Rozdział 13

16 0 0
                                    

Pov.Angelica


Nath poszedł a my siedzimy na korytarzu i czekamy na jakieś informacje o stanie Rebeki,no przynajmniej ja,Lili i Walker bo Lucy cały czas rozmawia o czymś z Oliwierem.Myślę , że wpadła mu w oko.

-Pasują do siebie.-powiedziała Lili.

-Masz rację.

-Serio?

-Tak Lili, to że ja nie przepadam za Blackiem, nie znaczy,że nienawidzę ich wszystkich.

-No niby tak,ale nie sądziłam , że przyznasz mi rację.-powiedziała Lili i przytuliła mnie.

W tym momencie przyszedł Nathaniel , a z gabinetu gdzie znajduje sie Snow wyszedł właśnie lekarz.

-Panie Bleace , co z nią?-spytał Walker.

-Pacjentka straciła dużo krwi,ale jej stan jest stabilny.Za chwilę przeniesiemy ją na sale gdzie rozpoczniemy transfuzje.

-Dziękujemy doktorze.-odparł Walker.

-Muszę teraz państwa przeprosić-powiedział doktor ,po czym zniknął za dzrzwiami, z których wcześniej wyszedł.

-Może lepiej już wracajmy -wtrąciła Lili.

-Angeli... Luno, twoja przyjaciółka ma racje-wtrącił Walker.

-Znowu ta ,,Luna" , mam dosyć .Lili wracamy.Lucy?!-tu popatrzyłam na dziewczynę , która wciąż była zajęta rozmową z przystojnym blondynem-Idziesz z nami?

Ta spojrzała na nas i powiedziała...

-Ja zostane , gdyby coś się stało dam wam znać.

-Yhym. A zostajesz sama czy może z Oliwierem?-spytałam.

-Y...yyyyy....-zmieszali się.

-Zostanie z nią tu Oliwier.

Kiedy to usłyszałam ,spojrzałam w stronę , z której dobiegł ten głos a tam...

-Black? Co ty tu ...

-Mogę spytać o to samo -wtrącił nim zdążyłam zadać pytanie.

-To znaczy?!-spytałam.

-Co ty tu robisz?-zapytal.

-Nie ważne nie musze ci się z niczego tłumaczyć.-odparłam.

-Więc ja też nie muszę ci powiedziec skąd dowiedziałem się ,że tu jestescie.-powiedział z tą swoją głupiąl uśmiechniętą miną,podchodząc do mnie.

-Odsuń się Black!-krzyknęłam.

-Czemu?

Cholera czy on nie rozumie jak się do niego mówi? Jak on działa mi na nerwy. A co gorsza podoba mu się wkurzanie mnie.

-Bo sobie nie życze twojej obecności.

-Przyzwyczajaj się ,,ślicznotko".-odparł za bardzo pewny siebie.

Nie mogę w to uwierzyć ,czy on właśnie nazwał mnie ,,ślicznotką?"Nie , nie możliwe...

-Co powiedziałeś?-spytałam.

-Co powiedziałem?

-Nie pogrywaj ze mną Blackwood. Jak mnie nazwałeś?!

-Nie denerwuj się ślicznotko -tu zrobił nacisk na ostatnie słowo ,po czym dodał prosto do mojego ucha-Złość piękności szkodzi.

Przeszedł mnie nie przyjemny dreszcz. Co on sobie wyobraża?!!! Odepchnęłam go i powiedziałam.

-Lili wracamy do domu.

-Jasne.Chodzmy.-odpaarła.

Nie żegnając się z nikim ,wściekła wyszłam z budynku . Po chwili dolączyła do mnie Lili.

-Angie, dobrze sie czujesz?

-A nie widac ?! Co ten dupek sobie wyobraża?!Mam ochotę do zabic! Rozumiesz?! Z-A-B-I-Ć.!

-Uspokoj sie .Jest debilem jeśli myśli,że w ten sposób cię zdobędzie.

-I to wielkim...

-Chodź . Proszę chodźmy z tond już.

-Masz klucze, ja nie dam rady prowadzic.-powiedziałam podając jej kluczyki do auta.Wsiadłyśmy do pojazdu i pojechałyśmy do domu.


Pov.Syriusz

Jesteśmy pod szpitalem, wychodzimy z auta i wchodzimy do budyku.

-Który to korytarz?-pyta James.

-Ten-pokazuje pierwszy korytarz po lewej stronie. Idziemy w tym kierunku , kiedy dochodzi do moich uszu glos mojej narzeczonej.

-Yhy.A zostajesz sama ? Czy moze z Oliwierem?

Kiedy zauwazyłem zmieszanie na ich twarzach , postanowiłem im pomóc.

-Zostanie z nia tu Oliwier.

Najwyraźniej nie spodziewała sie ,że odpowie jej ktos inny a zwłaszcza ,że tym kimś bede ja .Znowu zaczęliśmy sie kłócić. Co ona ma w sobie takiego, że nawet kiedy na mnie krzyczy i mnie prowokuje jest tak ,,podniecajaca?".Nie wytrzymałem kiedy kazała mi sie od niej odsunąć, byla na mnie zła, ale mnie to śmieszyło , a nie zdenerwowało , wiec ciągnąłem tę gre dalej.

-Czemu?

Wyraźnie jeszcze bardziej się zdenerwowała , bo powiedziała...

-Bo nie życze sobie twojej obecnosci.

Nie mogłem się powstrzymać , więc ciągnąłem dalej ...

-Przyzwyczajaj się ,,ślicznotko"

-Co powiedziałeś?-spytała zła i jednoczesnie zdezorientowana.

Postanowiłem poudawać głupiego i bezmyślnie powtórzyłem za nią.

-Co powiedziałem?

Teraz to na maksa się wkurzyła bo zaczeła na mnie krzyczeć, ale jej złość siegneła zenitu kiedy oznajmiłem ,że złość piękności szkodzi.Dziewczyna wtedy się wzdrygnęła , co oznacza,że przegiąłem bo odepchneła mnie i wyszła...

-No stary geatulecje.-wtrącił James.

-O co ci chodzi?

Chciałeś ją wkurzyc jeszcze bardziej żeby cie znienawidziła , czy to jest ten twój niezawodny sposób żeby ją zdobyć?- spytał James , śmiejąc sie z mojej nie udanej próby podrywu.

-Daj mi spokój. Zostawmy to teraz. Nath - tu zwróciłem się do kuzyna-ty wrócisz pod dom Snownów , Remi tam na ciebie czeka , a ty Oliwier- spojrzałem na blondyna- zostaniesz tu ze swoją dziewczyną. Jasne?

-Tak alfo.-odpowiedzieli obaj

-W takim razie ... James wychodzimy

Jak kazałem tak zrobiliśmy , wsiedliśmy do samochodu i udalismy sie do domu...



WolftownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz