W pokoju muzycznym, Louis na stole położył stary gramofon, zaś obok Tenn ustawił trzy kolorowe, szklane słoiki: jeden czerwony, drugi zielony, trzeci fioletowy. Clem podeszła do Ruby, podając jej podgrzewacz.
Clementine: Widzę, że wszystko zaczyna jakoś tu wyglądać.
Ruby: Nadal musimy coś zrobić z oświetleniem, muzyką i z tym, co napisać na banerze.
Clementine: Jeśli mamy umrzeć, najpierw powinniśmy się zabawić.
Alvin Junior: Muzyka? Będziesz grał na pianinie całą noc?
Louis: O nie. Właściwie to chciałem obsługiwać to coś.
Alvin Junior: Jak?
Louis: Nigdy nie widziałeś gramofonu? Chodź, pokażę ci.
Ruby: Co to za impreza bez żadnego nastrojowego oświetlenia? Nie mogę się zdecydować na żaden kolor. Zielony uspokaja, ale fioletowy też jest fajny.
Clementine: Fioletowy był ulubionym kolorem mojego taty.
Ruby: Czytałam gdzieś, że fiolet to królewski kolor.
Louis: To ani trochę nas nie opisuje.
Ruby: Sprawię, że tak się stanie.
Louis: Spójrz. Jeśli położysz te korbkę tutaj, zacznie grać muzyka. Jakąkolwiek byś chciał.
Alvin Junior: Ale jak?
Louis: Właściwie to... sam nie wiem. Ale lepiej pokazać, niż wyjaśnić. Chodź, przyjrzyj się.
Clementine: Użyjemy banerów, by nadać imprezie... jakiegoś motywu?
Ruby: Nie do końca. Miało to być bardziej motywacyjne. Wolałabym, by był krótki. Nie ma zbyt wiele materiału. Myślałam o czymś podtrzymującym na duchu jak „Przejdziemy przez to".
Clementine: Jasne i w punkt: „Sprowadzimy ich z powrotem."
Ruby: Tak, tak będzie. Okej. Tenn przyniesie swoje pędzle i to namaluje. Znalazłam też stary gramofon dyrektora, byśmy mogli użyć jakiś płyt. Mały wybór, ale powinno się nadać. Po prostu powiedz czego chciałabyś posłuchać.
Clementine: Nie macie niczego jazzowego, co?
Ruby: Och tak, nauczyciel muzyki był wielkim fanem. Całkiem spoko koleś, dopóki nas wszystkich nie porzucił.
Alvin Junior: Jak brzmi jazz?
Louis: Zrozumiesz, gdy usłyszysz.
Ruby: Och, Willy też o ciebie pytał. Jest w biurze Marlona, powiedział, że ma niespodziankę na imprezę, ale chciał najpierw pokazać ją tobie.
Dziewczyna wyszła z pokoju, kierując się na górne piętro do biura Marlona. Gdy weszła do środka, zobaczyła Willy'ego siedzącego przy balkonie. Obok stało pudełko, a chłopiec trzymał w ręku książkę.
Willy: Hej, Clem! Znalazłem książki o statkach. Są tu świetne rzeczy o pożarach na morzu, wybuchach i tym podobnych. Kluczem do wszystkiego jest kocioł.
Clementine: Zaraz, o czym ty mówisz?
Willy: Mam pomysł jak powstrzymać tych dupków przed powrotem do szkoły raz, a dobrze. I przed skrzywdzeniem kogokolwiek. Wysadzimy ich łódź w powietrze. To jedyny sposób, by upewnić się, że nie wrócą. Poza tym, czuję, że to właśnie musimy zrobić. Dla Mitcha.
CZYTASZ
Inna historia Clementine i Louisa: The Walking Dead Fanfiction
FanfictionDruga część drugiej dylogii o młodej dziewczynie, Clementine, która od dzieciństwa żyje w świecie opanowanym przez apokalipsę, wywołaną wirusem zamieniającym ludzi w nieumarłe potwory. Po stracie rodziców i opiekuna, Lee, jedyną rodziną, jaka jej p...