#8

2.3K 101 2
                                    

Łukasz odwiózł mnie do domu. Pomachałam mu na pożegnanie.
- Magdziu...słońce podejdź tu na
chwile. - powiedziała mama, siedząc przy stole w jadalni. Usiadłam obok niej na krześle. Po jej twarzy widać było, że coś jest nie tak...była smutna.
- Co się stało?
- Posłuchaj...jak dobrze obydwie wiemy, w tym tygodniu obchodzisz swoje 18 urodziny... tata nie będzie w stanie na nie przyjechać.
- Że co?!
- Poczekaj...mnie niestety też nie będzie...
- Że co?!!
- Muszę wyjechać służbowo na tydzień... wyjeżdżam jutro...przepraszam, że tak
wyszło...- popatrzyłam się prosto w oczy mojej mamy. Bez słowa wstałam i poszłam do swojego pokoju. Co ona sobie wyobraża?! Praca ważniejsza od moich urodzin?! A ojciec... kolejny raz go nie będzie...Znowu zaczęłam płakać...od jakiegoś czasu czuje się bardzo samotna...zwłaszcza po tym, jak Kamil mnie zdradził. Szlochając położyłam się na łóżku. Nim się obejrzałam zasnęłam.
- Magdziu wstawaj! - krzyknęła z dołu mama. Zakryłam twarz poduszką.
- Bo się spóźnisz do szkoły!
- Już wstaje! - krzyknęłam, po czym wstałam z łóżka. W piżamie zeszłam na dół, na śniadanie.
- Kochanie masz jajecznicę na śniadanie. Ja niestety muszę się zbierać. Widzimy się za tydzień.
- Będę tęsknić. - powiedziałam i przytuliłam się do niej.
- Ja tez będę tęsknić. Możesz zaprosić kogoś na urodziny, ale pamiętaj...macie nie rozwalić domu! Z racji tego, że miałaś mieć karę przez cały tydzień, ale są twoje urodziny, przekładam ją na za tydzień.
- Dobrze mamo.
- Dobra lecę. Papa. - pożegnała się ze mną mama i wyszła. Po zjedzeniu śniadania poszłam do łazienki. Tym razem ubrałam ciemne dżinsy, oraz czarny sweterek. Związałam włosy w kitkę. Nakarmiłam zwierzaki, a następnie wyszłam z domu. O jezuuuu....zamknąć drzwi...gdzie jest ten cholerny klucz! 15 minut szukałam tego jebanego klucza. Świetnie...teraz na pewno spóźnię się do szkoły. Pobiegłam na przystanek autobusowy...No nie wierze! Następny autobus na 40 minut! Dobra trzeba coś szybko wymyślić...z buta mam do szkoły jakąś godzinę albo i więcej. Hmmm...wyjęłam szybko telefon z kieszeni. Wybrałam numer do Julki.
- Julka!
- Czemu się wydzierasz?
- Nie mam jak dojechać do szkoły.
- Ale jak to nie masz? Poproś mamę, żeby cie podwiozła.
- Mamy nie ma i nie będzie przez cały tydzień.
- Masz wolną chatę na twoją 18! Oł jeaaa!
- Teraz o tym nie myśl...
- Dobra...Hmm mogę poprosić Paulinę, żeby cie podwiozła.
- O nie. Nigdy w życiu! Wszyscy tylko nie ona.
- Serio? Wolisz nie przyjść do szkoły?
- Zdecydowanie tak.
- Okej jak chcesz. Będę się wpisywać za ciebie na listy obecności.
- Dobra dzięki. Ja kończę i idę z buta Pa.
Jeżeli teraz zacznę biec, to spóźnię się na pierwszą lekcje 5 minut. Ale musiałbym biec bez przerwy godzinę...dobra biegnę.

30 minut później

No i na cholerę ja jadłam tyle słodyczy? Jeszcze ten plecak jest taki ciężki...już nie mogę. Zaczęłam iść. Nagle jakieś auto zwolniło tuż przy mnie, prawie mnie przejeżdżając.
- Mogłeś mnie zabić! - krzyknęłam.
Z samochodu wysiadła Justyna.
- Przepraszam...podwieźć cię? - zapytała. Popatrzyłam się na nią, ale nic nie odpowiedziałam. - Magda...wsiadaj.
Podeszłam do auta.
- Nie potrzebuje twojej pomocy.
- Mała...wiem co się stało. Wsiadaj, to wszystko ci wyjaśnię.
- No dobra. - wsiadłam. Jechałyśmy chwile w ciszy.
- Dlaczego taty nie będzie na moich urodzinach? - zapytałam Justyny.
- Leci z Klaudią do Irlandii.
- Świetnie...niech sobie leci gdzie chce. On już mnie interesuje. Możesz mu przekazać, że nie musi mi nic dawać, ani mnie odwiedzać.

Justyna nic nie odpowiedziała. Podjechałyśmy pod szkołę.
- Trzymaj się młoda. - powiedziała Justyna na pożegnanie. Pomachałam jej i weszłam do szkoły.

Mój tata rozwiódł się z moją mamą, kiedy miałam 11 lat. Obiecywał, że będzie mnie odwiedzał w każde moje urodziny. Odwiedził mnie w jedne...a potem o mnie zapomniał. Ja dla niego nie istnieje. Klaudia to jego żona, a Justyna to córka Klaudii, z poprzedniego małżeństwa. Justa ma 21 lat...bardzo ją lubię, jednak czasami obwiniam ją i Klaudię o odejście mojego ojca, chociaż wiem, że to nie ich wina...

Zeszłam na dół do szatni. Zdjęłam kurtkę i już chciałam wyjść z szatni, ale natknęłam się na niego.
- Co ty sobie myślisz szmato?! - krzyknął na mnie Kamil. - Ja do ciebie dzwonię, a ty mnie ignorujesz?! - czy ten dzień może być jeszcze gorszy...
- Odejdź Kamil. Z nami koniec.
- O nie nie moja droga. Koniec będzie, kiedy ja tak powiem. - powiedział Kamil i popchnął mnie na ścianę. Złapał mnie mocno za nadgarstek. Chciałam krzyknąć, ale byłam sparaliżowana...Popatrzyłam się w stronę kamery, która była nakierowana prosto na niego.
- Masz kurwa szczęście, że tu są kamery. Ale jeszcze się policzymy suko. Jeżeli komuś chociaż piśniesz słowo, o tym co tu zaszło, to nie żyjesz.- powiedział ostrym głosem, po czym poszedł. Stałam chwile sparaliżowana...łzy leciały mi po policzkach. Popatrzyłam się na mój nadgarstek. Był na nim spory siniak. Powoli wyciągnęłam telefon z kieszeni. Zadzwoniłam do Justyny. Nie odebrała...pewnie już jest w pracy. Wykręciłam numer do Łukasza.
- Łukasz?
- Tak...czy ty płaczesz?! Co się stało.
- Nic nic...byłbyś w stanie teraz po mnie przyjechać?
- Pewnie. Gdzie jesteś?
- Zaraz wyślę ci dokładny adres szkoły.
- Dobra. Będę jak najszybciej się da.

 Piękna i Bestia | Kamerzysta | YouTube |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz