Rozdział 4

457 21 59
                                    

Wszyscy podnieśli się, idąc do Omara i Louisa. Po tym, gdy dostali miski z ciepłym gulaszem, zajęli miejsce przy stołach piknikowych. Mitch usiadł razem z Willym, Aasimem i Omarem, podczas gdy Brody zajęła miejsce obok Violet i Tenna. Clem usiadła obok AJ'a, Louisa, Marlona i Ruby. Do Clem podszedł Louis, podając jej miskę z posiłkiem.

Louis: Panie i panowie, obiad podano.

Clementine: Dzięki. Wow, nie pamiętam kiedy ostatnio jedliśmy ciepły posiłek. Mmm, to jest całkiem niezłe.

Podczas gdy wszyscy jedli łyżkami, niczyjej uwadze nie uszło to, że AJ jadł gulasz, wylizując go z miski. Ruby starała się ukryć, jak bardzo irytował ją ten fakt, jednak słysząc odbicie Louisa straciła cierpliwość.

Ruby: Och, daj spokój!

Po chwili, odbiło się także AJ'owi, który mimo to, dalej wylizywał gulasz z miski, zamiast użyć łyżki.

Clementine: Hej, zwolnij, AJ. Udławisz się.

Po chwili chłopiec odłożył miskę, sięgając po łyżkę.

Ruby: To, że wszystko inne umarło, nie oznacza, że maniery też. Dobranoc.

Alvin Junior: Dobranoc.

Ruby wstała od stołu, podchodząc do pozostałych. Tym czasem, chłopiec ze smutkiem spojrzał na swoją pustką miskę.

Alvin Junior: Clem...?

Clementine: Przykro mi, maluchu. Jestem pewna, że dali nam tyle, ile mogli.

Po krótkiej chwili, Louis wziął miskę do ręki, podając ją AJ'owi.

Louis: Hej, AJ. Masz. Jestem już pełny, dzieciaku. Możesz zjeść resztę.

Clementine: Jesteś pewien?

Louis przytaknął, wciąż się uśmiechając, a to do Clem, a to do AJ'a.

Louis: Na pewno.

Po chwili, AJ zjadł wszystko, co dał mu Louis.

Alvin Junior: Skończyłem.

Clementine: Tak, ja też.

Alvin Junior: Co teraz?

Louis: Już ci mówię co. Pora na coś... bardzo ważnego.

Chłopak wyjął z kieszeni płaszcza talię kart. Brody przechodząca obok, spojrzała na niego ze zdziwieniem.

Brody: Urgh, Boże... dobranoc.

Louis: Violet! Już czas!

Marlon zebrał miski wszystkich, robiąc miejsce na karty. Violet podniosła się i odeszła od swojego stolika, by usiąść obok Marlona.

Marlon: Jaka gra dzisiaj, Lou?

Louis: Wojna. Najstarsza z gier. Rozgrywana wśród ludzi i wśród bestii. Jedyna gra, w którą można jeszcze zagrać.

Clementine: Przygotujcie się, bo nadeszła pora, byście wszyscy przegrali.

Louis: O kurde! To mi się podoba!

Marlon: Śmiała gadka.

Clementine: O nie. Szczera gadka.

Violet: Zasady są proste. Każdy dostaje swoją talię. Każdy odwraca po jednej z kart. Najważniejsza z nich wygrywa.

Louis: I zwycięzca musi zadać Clem pytanie.

Clementine od razu skierowała wzrok na Louisa.

Inna historia Clementine i Louisa: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz