#26

1.1K 54 4
                                    

- I ty serio się na to zgodziłaś? - zapytała Julka z niedowierzaniem, kiedy wchodziłyśmy do szkoły.
- Musiałam. Nie chce na samym początku psuć sobie relacji z Justyną, Klaudią i Damianem.
- Nie musiałaś. Justyna na pewno, by zrozumiała, że miałaś ważną randkę. A jeżeli chodzi o twojego ojca, to...nie chce cie urazić...
- Dajesz. Nie obrażę się.
- On miałby to w dupie.
- On się bardzo zmienił. Dzisiaj na przykład zrobił mi śniadanie i pomógł w zadaniu z matmy. Pytał się mnie, o samopoczucie i takie tam inne rzeczy.
- Czekaj, czekaj...to na pewno jest twój ojciec?
- Na sto procent.
- Wow...ale jesteś pewna, że on nie zwariował?
- Julka.
- Wybacz...po prostu to mi kompletnie nie pasuje do Damiana. Ale wracając do tematu Piotrka...zawsze mogło być gorzej.
- Nie No będę sprzątać zajebisty chlew po jego imprezie.
- Stara nie przejmuj się. Kuba i ja przyjedziemy najpierw na imprezę, a potem ci pomożemy. Łukasz na pewno też, z chęcią przyjdzie.
- No czy ja wiem...Piotrek nie mówił mi, czy mogę kogoś zaprosić...ja nawet nie wiem, czy będę mogła być przez czas imprezy gdzieś indziej, niż w moim pokoju...
- A pies go jebał. I tak
przyjedziemy. - powiedziała Julka, puszczając mi oczko. Zaśmiałam się. - O której się zaczyna melanż?
- Około dwudziestej trzeciej.
- To daj mi moment. Idę zadzwonić do Kuby.
- Oki.

Podczas, kiedy Julka rozmawiała z Ochroniarzem, ja zadzwoniłam do Łukasza.

- Cześć słońce.
- Cześć Łukasz...mam do ciebie pytanko.
- Dajesz.
- Chcesz przyjść dzisiaj na imprezę?
- Gdzie i o której.
- Adres już znasz, bo mnie wczoraj tam odwoziłeś.
- Organizujesz melanż, w tym dużym domu?
- Znaczy się nie ja...Piotrek, ale nie chce być tam sama...
- Nie zostaniesz sama. Przyjadę.
- Możesz wziąć ze sobą Marka i Karolinę.
- Dobrze.
- Bądźcie o dwudziestej trzeciej.
- Będziemy.

Łukasz się rozłączył.
Po skończonych lekcjach wyszłam przed szkołę poczekać na Justynę, która miała po mnie przyjechać.

- Madzia! - usłyszałam męski głos. Był to... Damian. Podbiegłam do jego
samochodu. - Wsiadaj.

Wsiadłam z przodu, na miejscu pasażera.

- Jak tam było w szkole? - zapytał.
- Dobrze...- odpowiedziałam niepewnie.
- To dobrze, że dobrze...słuchaj...wiem, że długo nie mieliśmy ze sobą kontaktu, ale postaram się to naprawić. Obiecuje.
- Na...naprawdę?
- Tak. Zależy mi na tobie Madzia.

Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

- Dzisiaj wieczorem jadę z Klaudią do teatru i na kolacje. Wynajmiemy sobie pokój w jakimś hoteliku, więc wrócimy jutro około dwunastej. Ty pewnie będziesz w szkole.

Pokiwałam głową.

- Ale mamy cały weekend na spędzenie wspólnego czasu. Tylko ty, ja i Klaudia. Musisz ją lepiej poznać. Wspaniała kobieta.
- Mhm. - mruknęłam.
- A co tam u mamy?
- Wszystko w porządku.
- To dobrze.

Resztę drogi jechaliśmy rozmawiając, o tym co się u mnie działo, od czasu kiedy rodzice się rozwiedli. On chyba naprawdę się zmienił, na lepsze.
Tata wysadził mnie przy drzwiach i pojechał do garażu. Kiedy tylko przekręciłam klucz, w zamku przez drzwi wybiegła Justyna.

- Madzia muszę lecieć do szpitala. Nie będzie mnie do jutra. Przepraszam, że tak mało czasu spędzamy razem. Obiecuje, że w weekend jestem tylko dla ciebie. Oki?
- Jasne. - odpowiedziałam z uśmiechem i weszłam do domu. Poszłam do siebie, do pokoju. Usiadłam przy biurku. Wyciągnęłam książki z plecaka, po czym zaczęłam odrabiać pracę domową.

- Bu! - krzyknął ktoś, łapiąc mnie za ramiona.
Wzdrygnęłam się i odwróciłam głowę.
- Puka się. - powiedziałam, do śmiejącego się Piotrka.
- Przypominam ci, że to mój dom, a ty jesteś tylko gościem. Mogę robić co mi się żywnie podoba.

Przewróciłam oczami.

