskakiwało mi do gardła. Zastanawiałam się, czy to co on mówił o Lenie, czy ona naprawdę może być kimś innym, niż mi się wydawało? Dopiero teraz znajdowałam te wszystkie luki w jej życiu. Niby studiowała, ale nigdy nie powiedziała gdzie, mieszkanie też miała, kiedy jej siostra dorabiał sobie we flamingu. Czy to w ogóle jest jej siostra? A może z tym też kłamała, może kłamała też z tym, że mnie kocha. To wszystko było dla mnie nie pojęte, jak ona może się mną tak bawić? Co ja jej takiego zrobiłam? Ona.. Czy Ona mnie wykorzystała? Co jeśli się mną tylko zabawiła, co jeśli to była fikcja. Dlaczego ja tu jestem? Co ona mu takiego zrobiła, dlaczego porwał mnie, a nie ją? Przecież leżała obok, była na wyciągnięcie ręki, dlaczego mnie? I kim on w ogóle jest? Może to jakiś bogaty szejk, w sumie tak wyglądał, miał taką paskudną twarz. Jestem pewna, że ma z dziesięć żon i mnóstwo dzieci, no i oczywiście, że śpi na kasie. Odkąd nie miałam niczego na głowie, próbowałam zlokalizować gdzie jestem. Jednak było strasznie ciężko, ni to hangar, ni garaż. Siedziałam na środku wielkiej hali, u góry rozciągały się przejścia do innych pomieszczeń, były to blaszane wąskie korytarze. Nade mną było dużo wiatraków od klimatyzacji, tylko po co ma być tu tak zimno? Przede mną stało dużo drewnianych skrzynek, zastanawiałam się co w nich jest. Gdy jakimś cudem odwróciłam twarz w lewo, zauważyłam wielkie drzwi, spokojnie wyjechałyby w nie dwie ciężarówki. Mimo wielkich okien, znajdujących się zaraz pod dachem, było tu całkiem ciemno. Co to do cholery jest. Kiedy odwróciłam twarz w prawo, dostrzegłam schody, prowadziły do tych korytarzy. Co dziwnego, na dachu było pełno rur doprowadzających powietrze do klimy. Skończyłam się rozglądać, kiedy do pomieszczenia znowu wszedł on. Nie wiedziałam, czego może chcieć tym razem. Był ubrany w biały garnitur i miał, jakąś chuste na głowie. Zmierzył mnie i wyszedł przez te wielkie blaszane drzwi.

Tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz