Rozdział 24

362 17 27
                                    

W pokoju muzycznym, Louis na stole położył stary gramofon, zaś obok Tenn ustawił trzy kolorowe, szklane słoiki: jeden czerwony, drugi zielony, trzeci fioletowy. Clem podeszła do Ruby, podając jej podgrzewacz.

Clementine: Widzę, że wszystko zaczyna jakoś tu wyglądać.

Ruby: Nadal musimy coś zrobić z oświetleniem, muzyką i z tym, co napisać na banerze.

Clementine: Jeśli mamy umrzeć, najpierw powinniśmy się zabawić.

Alvin Junior: Muzyka? Będziesz grał na pianinie całą noc?

Louis: O nie. Właściwie to chciałem obsługiwać to coś.

Alvin Junior: Jak?

Louis: Nigdy nie widziałeś gramofonu? Chodź, pokażę ci.

Ruby: Co to za impreza bez żadnego nastrojowego oświetlenia? Nie mogę się zdecydować na żaden kolor. Zielony uspokaja, ale fioletowy też jest fajny.

Clementine: Fioletowy był ulubionym kolorem mojego taty.

Ruby: Czytałam gdzieś, że fiolet to królewski kolor.

Louis: To ani trochę nas nie opisuje.

Ruby: Sprawię, że tak się stanie.

Louis: Spójrz. Jeśli położysz te korbkę tutaj, zacznie grać muzyka. Jakąkolwiek byś chciał.

Alvin Junior: Ale jak?

Louis: Właściwie to... sam nie wiem. Ale lepiej pokazać, niż wyjaśnić. Chodź, przyjrzyj się.

Clementine: Użyjemy banerów, by nadać imprezie... jakiegoś motywu?

Ruby: Nie do końca. Miało to być bardziej motywacyjne. Wolałabym, by był krótki. Nie ma zbyt wiele materiału. Myślałam o czymś podtrzymującym na duchu jak „Przejdziemy przez to".

Clementine: Jasne i w punkt: „Sprowadzimy ich z powrotem."

Ruby: Tak, tak będzie. Okej. Tenn przyniesie swoje pędzle i to namaluje. Znalazłam też stary gramofon dyrektora, byśmy mogli użyć jakiś płyt. Mały wybór, ale powinno się nadać. Po prostu powiedz czego chciałabyś posłuchać.

Clementine: Nie macie niczego jazzowego, co?

Ruby: Och tak, nauczyciel muzyki był wielkim fanem. Całkiem spoko koleś, dopóki nas wszystkich nie porzucił.

Alvin Junior: Jak brzmi jazz?

Louis: Zrozumiesz, gdy usłyszysz.

Ruby: Och, Willy też o ciebie pytał. Jest w biurze Marlona, powiedział, że ma niespodziankę na imprezę, ale chciał najpierw pokazać ją tobie.

Dziewczyna wyszła z pokoju, kierując się na górne piętro do biura Marlona. Gdy weszła do środka, zobaczyła Willy'ego siedzącego przy balkonie. Obok stało pudełko, a chłopiec trzymał w ręku książkę.

Willy: Hej, Clem! Znalazłem książki o statkach. Są tu świetne rzeczy o pożarach na morzu, wybuchach i tym podobnych. Kluczem do wszystkiego jest kocioł.

Clementine: Zaraz, o czym ty mówisz?

Willy: Mam pomysł jak powstrzymać tych dupków przed powrotem do szkoły raz, a dobrze. I przed skrzywdzeniem kogokolwiek. Wysadzimy ich łódź w powietrze. To jedyny sposób, by upewnić się, że nie wrócą. Poza tym, czuję, że to właśnie musimy zrobić. Dla Mitcha.

Inna historia Clementine i Louisa: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz