*Laura*
Dojechałyśmy do domu jej rodziców, ustałam pod nim. Blanka jeszcze spała, chyba nie poczuła, że już się zatrzymałam. Pogładziłam ją po policzku, otworzyła te swoje śliczne oczka. Wskazałam na dom jej mamy i wysiadłam, żeby otworzyć jej drzwi. Chciałam złapać ją za rękę, ale nie dała mi jej. Nie dziwiłam się jej, było kilka powodów, dla których tego nie zrobiła. W końcu zaraz zobaczymy się z jej mamą, bałam się tego, nie wiedziałam co jej powie. Jej mamę już znałam, może trochę z innej strony niż powinnam, ale znałam. Puściłam ją przodem, zapukała do drzwi i weszła. Ustałyśmy w przedpokoju, miał brązowe panele na podłodze i kawową tapetę. Blanka zdjęła kurtkę i odwiesiła ją na wieszaku.-A ty co? W kurtce masz zamiar wejść? - zaśmiała się ze mnie, po czym rozpięła moją kurtkę. Odwiesiła ją koło swojej i ruszyła przed siebie. Minęłyśmy białą kuchnie z jasnymi meblami i ruszyłyśmy w stronę salonu. Na kanapie przed telewizorem siedziała jej mama. Moja towarzyszka chrząknęła, na co zareagowała pani domu.
-Blanka kochanie! Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Tęskniłam! - objęła ją w madczynym uścisku i pocałowała w czoło. Stały tak dobre kilka minut, a ja patrzyłam. Czułam się trochę niezręcznie. W końcu jej mama zapytała - A co tu robisz z Panią komisarz? Przeskrobałaś coś? - tego się nie spodziewałam. Liczyłam na to, że zapomniała, jak wyglądam.
-Komisarz? O czym Ty mówisz? - zdziwiła się.
-No przecież to ona zastrzeliła tego bandziora, który próbował cie zabić - no to mnie wkopała..
-To może ja jej to później wytłumaczę.. - podrapałam się po głowie. Widziałam minę Blanki, ona o niczym nie wiedziała.
-Chyba musimy poważnie porozmawiać - spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem. Wyglądała tak słodko..
-No dobrze dziewczynki, wyjaśnicie to sobie później, a teraz mówicie co tu robicie. - uśmiechnęła się miło.
-Mamo, a gdzie tata? I Igor, gdzie oni? - zdziwiła się zanim zaczęła mówić.
-Pojechali na basen - uspokoiła ją matka.
-No więc.. Jakby Ci to powiedzieć.. Ostatnio dużo się wydarzyło - usiadłyśmy przy stole, jej mama zaparzyła nam wyśmienitej kawy, a Blanka kontynuowała rozmowę - No to.. Porwali mnie, byłam gdzieś na pustyni (...). I oto właśnie tak, jestem tutaj. - patrzyła na przerażenie jej matki.
-Proszę się nie martwić, już jest bezpieczna i nic jej nie grozi. - próbowałam załagodzić sytuację. Spędziłyśmy dużo czasu na rozmowach. Musiałam wiele wyjaśnić, powiedzieć kim jestem, skąd go znam. Musiałam odkryć prawie wszystkie karty. W końcu, one jeszcze nie wiedziały, ale rozmawiałam z moją przyszłą żoną i przyszłą teściową.
***
Wracałyśmy do Łodzi. Musiałam ją odwieźć do domu. Z jej mamą już wszystko wyjaśniłyśmy. Nie była zła, lecz zmartwiona. Nadal nie wiedziała, że coś tam nas łączy. Blanka patrzyła w szybę samochodu, nawet nie zwracała uwagi na to dokąd jedziemy. Coś ją gryzło, czy była po prostu zmęczona? Nie wiedziałam, jednak liczyłam, że już mi wybaczyła. Naprawdę starałam się zrobić wszystko, aby nic się jej nie stało. Kocham ją, tak bardzo mocno ją kocham. Chciałam jej to jakoś udowodnić. Musiałam coś zrobić, ona w końcu musi mi to wybaczyć. Po prostu musi.
Minęłam zakręt, który prowadził do Łodzi. Jechałam w zupełnie inną stronę, chciałam jej zrobić niespodziankę. Po kilku kilometrach zaczęła się ogarniać, że to nie tędy. Wmówiłam jej, że roboty budowlane i trzeba jechać na około. Chyba mi uwierzyła, była już tak bardzo zmęczona. Czerwone barierki odblaskowe prowadziły mnie autostradą do celu. Na dworze zaczęło padać, krople deszczu melancholijnie zaczęły uderzać w szyby samochodu. Wycieraczki pracowały bez przerwy. Moja mała dziewczynka zasnęła, a ja jechałam dalej. Mokra nawierzchnia nakazywała mi, żebym zwolniła, co uczyniłam. Nie chciałam spowodować wypadku, ani narazić nas na krzywdę. Po kilku godzinach dojechałam na miejsce, jednak musiałyśmy się chwilę przejść, żeby dojść do celu. Zaparkowałam samochód i spojrzałam na zegarek w telefonie, była godzina 23:32. Nie wiedziałam, czy to dobry moment, ale postanowiłam zaryzykować.
-Kochanie, wstawaj - szeptałam po cichu, tak aby powoli wybudzić ją ze snu.
-Hm..? Już jesteśmy? - zapytała zaspana, nie wiedziała jeszcze co się dzieje. Pochyliłam się nad nią i pocałowałam w policzek.
-Noo.. można tak powiedzieć - czekałam, aż otworzy oczy. W końcu wyszła z samochodu i zaczęła się rozglądać.
-Lena, tzn Laura.. Ale to nie jest Łódź - patrzyła na mnie zagubiona. Wyglądała słodko i śmiesznie na raz.
-Spokojnie, jesteśmy w Bydgoszczy. Chciałam Cie gdzieś zabrać, pójdziesz ze mną? - wyciągnęłam rękę.
-A mam jakiś wybór? - wywróciła oczami i podała mi rękę. Szłyśmy kamienistym chodnikiem w stronę wyspy młyńskiej. Od zawsze podobało mi się to miejsce, szczególnie nocą. Pomarańczowe światło lamp dodawało romantycznego nastroju. Trzymałam ją mocno, tak jakbym bała się, że nagle ucieknie. Chyba naprawdę się tego bałam. Weszłyśmy od strony trawnika, aż do końca. Później po schodkach na dół, na ostatni schodek. Przed nami była już tylko woda, w której odbijała się opera. Piękne światła tego wielkiego budynku, magicznie odbijały się od tafli spokojnej wody. Coś hipnotyzowało w tamtej chwili. Spojrzałam jej w oczy, oświetlało ją, tak mało światła. Jej zarysy w tamtej chwili były piękne, widziałam, jak podziwia widok. Ona cała była piękna, najpiękniejsza na tej planecie. Jej cudowne włosy, piękne oczy, ten wspaniały charakter. Wiedziałam, że muszę mieć ją tylko dla siebie, już do końca życia. Ona była.. była Tylko Moja. Już nikomu jej nie oddam. Po chwili moich rozmyślań w końcu zebrałam się na odwagę. Objęłam ją w pasie i położyłam rękę na jej policzku, powoli się zbliżałam, aby ją pocałować. Było tak cudownie i naturalnie, nie mogłam się od niej oderwać. Cieszyłam się, że byłyśmy wtedy same. Jej usta smakowały, tak bosko. Późniejszy widok, widok, jak się delikatnie uśmiecha. Wiedziałam, że jej się podobało.
-Wiesz, długo się do tego zbierałam. Uświadomiłam sobie, że chce z tobą spędzić resztę życia. Wiem, że nie ważne, czy będzie dobrze, czy źle. Ważne, żeby było tylko z Tobą. Nawet nie w miesiąc, tyle ze sobą przeżyłyśmy. O połowie rzeczy nawet jeszcze nie wiesz, jak choćby o tym, że to ja strzelałam, gdy ten skurwiel chciał cie zabić. To ja trzymałam Cie za rękę, kiedy jechałaś karetką do szpitala. Po tych wszystkich wydarzeniach, doszłam do wniosku, że nie mogę pozwolić, żeby stała Ci się kiedykolwiek jakaś krzywda. Obiecuję Ci, że zawsze będę przy Tobie, że nigdy Cię nie opuszczę. Będę Cię chronić, kochać i troszczyć się o Ciebie, tylko pozwól mi, proszę - uklęknęłam i przełknęłam ślinę - Kochanie, zostaniesz moją żoną?
CZYTASZ
Tylko moja
RomanceZwykłe studenckie życie zmienia się, gdy główna bohaterka poznaje kelnerkę w jednej z kawiarni. Znajomość przyniesie jej miłość, ale nie stąd, skąd można się było jej spodziewać. Nowa relacja narazi ją jednak na niebezpieczeństwo, a demony przeszłoś...