Siedziałaś w swoim pokoju i patrzyłaś na spakowane walizki. To było dla ciebie za dużo. Sama już nie wiedziałaś czy ten związek ma sens. Raz się na ciebie darł tak jak byś była jego najgorszym wrogiem a innym razem tulił, całował i mówił czułe słówka jak gdyby nigdy nic. Niczego już nie byłaś pewna. Miałaś jeden wielki mętlik w głowie.
Nagle twój telefon zawibrował. Sięgnęłaś po telefon leżący na szafce nocnej. To była wiadomość od Hoseoka. Poprosił cię o przyjechanie do szpitala. Dobrze wiedziałaś po co. Ale nie chciałaś jego przeprosin bo w głębi duszy wiedziałaś, że wszystko jest skończone.
Po dłuższym namyślaniu zdecydowałaś się pójść.
Pov.Kamira
Wzięłam torebkę, założyłam bluzę na zamek i założyłam super stary w kolorach flagi LGBT. Będąc już na dole dormu rozejrzałam się jeszcze głośno wzdychając. Prawdopodobnie jutro mnie tu już nie będzie. Wrócę do Chin i zacznę się przygotowywać do kolejnego występu. Cóż...
Wszystko co dobre się kończy. Tak jest i w tym wypadku. Wyjęłam z torebki klucze i zamknęłam drzwi. Postanowiłam pójść pieszo. Do szpitala nie było daleko a poza tym przewietrzę się i będę miała czas aby wszystko na spokojnie przemyśleć.***
20 ninut później.
Właśnie wchodziłam do szpitala. Przez chwilę się zawahałam. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł. Koniec końców weszłam kierując się w stronę windy. Nacisnęłam na 4-rkę oznaczającą numer pientra na którym znajdował się V.
Przed salą, w której leżał poszkodowany chłopak, siedział HoSeok wraz z NamJoonem. J-hope wstał i podszedł do mnie.
-Cześć- przywitał się przybierają udawanął radość.
-Hej. Już wiecie? ?- to było pytanie retoryczne. Dobrze wiedziałam, że się dowiedzieli o tym zamieszaniu.
-Tak...- spuścił głowę.- Poprosił mnie żebym cię ty sprowadził. Wie, że źle zrobił i żałuje. Chce cię przeprosić.- spojrzał mi prosto w oczy. Nie chciałam słuchać wyjaśnienie Tae ale nie chciałam też żeby chłopaki pomyśleli, że jestem zimną suką. - Proszę porozmawiaj z nim.- zrobił błagającą minę. Nie potrafiłam odmówić. Skinęłam głową na tak i podeszłam dp drzwi otwierając je.
TaeHyung leżał na łóżku wpatrując się w telefon. Był smutny. Za smutny jak na niego przystało. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi podniósł głowę i spojrzał na mnie.
Powolnym krokiem podeszłam do krzesła stojacego koło łóżka. Usiadłam i czekałam aż on się pierwszy odezwie co po 30 sekundach zrobił.
-Kami...przepraszam...nie chciałem na ciebie krzyczeć. To nie była twoja wina masz rację. W tamtej chwili byłem załamany. Nie wiedziałem co robie i ch...- przetrwałam mu. Nie. To co on mówi to...to nie jest wytłumaczenie. Nawet nie chodzi o to, że na mnie na krzyczał tylko o to, że jak mu się coś nie podoba to wybucha agresją. Miałam tego po dziurki w nosie.
-Przestań. Twoim zdaniem TO jest wytłumaczenie? ? "Byłem załamany"?? To nie znaczy, że musisz się na mnie drzeć. Z resztą to nie pierwszy raz. Tae...powiem ci to wprost...- zrobiło mi się smutno a po policzku spłonęła mi jedna jedyna łza. - To nie ma sensu...kocham cię ale...nie dam już dłużej rady...przykro mi.- wstałam z krzesła i wyszłam.
To było za dużo. Nie było sensu tego dłużej ciągnąć...
Ale co z tego jak ja go dalej kocham...
A myśl, że ten związek by nie przetrwał dłużej niż 2 miesiące cholernie bolała...
TAM CHOLERNIE MNIE TO BOLAŁO...★★★★★★★★★★
Macie rozdział. Cieszcie się kluseczki^^♥
CZYTASZ
Żyje się raz... || Kim TaeHyung
FanfictionDziewczyna o imieniu Kamira w ciągu roku staje się jedną z najpopularniejszych piosenkarek w Azji. Swój pierwszy koncert zaczyna dość niezwykle. Albowiem zaczyna on się w Korei. Potem poznaje swój ukochany zespół a potem jeden z członków wychodzi z...