Jechaliśmy w kierunku obrzeży miasta, a kiedy podjechaliśmy pod wesołe miasteczko, nie umiałam się opanować i ciągle się wierciłam. Tata wie, gdzie nas zabierać. Chłopcy tak samo zaczeli być podekscytowani tym wszystkim. Zachowujemy się jak dzieci, ale trudno, dalej w sumie nimi trochę jesteśmy.
Jako pierwsza szybko wyszłam z auta i wyciągnęłam mały plecaczek z bagażnika. W środku były dwie wody, okulary przeciwsłoneczne i powerbank. Podłączyłam telefon i schowałam go do torebki.
- Kto ostatni ten kupuje wszystkim popcorn! - wydarł się Alex, a my wszyscy, oprócz taty, zaczeliśmy biec w strone kas.
Po może 3 minutach biegu dobiegliśmy do celu, a wyścig wygrał przygłup, który jest moim bratem, a przegrał go, co jest mimo wszystko znacznie ważniejsze Mike. Prawie przegrałam, jednak udało mi się nie kupywać wszystkim popcornu.Podstaniu w średniej wielkości kolejce weszliśmy na teren wesołego miasteczka, a nas rozpierała energia.
- Chodźmy na początek na największy rollercoster. - zaproponowałam, a wszyscy przytaknęli.
Cameron dalej mnie olewał, co nie powiem trochę mnie zaczynało wkurzać, a nawet trochę mnie bolało. Zaczynałam żałować, że wczoraj nie poszłam na plażę. Może nie chce układu, ale chce mieć z nim bynajmniej dobry kontakt, bo nawet jeśli nie wielka przyjaźń, to spędzamy ze sobą dużo czasu i fajnie by było, jakbyśmy nie mieli spiny.Czekając w kolejce, tata poszedł z Mikem, Alexem i Nathanem do toalety. Jak ja ich kocham, że zostawili mnie samą z Cameronem!
Staliśmy w ciszy co chwile przesuwając sie do przodu. Jak niezręcznie...- Dlaczego taki jesteś? - nie wytrzymałam w końcu.
A on co? Spojrzał na mnie na dosłownie sekundę. Jedną pieprzoną sekunde. I dalej patrzał w swój telefon. Wyjebie mu zaraz.
- Aha. - mruknęłam i spojrzałam na niego zła. Kolejne sekundy mijały, a sekundy przeradzały się w minuty. Na horyzoncie zobaczyłam tych co poszli do toalety. - Jesteś tak cholernie żałosny. - warknęłam kiedy byli już dużo bliżej, ale nie mogli dalej tego usłyszeć.
W końcu nadeszła nasza kolej by usiąść na miejscach, które były podwójne. I co? Tak bardzo mnie kochają, że musiałam usiąść z tym debilem Cameronem. Siedzieliśmy w ciągłej ciszy.- Odezwiesz się w końcu? - warknęłam zła. - Zawasze zachowujesz się jak bachor, że nie potrafisz odpowiedzieć na proste pytania?
Nic. Zero reakcji, co denerwowało mnie jeszcze bardziej. Co z niego za kutas.
Kolejka zaczęła powoli jechać w górę. Zatrzymała się na szczycie.- Dlaczego wczoraj nie przyszłaś? -powiedział to strasznie cichym i smutnym głosem, a mnie wzieły wyrzuty sumienia. Nie miałam szansy odpowiedzieć, ponieważ kolejka ruszyła w dół, a z moich ust wyszedł jedynie krzyk ekscytacji i przerażenia.
----
Tunel. Pieprzony tunel, pieprzony wagonik w którym zaś jestem z Cameronem. Bo czeny by nie do cholery jasnej. Nikt inny nie mógł z nim jechać! Nie! Ja musiałam! O co dzisiaj do cholery jasnej chodzi, że wszedzie zostaje z nim dzisiaj sama..
A mimo wszystko teraz ja nie odpowiedziałam na jego pytanie, teraz ja zachowuje się jak on, identycznie.- Byłam zła. - mruknęłam, a on spojrzał na mnie nie zrozumiale. -Nie przyszłam an plażę, bo byłam na ciebie zła.
- Nie ważne już. - weztchnął i patrzał na ściany.
Przegina.
- Nie ważne? - przedrzeźniłam go. - Cały pieprzony dzień się do mnie nie odzywasz i olewasz mnie z powodu tej pieprzonej plaży, a teraz nie ważne! - krzyknęłam i gwałtownie odwróciłam się w jego stronę.
Zbyt gwałtwonie, ponieważ gdy się odwróciłam łódka zakołysała się, a na dodatek on przestraszony próbował odskoczyć w tył, przez co wylądowaliśmy w wodzie.
Super.
---------------------------------
Jeszcze jeden na dziś!
Miłego czytania i dobrej nocy! 💕
Pozdrawiam xx