- Czego znowu chcesz? - zapytałam wstając od biurka.
- Niczego. Przechodziłem i pomyślałem, że śmiesznie będzie, jak cie przestraszę.
- Nie no gratuluje. Ile ty masz lat? Dwa czy dwadzieścia?
- Jezu nie bądź taka sztywna. - powiedział i wyszedł.

Bzzzz....bzzzz....bzzzz
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu.

- Hej Madzia!
- Przemek? Cześć!
- Dawno się nie widzieliśmy, więc pomyślałem, że może....chciałabyś pójść ze mną do kina?
- No, czemu by nie.
- To może jutro?
- Hmm...wiesz co jutro nie mam czasu, ale mam inny pomysł. Może chciałbyś dzisiaj przyjść do mnie na imprezę?
- A o której się zaczyna?
- Dwudziesta trzecia.
- Będę.
- Wyślę ci adres.
- Już mi go kiedyś wysyłałaś.
- Ale aktualnie mieszkam, gdzieś indziej.

Opowiedziałam Przemkowi, o wszystkim.

- A ten Piotrek zgadza się, żebyś kogoś zapraszała?
- Nie pytałam się go, ale jak już przyjdziecie, to nie będzie miał wyjścia. Nie wygoni was.
- Mam nadzieje, że rzeczywiście tak będzie....zostanę trochę dłużej i pomogę ci posprzątać.
- Woo zaraz zbiorę całą ekipę
sprzątającą. - powiedziałam śmiejąc się.
- Kogo jeszcze zaprosiłaś?
- Julkę, Kubańczyka, Marka, Karolinę, Łukasza i mam jeszcze zamiar zaprosić Karola, oraz Andżelikę.
- Andżelika, na pewno nie przyjdzie. Kilka dni temu poleciała do Hiszpanii.
- No to zadzwonię jeszcze tylko do Karola.
- A...ty i...Łukasz...no ten...
- Nie, nie jesteśmy razem.
- Okej....to ja kończę. Widzimy się wieczorem.
- Pa!

Rozłączyłam się, po czym zadzwoniłam do Karola. Jemu również wszystko wyjaśniłam. On całe szczęście mógł przyjechać. Pamiętam, jak zarąbiście się z nim tańczyło na urodzinach Stuarta. Hmm...a może by tak zaprosić jeszcze pare osób? Powinnam chyba zapytać Piotra...
Wyszłam z pokoju i podeszłam pod jego drzwi. Zapukałam.

- Wlazł! - usłyszałam jego krzyk.

Weszłam. Piotrek leżał na łóżku bez koszulki i robił coś na telefonie.

- Mam pytanko...czy ja mogę kogoś zaprosić?

Spojrzał na mnie z zamyśleniem.

- Oczywiście.
- Dzięki.
- Że nie. - powiedział i zaśmiał się. - ty miałaś sprzątać, a nie imprezować.

Popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem.

- A teraz wypierdalaj, z mojego pokoju. Już!

Wyszłam wściekła i trzasnęłam za sobą drzwi. Teraz przegiął! Wyjęłam telefon, a następnie zadzwoniłam do kilku osób.

- Czyli będzie Julka, Kubańczyk, Marek, Karolina, Łukasz, Przemek, Karol, Stuart i Rozalia, Marcin Dubiel,
oraz Adam - Naruciak. - powiedziałam sama do siebie. - Dziesięć osób. Idealnie...

- Czy ty mówisz sama do siebie? - zapytał Piotrek, wychodząc do mojego pokoju.
- Mówiłam ci żebyś pukał!
- Taak. Pójdziesz do sklepu po jakieś żarcie i napoje.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo.
- To nie było pytanie.
- Po nic nie pójdę.
- Dobra to zróbmy tak. Ja cie podwiozę i poczekam przed sklepem.
- Nie.
- Kurwa potrzebuje pomocy! Nie zrobię tak dużych zakupów sam! Musisz ze mną jechać i mi z tym wszystkim pomóc.
- Nic nie muszę.

Piotrek nie odpowiedział.

- Poproś. - powiedziałam po chwili.
- Słucham?
- Poproś.
- Jeb się. - powiedział i pokazał mi środkowy palec. Przewróciłam oczami.
- Proszę...- szepnął.
- Proszę? Mówiłeś coś?
- Głucha jesteś?
- Powtórz, to co powiedziałeś.
- Proszę! - krzyknął. - Jesteś kurwa zadowolona?
- Tak.
- To zapierdalaj do auta.
- Nie tym tonem, do mnie, bo się rozmyślę.
- Idź do auta, proszę.
- Lepiej. Widzę, że ktoś tu ma problem z takimi słowami, jak „ proszę", „ dziękuje" i „ przepraszam"

Piotrek poszedł do mnie. Spojrzał mi prosto w oczy.

- Mam problem z taki ludźmi jak ty.

To spojrzenie...przypomniał mi się Kamil...i to, jak mnie pobił. Odsunęłam się szybko od Piotra.

- Co ty odpierdalasz? - zapytał ze zdziwieniem.
- Nie ważne...możemy już jechać?
- Tak. Do auta.

 Piękna i Bestia | Kamerzysta | YouTube |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz