Rozdział 35

554 17 19
                                    

Był dzień. AJ przebywał przy rzece niedaleko szkoły, wraz z Rosie. W dłoni trzymał włócznię, starając się na nią nabić kolejne ryby, które następnie lądowały w wiadrze postawionym obok.

Alvin Junior: Mam cię!

Chłopiec zdjął rybę z włóczni, by włożyć ją do wiadra. Przy chłopcu wciąż czuwała Rosie, oblizująca się na sam widok ryby.

Alvin Junior: Kto jest grzeczną dziewczynką? Tak, to ty, Rosie! Najgrzeczniejsza na świecie.

Po chwili, chłopiec zdołał trafić kolejną rybę i jeszcze następną.

Alvin Junior: O to chodzi! No dobra, mała.

Chłopiec zwrócił się do Rosie, głaszcząc ją po głowie. Pies radośnie zaszczekał, machając krótkim ogonkiem.

Alvin Junior: Pójdę odłożyć włócznię na miejsce. Zostań tu i pilnuj.

AJ poszedł do chatki, gdzie grupa ze szkoły zawsze chowała potrzebny do polowań sprzęt. Wewnątrz wciąż był bałagan, jednak tym razem, nikt się nie włamał. AJ odłożył włócznię, widząc, że na ziemi leży worek z nawozem.

Alvin Junior: Powinienem powiedzieć Williemu, że to tutaj jest, na wypadek gdybyśmy potrzebowali bomb.

Chłopiec spostrzegł wyryte na drewnianej ścianie dwie litery, a między nimi plus, a wszystko to otoczone sercem.

Alvin Junior: V + M. Violet plus Minnie. Kiedyś była ich przyjaciółką. Jak ktoś może tak po prostu przestać się z tym liczyć? Może tata mi to jakoś wytlumaczy...? Hm.

AJ spojrzał na posłanie leżące obok. Obok posłania wisiał fragment materiału, a na nim namalowany napis.

Alvin Junior: „To miejsce jest prze – przeklęte". To przerażające. I niemiłe. Ja myślę, że to miejsce jest fajne. Luke też je polubił. Łóżka są bardzo fajne. Lepsze, niż spanie na ziemi.

Chłopiec wyszedł z chatki. Rosie wciąż pilnowała wiadra z rybami. Gdy AJ sięgnął po nie, coś odwróciło jego uwagę. W rzece dryfowała czapka. Czapka Clementine, noszona przez prąd rzeki. Chłopiec odstawił wiadro, próbując złapać czapkę, jednak nie zdążył. Wbiegł na pomost, by stamtąd ją chwycić, jednak ponownie mu się nie udało.

Alvin Junior: Nie. Nie! Nie!

Był pewien, że czapka odpłynie dalej, jednak wtedy do wody wskoczyła Rosie, biorąc czapkę do pyska i podając AJ'owi.

Alvin Junior: Tak! Grzeczna dziewczynka!

AJ wziął od niej czapkę. Uwagę ich obojga odwróciło charczenie szwendacza. AJ od razu chwycił za swój pistolet. Gdy się odwrócił, przy chacie faktycznie znajdował się szwendacz niskiego wzrostu. Świeży szwendacz, z krwią cieknącą mu z szyi, z paroma ugryzieniami na ciele.

Zdruzgotany chłopiec bez problemu rozpoznał w szwendaczu swojego przyjaciela. Tennessee.

Alvin Junior: Przepraszam cię, Tenn. Ale zabrałbyś ze sobą Louisa. Musiałem to zrobić. Proszę... nie idź w stronę szkoły. Żadne z nich nie powinno cię widzieć jako potwora. Nikt nie powinien.

Przez chwilę, chłopiec nie wiedział, co zrobić. Trzymał broń w gotowości, jednak obok swojej stopy dostrzegł kamień. Miał wybór – dobije przyjaciela, lub odciągnie go od terenu szkoły. Mimo żalu, wziął oddech i zamknął oczy, naciskając spust.

Alvin Junior: Wybacz, Tenn.

Rosie zaczęła skomleć, patrząc na ciało chłopca.

Alvin Junior: Wiem, Rosie. Ja też.

Inna historia Clementine i Louisa: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz